środa, 25 stycznia 2017

Blasphemy- Fallen Angel of Doom (Wild Rags 1990/ Nuclear War Now! 2015/ Evil Dead 2017)

"Fallen Angel of Doom" zaliczam osobiście do najbardziej ekstremalnych, mrocznych i przesiąkniętych stęchlizną zła albumów jakie kiedykolwiek zrodziła metalowa scena (zaraz obok dwóch pierwszych krążków Abruptum, debiutu Deicide oraz "The Oath of Black Blood" Beherit). Przez ok. 30 lat istnienia, Blasphemy wydało tylko jedno demo i dwa albumy studyjne (koncertówek itd. nie liczę), a mimo to przylgnął do nich status zespołu kultowego. W sumie nie ma zdziwienia, ich bezkompromisowa mieszanka Black i Death Metalu o wyraźnie diabelskim zabarwieniu powiązana z niesławnym Ross Bay Cult zrobiła swoje.
Wydany w 1990 roku "Fallen Angel of Doom" był płytą, która zdobyła sobie rzesze fanów na całej podziemnej scenie metalowej i to praktycznie z marszu. Wg. danych Wild Rags sprzedało kilka tysięcy egzemplarzy płyty w samej Europie! Oczywiście z samą wytwórnią to były przeboje, nie tylko Blasphemy miało z nimi problemy. Najnormalniej w świecie nie płacili zespołom lub wysyłali kwoty nie współmierne do tego co na grupach zarobili. Po niedługim czasie zniknęli z wydawniczego podwórka i tyle ich widziano. No dobra, ale nie o nich teraz mówimy. Zespół zaklął w krążku wściekłe, ciężkie, tnące riffy, galopującą sekcję rytmiczną oraz niskie warczące wokale brzmiące niczym jakaś bestia z samych czeluści podziemnego świata. Dopełnieniem tych potępieńczych dźwięków są piekielne, bluźniercze liryki oraz surowe, zaśniedziałe brzmienie (podobno zespół nie był z niego zadowolony, jako że w studio efekt był z goła inny, jakimś dziwnym cudem wyszło jak wyszło, dla słuchaczy raczej na plus). W tamtym czasie taki materiał to było łupnięcie, i jeszcze ta okładka! Niby minimalistyczna, ale wymowna do bólu. Przedstawiony na niej strzelający z łuku Baphomet stał się niemal tak samo rozpoznawalny jak kozioł z okładki pierwszej płyty Bathory.
Blasphemy swoją pierwszą płytą niewątpliwie stało się wzorcem dla zespołów parających się najbardziej brutalnymi i ekstremalnymi odmianami Death i Black Metalu. Swoim bezkompromisowym podejściem do tematu i niewydumaną acz bijącą w pysk muzyką zaskarbili sobie szacunek sceny po dziś dzień. "Fallen Angel of Doom" to jeden z kamieni milowych mrocznej sztuki i trzeba, a przynajmniej wypada go znać, jakby nie było kawał historii.
W ostatnich latach Nuclear War Now! zapewniło kilka wznowień tej płyty zarówno na winylu jak i cd, każde prezentuje się wybornie z dbałością o każdy szczegół. Wydania na czarnym krążku zaopatrzone były w dodatkowe bonusy w postaci chociażby plakatów. Pod reedycją z NWN znajduje się najnowsze wznowienie na cd z ramienia malezyjskiej Evil Dead Production. Chociaż skromne, to wydane nieco bardziej pomysłowo- z dwiema wersjami okładki i ładną, laminowaną poligrafią. Nic tylko brać i zasilać nimi kolekcję!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz