środa, 22 marca 2017

Merciless- Realm of the Dark/ Behind the Black Door (bootleg)

Wreszcie jakiś miły człowiek pokusił się o wydanie demówek szwedzkiego Merciless na cd. Nie wiem dlaczego nie miało to do tej pory miejsca oficjalnie, bo to co dziś przedstawiam to bootleg, przecież to legendarne, miażdżące i przełomowe dla szwedzkiego death metalu materiały! Dobra, zostawmy frustrację w temacie na boku i przejdźmy do rzeczy.
Nagrane w 1987 roku "Behind the Black Door" to same początki Merciless. Zespół grał wtedy intensywny thrash inspirowany takimi zespołami jak Kreator czy Sodom dodając do tego także zapatrzenie we wczesne dokonania Bathory. A jak pięknie słychać Slayera z czasów "Show No Mercy"! Kawałek "Satanic Slaughters" jest najlepszym tego przykładem, "Metal Storm/ Face the Slayer" po prostu się kłania. Gdy materiał się ukazał był wtedy z pewnością dziełem w jakimś stopniu przełomowym, na pewno przeskoczyli nim dokonania Mefisto oraz Obscurity po których nie było już śladu. Co się tyczy "Realm of the Dark"... To już jest klasa sama w sobie! Jak dla mnie jest to niezaprzeczalnie najlepsza i najważniejsza demówka dla szwedzkiego death metalu (ocena czysto subiektywna). Było tam już wszystko z czego Merciless zasłynęli i to właśnie na niej wyrobili swoją niepowtarzalną, agresywną hybrydę thrash i death metalu. Brzmieniowo posunęli sprawę niebotycznie w odniesieniu do poprzedniego dema, a swoistą wisienką na tym śmiercionośnym torcie był wokal Roggi, który dołączył do zespołu zaraz po opuszczeniu go przez Kallego. "Realm of the Dark" szturmem zdobyło ówczesną scenę, a taśmy śmigały pocztą po całym świecie. W tamtym czasie na szwedzkim podwórku rządzili niepodzielnie będąc ogromnym źródłem inspiracji dla pozostałych zespołów sceny, które wyrastały wtedy jak grzyby po deszczu.
Co się tyczy samego wydania, które poniżej wam przedstawiłem. No nie da się ukryć, że jest skromnie, no ale czego spodziewać się od bootlegowego wydania typu "not on label". Dostajemy tłoczony cd (chwali się, że nie cd-r jak to czasem w tym przypadku bywa) w pudełku typu dvd i skromną szatę graficzną, rzecz jasna w oparciu o oryginalne wydania tych dem. Zatem szału w tej kwestii nie ma, ale takowy jest z faktu, że te materiały się ukazały, przynajmniej w takiej formie. Przy dźwięku nikt nie grzebał, jest taki jak na oryginalnych taśmach, słychać delikatne trzaski itd. W tytułowym "Behind the Black Door" mam wrażenie, że taśma którą tu wykorzystano była już nieco skatowana. Ale wiecie co, ma to swój urok! Jak ktoś nie posiada kasetowych oryginałów, a pewnie sporo jest takich osób, to szczerze polecam! Brać i słuchać do upadłego!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz