środa, 9 listopada 2016

Hammerfall- Glory to the Brave (Nuclear Blast 1997/ 2017)

Jak już kiedyś wspominałem, apropos płyty "Legacy of Kings", Hammerfall był pierwszym zespołem, który odkryłem samodzielnie gdy zaczynałem stawiać swoje pierwsze kroki w świecie metalu. Nikt mi ich nie podsunął, nigdzie wcześniej ich nie słyszałem, po płytę sięgnąłem, przyznając się, za sprawą okładki. Opłaciło się i wybór był jak najbardziej trafiony, jako że od tamtego czasu ta heavy/ power metalowa grupa ze Szwecji to ścisła czołówka moich ulubionych zespołów ze wspomnianych styli/ gatunków.
No ale do rzeczy. "Glory to the Brave" to, jak zapewne większość z was wie, debiutancki krążek Hammerfall. W 1997 roku kiedy został wydany był swoistym manifestem faktu, że tradycyjne heavy metalowe granie, okraszone pewną dozą melodyjności, wciąż ma się dobrze i zmierza ku odrodzeniu. Szwedzi czerpali w swej muzyce z najlepszych wzorców takich jak Rainbow, Judas Priest, Stormwitch, Loudness, Accept czy Helloween, tworząc swój własny, charakterystyczny styl. Nie tylko ich muzykę łatwo można rozpoznać, czysty, mocny głos Joakima Cansa jest jedyny w swoim rodzaju. Album zbierał bardzo dobre recenzje przez co rosły oczekiwania wobec zespołu, któremu wg. niektórych entuzjastów ciężkich brzmień nie sprostali. Cóż, nad gustami dyskutować nie należy. Bądź co bądź, w czasie gdy ukazała się płytka byli jednym z objawień Heavy Metalu, który w latach 90-tych był nieco w odwrocie
Na "Glory to the Brave" składa się dziewięć wyśmienitych kompozycji. Płyta jest bardzo spójna, świeża, pełna enrgii i świetnie brzmiąca. Takie klasyki jak "The Dragon Lies Bleeding", "Hammerfall" czy "Steel Meets Steel", mówią same za siebie i grane są przez zespół na koncertach po dziś dzień. Mamy tu także miejsce na ballady, lekko ckliwe "I Believe", którego na dobrą sprawę mogłoby tu nie być, oraz dobrze znany, tytułowy "Glory to the Brave" (podobno gdy zespół wykonuje go na żywo poza zamkniętymi salami koncertowymi prawie zawsze zaczyna wtedy padać deszcz, przypadek?). Obecne są i bezpośrednie odniesienia do heavy metalowych brzmień lat 80-tych- cover Warlord "Child of the Damned" oraz marszowy "Stone Cold". Połączenie tradycyjnych heavy metalowych struktur z wpadającymi w ucho melodiami dało naprawdę zacny efekt i płyty słucha się jednym tchem z ochotą na powtórkę.
W późniejszych latach i wraz z kolejnymi płytami Hammerfall zyskiwał sobie zarówno fanów jaki i przeciwników. Zarzucano im przeróżne rzeczy, wyśmiewano, hejtowano, robiono anty-Hammerfallowe koszulki, no stek bzdur, dziecinada i poziom poniżej poziomu. No ale cóż, zespołu to nie zraziło i dalej robili i robią swoje, wciąż moim zdaniem trzymając formę i racząc swoich zwolenników dobrymi, a nawet bardzo dobrymi płytami. Wiadomo, nie każdy lubi heavy/ power metalową estetykę i teksty bazujące na świecie fantastyki gdzie pełno bitew, smoków, magii i wszelkiego rycerstwa, ale debiut Szwedów to naprawdę klasa sama w sobie i warto po tą płytę sięgnąć. Kto nie miał jeszcze okazji posłuchać to szczerze zachęcam.
Poniżej przedstawiam zarówno 1-wsze kompaktowe wydanie tego albumu, jak i jego rocznicowe wznowienie poszerzone o całe mnóstwo bonusów live, całe DVD "The First Crusade", obszerny wywiad z muzykami przeprowadzony specjalnie na okazję tego wydawnictwa oraz cały koncert z Dynamo Festival 98'. Nie zabrakło też opasłej książeczki z całą historią powstawania płyty, losami zespołu z tamtego okresu oraz mnóstwem archiwalnych zdjęć i pamiątek. Nuclear Blast uczcił tę płytę tak jak należy, na bogato i wyczerpująco, nie ma do czego się przyczepić. Box ewidentnie wart jest swojej i tak niewygórowanej ceny (65zł), także polecam mocno.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz