Po oszałamiającym sukcesie "The Number of the Beast", który otworzył przed Iron Maiden hale koncertowe na całym świecie, przyszedł czas na album ugruntowujący ich pozycję. Takie wyzwanie stanęło przed "Piece of Mind".
Płyta nagrana została w marcu 1983 roku w Compass Point Studios w Nassau na Bahamach (miesiąc późnej AC/DC nagrywało tam swój "Flick of the Switch"). W porównaniu do wypełnionej hitami i odznaczającej się mięsistym brzmieniem poprzedniczki, "Piece of Mind" charakteryzował się w tej kwestii mniejszą selektywnością, niejako spłaszczeniem, natomiast wyeksponowana została mocno linia basu oraz wokal Dickinsona. Kompozycje tracą tu może na dynamice, nie ma tu już tej punkowej zadziorności, są nieco wolniejsze i dłuższe, ale to wcale albumowi nie umniejsza. Wraz z tą płytą Iron Maiden wypracowało własny charakterystyczny styl, wykraczający już poza estetykę stricte związaną z nurtem NWOBHM. Z nagrywaniem "Piece of Mind" wiązała się jeszcze jedna, a właściwie dwie istotne zmiany - ta na miejscu perkusisty, oraz fakt kompozycyjnych debiutów Bruce'a. Co się tyczy zmiany za perkusją, Clive Burr niestety nie sprostał życiu w trasie i musiał opuścić szeregi grupy, robiąc miejsce dla dotychczasowego perkusisty Trust, Nicko McBraina, który jest obecny w zespole po dziś dzień. Ta zmiana odcisnęła na zespole największe piętno, gra obu muzyków różniła się od siebie diametralnie. Clive to był żywioł, energia, natomiast Nicko - technika. Dickinson natomiast mógł wreszcie zacząć pisać swoje numery. Wcześniej uniemożliwiały mu to zobowiązania wobec swojej poprzedniej ekipy, zespołu Samson.
Na "Piece of Mind" składa się 9 utworów. W porównaniu do "The Number of the Beast" nie ma tu już tylu hitów, zaledwie dwa w postaci singlowych "Flight of the Icarus" oraz słynnego "The Trooper" - bez tej kompozycji w setliście nie może odbyć się żaden koncert Maidenów. Wbrew powszechnej opinii, która za najjaśniejsze punkty albumu wskazałaby jeszcze "Revelations", czy "Where Eagles Dare", ja skłaniam się, żeby takie miano przydzielić utworom "Still Life", "Quest for Fire", czy wieńczącemu materiał "To Tame a Land". Te utwory zapowiadały kompozycyjne zmiany, które wraz z kolejnymi płytami będą rozwijały się w pełnej krasie, przybierając coraz częściej nieco bardziej refleksyjny, złożony charakter niż ten czysto bezpośredni. Co się tyczy tego ostatniego, wspomnianego przed chwilą kawałka, może nie przebija "Hallowed be Thy Name", ani "Rime of the Ancient Mariner" z wydanego rok później "Powerslave", ale jest jak najbardziej poprawny i ładnie staje na podium obok dwóch wymienionych numerów, zajmując zaszczytne, trzecie miejsce.
Moim zdaniem do wyrównania z "The Number of the Beast" trochę brakowało, niemniej "Piece of Mind" sobie poradził i zabezpieczył pozycję grupy, owocując niespadającą sprzedażą płyt i kolejną ogromną trasą po całym świecie, na którą składało się 140 koncertów. Po latach album obrósł patyną i dołączył do grona najwybitniejszych albumów w dorobku Iron Maiden, bez wątpienia zasłużenie.
English version:
After the stunning success of "The Number of the Beast", which opened concert halls around the world for Iron Maiden, the time has come for an album to consolidate their position. Such a challenge was faced by "Piece of Mind".
The album was recorded in March 1983 at Compass Point Studios in Nassau, Bahamas (a month later AC/DC recorded its "Flick of the Switch" there). Compared to the predecessor, filled with hits and dominated by a fleshy sound, "Piece of Mind" was characterized by less selectivity in this matter, being a bit flattened, while the bass line and vocals of Dickinson were strongly exposed. The compositions might have lost their dynamics here, the punk buzz is no longer present, they are a bit slower and longer, but this does not weaken the record that much. With this album, Iron Maiden has developed its own, distinctive style, going beyond the strict aesthetics of NWOBHM. The recording of "Piece of Mind" was associated with one more, or actually two, significant changes - the one considering replacement of the drummer, and the fact of composing debuts of Bruce. As for the change behind the drums, Clive Burr unfortunately did not live up to the tour and had to leave the ranks making room for ex Trust drummer Nicko McBrain, who is present in the band to this day. This change left the biggest mark on the band, the style of both musicians was radically different. Clive was all about feeling, energy, and Nicko - a technique. Dickinson could finally start writing his compositions. Earlier he was prevented from doing that because of commitments to his previous band, Samson.
"Piece of Mind" consists of 9 songs. Compared to "The Number of the Beast", there are not so many hits here, just two in the form of single "Flight of the Icarus" and the famous "The Trooper" - without this composition in the setlist no Maiden concert can take place. Contrary to popular opinion, which would also indicate "Revelations" or "Where Eagles Dare" as the brightest points of the album, I tend to assign such title to "Still Life", "Quest for Fire" or "To Tame a Land" that ends the record. These songs heralded compositional changes which, along with subsequent albums, will develop in all their glory, becoming more and more often of a reflexive, complex character than the purely direct one. As for the last track just mentioned, it may not beat the "Hallowed be Thy Name" or "Rime of the Ancient Mariner" from the "Powerslave" released a year later, but it nicely stands on the podium next to the two others, taking honorable, third place.
In my opinion, the alignment with "The Number of the Beast" was a bit lacking, but "Piece of Mind" managed to secure the group's position, resulting in non-falling sales of records and another huge tour around the world, which consisted of 140 concerts. After years, the album turned patina and joined the list of the most outstanding albums among the Iron Maiden discography, undoubtedly deservedly.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz