poniedziałek, 9 stycznia 2017

Sauron- Wara! (Witching Hour 2016)

Trochę zwlekałem z zakupem nowej płyty radomskiego Sauron, cóż były inne priorytety jak to zwykle bywa. No ale w końcu zasiliła kolekcję w wersji cd i mc, także czas napisać o niej kilka słów.
Sauron to już weterani sceny, zespół z prawie 30 letnim stażem. Co prawda mieli przerwę w graniu, ale w 2003 zespół został reaktywowany i co jakiś czas raczy na kolejnymi, udanymi wydawnictwami.
Chcąc być z wami całkowicie szczerym, jak to zwykle czynię, "Wara!" na początku jakoś specjalnie mnie nie powaliła, słuchało się dobrze, a nawet bardzo dobrze ale bez uniesień. Zrobiłem sobie od tej płyty dłuższą przerwę i za kolejnym podejściem sporo w moich oczach zyskała, uwydatniły się pewne jej walory. Po pierwsze "Wara!" ma kapitalne wręcz brzmienie, bardzo mocarne i klarowne, co w zestawieniu z siarczystymi riffami daje naprawdę dobry efekt. Można powiedzieć, że jest epicko. Stylistyka utworów jest na albumie podobna, no ale taka to już formuła, także to nie na minus, tym bardziej, że uczucia powtarzalności tutaj nie ma. Kolejna sprawa to zakorzenione w pogaństwie teksty, które bardzo dobrze robią atmosferze i klimatowi płyty ("Goreją Wici" i Pergrubia 997" wiodą tutaj prym). Kawałki, które zatrzymały mnie tu na dłużej to wspomniana "Pergrubia 997", notabene, jak dla mnie, najlepsza kompozycja tego materiału, oraz za kolejnym odsłuchem "Bałtycka Mgła" i również wymieniony uprzednio "Goreją Wici". Oba kawałki mają dające się zapamiętać zagrywki i potężną sekcję rytmiczną, powstają z tego niemal hymny (tak, serio, chociaż wiem, że to czysto subiektywne porównanie). Idealnym wykończeniem całości jest cover "Enter the Eternal Fire" Bathory. Oj udał się, byłem efektem zaskoczony już podczas pierwszego odsłuchu. Naprawdę blisko tu było do oddania aury oryginału. Quorthon byłby rad, także tutaj chylę czoła nisko. Na finale warto także zaznaczyć, iż nie jest to do końca materiał premierowy, część utworów to dawne, odświeżone na potrzeby tego wydawnictwa kompozycje.
Teraz kwestia okładki. Tutaj to po prostu ogromny szacun. Nie często spotyka się tak udane projekty, tak wymowne. Grafika inspirowana jest oryginałem wykonanym w 1939 przez Bolesława Surałło. Obraz przedstawiający słowiańskiego wojownika broniącego swej ziemi przed krzyżem pasuje do tego typu płyty i materiału na niej zawartego jak ulał. Nic dodać nic ująć.
Co się tyczy samej formy wydania płyty to wg. znanych już standardów Witching Hour, czyli solidnie i z dbałością o szczegóły. Jako zwolennik formatu digipak jestem jak najbardziej usatysfakcjonowany. Kaseta, jak widać poniżej, też wyszła bardziej niż zadowalająco.
Zapowiadałem kiedyś, że dam tej płycie kolejną szansę i tak zrobiłem. Tym razem zaskoczyło. Może Sauron nie robi tu niczego odkrywczego, wielu może wydać się ten materiał przeciętny, lub po prostu, dobry, poprawny tak jak mi na początku. Niemniej jednak z czasem ten krążek zyskał w moich oczach, i w chwili obecnej szczerze mogę go polecić, i to nie tylko fanom pogańskiej sztuki. Warto poświęcić mu więcej czasu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz