sobota, 24 września 2016

Mordor- Prayer to... (Promus 1993/ Witching Hour 2016)

Takie grupy jak Mordor po raz kolejny udowadniają jak płodne było nasze metalowe podziemie i jak wspaniałą sceną dysponowaliśmy i nadal dysponujemy. Właśnie nakładem Witching Hour ukazały się reedycje dema oraz debiutanckiego albumu tej grupy. Na pierwszy ogień idzie długograj.
"Prayer to..." (pierwotnie wydany na taśmie przez Promus, dopiero w 1995 przez Baron na cd)  to stary, dobry Paradise Lost połączony z dokonaniami wczesnego Amorphis w naszym rodzimym wydaniu. Jak słucham tej płyty to nawet nie wiem czy w niektórych momentach Mordor nie przerósł tychże kapel. Jakość nagrań jest bardzo dobra, kompozycje bogate, zróżnicowane, rozbudowane, zawierające dużo ciekawych pomysłów i melodii. Wokalnie mamy i coś pod death metal, a i coś w czystym wokalu, często w ramach tego samego utworu. Sporą rolę odgrywają tu klawisze tworząc fajny nastrój, będąc jednocześnie istotnym elementem melodyki. Warto dodać, że poboczne wokale zostały tu zarejestrowane przez Anję Orthodox, dodało to całości nieco gotyckiego sznytu.
Muzyka Mordor to hybryda death, doom i gothic metalu. Jest mrocznie, ciężko, a jednocześnie nastrojowo, nostalgicznie. Moimi faworytami na płytce są bardzo klimatyczne "There's Nothing Left" oraz "Icebound" oraz znakomity "Wind Strom Song" gdzie flirtują ze sobą na zmianę szybkie i wolne tempa.


Co się tyczy samego sposobu wydania reedycji. Jest ono miłe dla oka i zachęca do sięgnięcia po ten materiał. Odnowiona szata graficzna bazująca na oryginałach wyszła na plus, poprzez nasycenie barw nabrała nowej głębi. Niemniej rozczarowuje fakt, iż wewnątrz wkładki dostajemy tylko teksty utworów. Brak jakichkolwiek, krótkich retrospekcji na temat tej płyty, nie ma żadnych archiwalnych zdjęć (poza jednym na tylnej wkładce) ani memorabiliów, a wznowienie takich wydawnictw aż się o to prosi. Jakościowo jest bardzo dobrze, ale zawartościowo nieco skromnie co pozostawia niedosyt.
Podsumowując, "Prayer to..." to materiał na światowym poziomie, który śmiało mógłby walczyć o uznanie co najmniej po części tak duże jak zagraniczne grupy parające się podobną muzyką. Szczerze zachęcam do sięgnięcia po ten album czy to w pierwszym wydaniu czy w formie obecnej reedycji, bo to kawał wartościowego grania, po prostu warto to znać.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz