sobota, 11 sierpnia 2018

Enthroned- Carnage in the Worlds Beyond (Napalm Records 2004)

Zespół i płyta, której już od jakiegoś czasu chciałem poświęcić przynajmniej odrobinę miejsca na blogu. Grupa, która swoim graniem dosłownie rozpirza wszystko wokół niczym jakaś nawałnica, a jest tak niedoceniana. Delikatnie mówiąc wkurza mnie ten fakt. Jakoś prasa w temacie nigdy zbyt wiele uwagi im nie poświęcała, a totalnie na to zasługiwali. Tutaj ukłon ode mnie w stronę Michała Kraszewskiego z niegdysiejszego Vox Mortiis/ Novum Vox Mortiis, który pamiętam ofiarował im nieco czasu i miejsca w swoim piśmie. Enthroned grali ( i nadal grają) Black Metal niczym natchnieni. Właściwi ludzie na właściwym miejscu. Było to prawdziwe, pełne furii, bezpośredniości, niewyczerpanych pokładów energii i ekspresji. Z każdą płytą był bardzo wysoki poziom i forma. Po odejściu Sabathana trochę jakby spuścili z tonu, gdzieś uszła część tej pierwotnej mocy, ale to wciąż świetny zespół, a Nornagest wcale nie najgorzej daje sobie radę w roli jego głównego kompozytora, wokalisty i lidera. Przedstawiona w tym poście płyta "Carnage in the Worlds Beyond" to w moim mniemaniu ich szczytowe osiągnięcie, można powiedzieć swoista wizytówka tego zespołu, tego co sobą reprezentuje. To opętańczy, najczystszy Black Metal z drobnym ukłonem w kierunku starej szkoły. Pełno tu autentycznie porywających, iście piekielnych  riffów oraz naprawdę dobrych solówek (tutaj zawsze szacun ode mnie, bo to nie jest w tym graniu tak często spotykane). Osobna kwestia to wokal Sabathana, niczym wampirzy skowyt. Ileż to energii i jadu tkwi w tym głosie, wydaje się być nie do zdarcia, a z pewnością nie do zastąpienia. Z całym szacunkiem do Nornagesta, ale Sabathan był tutaj jedyny w swoim rodzaju. Tak charakterystyczne wokale to rzadkość. Nie bez przyczyny można spotkać się z opinią Enthroned=Sabathan. Reasumując, jest czego słuchać, jest do czego wracać. No i to swoiste pierdolnięcie... Niemal każdy kawałek to powalający cios. Dali tutaj z siebie 200% i przelali w niniejszy album jedno z obliczy esencji wspomnianej sztuki. Dla przykładu wystarczy sobie puścić "Jehova Desecration", niepozorny, wyciszony początek, słychać, że coś tam się powoli rozkręca, a tu zaraz jak nie przywalą! Istny ogień i szaleństwo! Ta płyta to dla mnie jeden z majstersztyków w swojej dziedzinie i pierwsza dziesiątka Black Metalowych albumów wszech czasów jeżeli chodzi intensywność połączoną z klimatem (wciąż). Nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego praktycznie nie wspomina się o Enthroned w żadnych zestawieniach, zawsze skutecznie przysłania ich cień zespołów z Norwegii czy Szwecji. Wypada czasem przełamać ten kult i zauważyć, że są i inne grupy niczym ogólnie znanym klasykom nieustępujące, którym należy się szacunek, uwaga i miejsce w tym zaszczytnym gronie. Bądź co bądź Enthroned obok Ancient Rites to duma belgijskiej sceny.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz