poniedziałek, 25 lipca 2016

Overkill, czyli pewnego razu na jarmarku

Lato 2005 roku, Jarmark Dominikański. Żar leje się z nieba, a ja początkujący entuzjasta metalowej sztuki buszuję między stoiskami płytowymi. Przeglądając kolejne rządki płytek na jednym ze straganów mój wzrok pada na pewną okładkę. Widnieje na niej stwór o o olbrzymich kłach, który wydaje się eksplodować od wewnątrz. Niesamowity przekaz tego co może znajdować się na krążku. Spoglądam na tytuł i nazwę zespołu: Motorhead- Overkill. "Hmm, chyba gdzieś już tą nazwę słyszałem, podobno klasyka zatem trzeba mieć, poza tym genialna okładka, dobra, nie ma nad czym się zastanawiać. Biorę!". Wieczorem, gdy tylko nadarzyła się sposobność dorwałem się do swojego discmana i nie zwlekając odpaliłem nowy nabytek. No i kopara opadła. Wchodzi podwójna stopa i mocarna, szarżująca ściana gitary i basu, no poezja po prostu. Jedna z pierwszych płyt metalowych, które kupiłem i od razu taki strzał!


Tytułowy "Overkill" to dla mnie do tej pory jedna z najlepszych kompozycji Motorhead. Płyta nie szczędzi nam nieśmiertelnych klasyków. Mamy tu "Stay Clean, "No Class" oraz "Damage Case" (notabene scoverowany przez Metallicę). Na uwagę zasługują też niesamowicie chwytliwy "I'll be Your Sister" i raptownie rozpędzający się, zamykający płytę "Limb from Limb".
Pewnie wielu z was może się ze mną nie zgodzić, ale zdecydowanie stawiam ten album ponad "Ace of Spades". Ma nieopisaną wprost energię i emanuje tą pierwotną pasją, którą zespoły kipią na początku swej działalności. To własnie na tej płycie zaczęła w pełni budzić się do życia bestia Motorhead. To od tej płyty wszystko potoczyło się lawinowo i na niej ukształtował się niepowtarzalny styl i brzmienie tej grupy. O tym jaki wpływ miały pierwsze płyty Motorhead na rodzącą się scenę metalową lat 80-tych już chyba nie muszę mówić. Gdyby nie oni nie byłoby chociażby Metallici, być może i Venom.
Jeżeli miałbym polecić jakąś płytę komuś kto dopiero chce zacząć swoją przygodę z muzyką Motorhead to bez wątpienia wskazałbym właśnie Overkill, jak dla mnie to wizytówka tego zespołu i płyta monument. Wielką stratą jest fakt, że już nie dane będzie nam cieszyć się kolejnymi płytami (RIP Lemmy). Zespół zasłużenie przeszedł do legendy jako niedościgniony piewca tego co w ciężkiej muzie najważniejsze.
Poniżej moja reedycja tego klasyka wzbogacona o bonusowe utwory.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz