sobota, 13 sierpnia 2016

Judas Priest- Angel of Retribution (Sony Music 2005)

Wczoraj i dziś zastanawiałem się o jakiej by tu płycie napisać. "Iron Times" Vader jest dopiero w drodze do mnie z Warszawy, a nie uchodzi czekać kolejny dzień z wpisem. Wybór (poniekąd związany z Vader jako, że Peter jest ogromnym fanem tej grupy) padł na jedną z płyt bogów heavy metalu, zespołu, który jako pierwszy uraczył świat tymże gatunkiem muzyki (sorry, ale Black Sabbath lat 70-tych to dla mnie nie jest jeszcze heavy metal, nie mniej jednak oni wykrzesali pierwsze iskry). Panie i panowie, przed wami nie kto inny jak Judas Priest oraz ich "Angel of Retribution"!


Wydany w 2005 roku, jest pierwszą płytą Priest po powrocie Halforda w szeregi zespołu. Z marszu dostaliśmy skondensowany dynamit, moim zdaniem płyta na miarę wielkiego "Painkiller". Dostajemy tutaj 110% metalu w metalu oraz wszystko to co w Judas Priest najlepsze. Album otwiera potężny "Judas Rising", nie można wyobrazić sobie lepszej zapowiedzi tego co rozpęta się później. Z podobnym wykopem zaczynał się "British Steel" czy właśnie wsławiony "Painkiller". Takie utwory jak następujący później "Deal With the Devil", walcowaty "Revolution", lekko nastrojowy "Worth Fighting For", czy chociażby szarżujący "Hellrider" to dowód na to, że zespół jest w świetnej formie i na naszych oczach odradza się niczym feniks z popiołów. Bezapelacyjnie moja pierwsza trójka w dyskografii Priestów. Można słuchać tego materiału w kółko macieju i się nie nudzi. Jedynym słabym punktem jest tutaj kończący płytę "Lochness", na dobrą sprawę mogłoby go tu nie być. Przy reszcie wypada blado i nazbyt kojarzy się twórczością takich grup jak Candlemass, niż z tym co reprezentują sobą Judas Priest.
Okładka płyty w pewien sposób odnosi się do tego o czym przed chwilą wspomniałem, z samej grafiki emanuje majestat i siła. Szkoda tylko, że jest tak zimna i plastikowa. Komputerowy projekt zrobiony jest z dbałością o każdy szczegół, co owocuje sterylnością, brakuje mu głębi. Gdyby ten sam wzór wykonany został ręcznie tak jak okładka do "Painkiller" byłoby to mistrzostwo. A tak jest tylko poprawnie. Nie wiem jak Wy byście się do tego odnieśli, ale ja to tak odbieram.
Reasumując, rok 2005 dał nam powrót Judas Priest na należny im tron, szkoda tylko, że kolejne krążki nie były już tak wspaniałe. Mimo wszystko "Angel of Retribution" pokazał, że Priest potrafią jeszcze przyłoić z pełną siłą i, że status bogów heavy metalu słusznie im się należy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz