"Kosmocide" to płyta na którą w tym roku czekałem najbardziej. Zapowiedzi były nader obiecujące, w tym premierowy utwór i fenomenalna okładka autorstwa Artema Grigoryeva. Gdy w końcu mój egzemplarz(e) do mnie dotarły i odpaliłem płytę, to już po pierwszej minucie dałem się porwać i wchłonąć tym piekielnym dźwiękom. To jest to proszę Państwa! Deus Mortem nie zawiedli, a i to uważam jest mało powiedziane, bo po trzech latach oczekiwania dostaliśmy płytę nie tylko zadowalającą, nie tylko solidną, ale wręcz mistrzowską! Siedem kompozycji zionących najprawdziwszą Black Metalową esencją, siedem plugawych świątyń mroku i bluźnierstwa! Mamy tu potężne, tnące niczym brzytwa riffy, a z drugiej strony ogromne pokłady klimatu, co składa się na esencję gatunku jakim para się Deus Mortem. Poza mocą, świadectwem weny twórczej i świeżością nadaną brzmieniu i samym, dobrze znanym już Black Metalowym strukturom, zespół sięga również do szlachetnej przeszłości, i to bynajmniej nie raz. Słuchając "Kosmocide" usłyszymy zarówno stare, jeszcze diabelskie Bathory, wczesny Black/ Thrash lat 80-tych spod sztandaru takich ekip jak Destruction, elementy charakterystyczne dla najlepszych dokonań Dark Funeral, a nawet echa genialnego "De Mysteriis Dom Sathanas" Mayhem czy motywów kojarzonych z Darkhrone czasów "Under a Funeral Moon". Całość wieńczy nienawistny, złowieszczy wokal Necrosodoma oraz perkusyjna nawałnica jaką serwuje Stormblast, znany już doskonale z takich ekip jak Infernal War czy Thunderbolt. Brzmi to wszystko wręcz niewiarygodnie, ale każda ze wspomnianych rzeczy tu jest. Płyty słucha się jednym tchem i ma się ochotę zagłębiać w jej czeluści wielokrotnie. Już w tej chwili uważam, że "Kosmocide" siedzi na swoim własnym tronie, a z czasem płyta spokojnie dorobi się kultowego statusu, bo to swoisty manifest sztuki jaką jest Black Metal. To pieprzony majstersztyk, materiał bez skazy!
Poniżej dwa z trzech dostępnych w tym momencie wydań (winyl w przygotowaniu) niniejszej płyty- tradycyjny jewelcase, tyle że z białym trayem i bonusową naszywką w zestawie, oraz wersja dipipak.
https://www.facebook.com/deusmortemofficial/
https://deusmortemofficial.bandcamp.com/
http://sklep.malignantvoices.com/
English version:
"Kosmocide" is my most awaited record of this year. The announcements were very promising, including the premiere song and a phenomenal cover by Artyom Grigoryev. When in the end my copies reached me and I started the listening, after the first minute I let myself get carried away and absorbed by these hellish sounds. This is it, ladies and gentleman! Deus Mortem did not disappoint, and I think that is very little said, because after three years of waiting we got the album not only satisfying in every possible way, not only solid, but simply masterful! Seven compositions that represent the truest Black Metal essence, seven evil temples of darkness and blasphemy! We have powerful, razor-sharp riffs, and on the other hand, huge amounts of climate, which makes up the essence of the genre that Deus Mortem represents. In addition to the power, testimony of creative inspiration and the freshness given to the sound and the already well-known Black Metal structures, the band also reaches for a noble past, and not once. Listening to "Kosmocide" we will hear old, devilish Bathory, early Black / Thrash 80s associated with bands like Destruction, elements characteristic for the best Dark Funeral achievements, and even the echoes of the genius "De Mysteriis Dom Sathanas" by Mayhem, or parts that leads us to Darkhrone of the "Under a Funeral Moon" era. The whole is crowned with the hateful, ominous vocals of Necrosodom and the drum storm that Stormblast serves, already well known from such acts like Infernal War or Thunderbolt. It sounds incredible, but each and every one of these things is here. The album is consumed by the listener in one go but you want to go deeper into its depths again and again. At the moment I think that Kosmocide is sitting on its own throne, and soon the album will acquire the iconic status for sure, because it is a peculiar manifesto of art that is Black Metal. It's a fucking masterpiece, nothing bad can be said about it!
Below two of the three currently available editions (vinyl in preparation) of this CD - traditional jewelcase, but with a white tray and a bonus patch, and a dipipak version.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz