Do rzeczy. Nie powiem, że nie czekałem na ten album, czekałem i to bardzo. Miałem niezaprzeczalną ochotę przekonać się w jakim kierunku pójdzie czy też ewoluuje muzyka jaką poznaliśmy na pierwszej płycie "Litourgiya". Koncept i klimat na równi oryginalne i fenomenalne, jak zresztą same utwory. Poprzeczka była postawiona wysoko i można było sobie pomyśleć, że lepiej i równie zaskakująco się już nie da. Przecząc temu srogo bym się pomylił. "Hospodi" zaskoczył mnie pozytywnie i udowodnił, że tak trafiony, muzyczny pomysł nie musi ograniczyć się do jednej płyty i potem się wypalić. Najnowszy album może nie bije debiutu, ale stoi z nim ramię w ramię i eksploruje nowe rejony w ramach tego samego konceptu.
Ponownie mamy album z jednym konkretnym motywem przewodnim. Tym razem padło na prawosławną liturgię śmierci wraz z towarzyszącymi jej ortodoksyjnymi obrzędami pogrzebowymi, modłami i pieśniami za zmarłych z zamierzchłej historii. Na całość misterium składa się intro oraz dziewięć utworów podzielonych na jakby trzy akty: Wozglas (Święte Wezwanie), Utro (Poranek) oraz Dien (Dzień). Płyta z każdym utworem nabiera rozpędu i pokazuje coraz to pełniejsze i coraz bardziej podniosłe, pełne patosu oblicze. Koniecznie trzeba słuchać jej w całości, a nie wybiórczo (takie było założenie). Wtedy efekt jest najlepszy. Teraz kwestia brzmienia. Jest dynamiczne, przestrzenne, ma o wiele więcej mocy, a co za tym idzie, jest bardziej przystępne w stosunku do debiutu. Taki zabieg wpływa też na przekaz zawartych tu kompozycji - miało być z rozmachem, już nie kameralnie. Nie jest to już spowita mrokiem i cieniem liturgia z zapomnianej cerkwi gdzieś na odludziu, a potężne misterium na miarę Ławry Troicko - Siergiejewskiej. Jeżeli taki właśnie był cel, to został on osiągnięty. Riffy na płycie nie są zbyt wyszukane, utrzymany jest prosty schemat, ale za to uformowany w bardzo efektowny sposób, nie brakuje odwołań do Metalowej klasyki. Trochę można się tu odnieść do struktur jakimi operował Bathory, niby prosto, a zagrane tak, że potęgi i epickości temu nie brak. Warto też wspomnieć, że poza tymi charakterystycznymi, złowieszczymi wokalami przez całą płytę przewijają się chóralne zaśpiewy, które już ostatecznie dopełniają pompatyczności i podniosłości całości odprawianego tu misterium śmierci. Najlepszymi reprezentantami każdej z trzech części na jakie podzielony jest "Hospodi" są "Wieczernia", "Polunoszcznica" (najbardziej nośna melodia z całego albumu) oraz wieńcząca album "Liturgija" (tutaj się dzieje!). Każdy z tych utworów może być brany jako wizytówka niniejszej płyty.
Podsumowując, materiał nie rozczarował, poszedł w swym koncepcie i estetyce krok dalej przedstawiając potężny i oryginalny muzyczny pejzaż skąpany w podniosłości, nietuzinkowym klimacie i wszechobecnym mroku. Polecam bezapelacyjnie!
https://www.facebook.com/Batushkaband/
https://batushkaofficial.com/
https://www.mystic.pl/intro/
https://www.metalblade.com/us/
English version:
At the very beginning of this review, I must make it clear that there will not be a dispute about the split in the band and any other plot, hate and issues that do not concern the music itself and the content of the album. Let us leave it to those who, because of the lack of other activities, deal with such issues. On Welcome to the Morbid Blog there was not, there isn't and there will not be a place for such things.
To the point. I will not say that I did not wait for this album, I waited as hell. I had an undeniable desire to hear in which direction it would go, how the music that we met on the first album "Liturgija" will evolve. The concept and atmosphere are equally original and phenomenal, as are the songs themselves. The bar was set high and one could think that it would be impossible to beat it. Saying yes to that, I would be wrong. "Hospodi" positively surprised me and proved that such musical idea does not have to be limited to one record and then burn out. The latest album may not beat the debut, but stands with it arm to arm and explores new areas within the same concept.
Again we have an album with one specific leitmotif. This time it is the Orthodox liturgy of death along with the accompanying orthodox funeral rites, prayers and songs for those who died taken from the shelves of history. The whole mystery consists of an intro and nine pieces divided into three acts: Wozglas (Holy Call), Utro (Morning) and Dien (Day). The album is gaining momentum with each song and shows more and more of its sublime, full of pathos face. It is necessary to listen to it in its entirety, not selectively (that's how it was meant to be). Then the effect is the best. Now the question of the sound. It is dynamic, spatial, has a lot more power, and hence, it is more accessible compared to the debut. Such move also affects the presentation of the compositions contained here - it was supposed to be in full swing, no more cameral. It is no longer a dark and shrouded liturgy from a forgotten church somewhere in a remote area, but a mighty mystery in a vein that can be compared to the Troitko - Sergeyevskaya Lavra monastery. If this was the goal, it was achieved. Riffs on the album are not very sophisticated, a simple scheme is maintained, but it is formed in a very effective way, there are clear references to Metal classics. You can relate a little to the structures that Bathory operated on, seemingly simple, but played in such a way that it do not lack power and epiciness. It is also worth mentioning that apart from these characteristic, ominous vocals, the choral chants, which finally complete the pomposity and sublimity of the whole mystery of death, pass through the whole album. The best representatives of each of the three parts to which "Hospodi" is divided are "Wieczernia", "Polunoszcznica" (the most catchy melody from the entire album) and the crowning "Liturgija" (now that's an epic stuff!). Each of these works can be taken as the showcase of this record.
To sum up, the album did not disappoint, it went in its concept and aesthetics a step further presenting a powerful and original musical landscape bathed in sublimity, extraordinary atmosphere and omnipresent darkness. Decisively recommended!
Oceniać w/w płytę bez patrzenia przez pryzmat konfliktu o pomysł i nazwę, to jak kupić białe skarpety z logo skaczącego kota w Turcji i mówić, że będzie się je oceniać czy wygodne bez patrzenia czy są to podróbki. Innymi słowy: łatwo wydać i nagrać płytę (i łatwo o rozmach) jeżeli jedzie się na cudzym pomyśle.
OdpowiedzUsuńKolesie są tak ortodoksyjni że musieli mieć własną schizmę :)
OdpowiedzUsuńi wcale bym się nie zdziwił gdyby ta cała szopka była
wyreżyserowanym scenariuszem mającym zapewnić lepszą promocję.
Bycie satanistą/zbuntowanym chrześcijaninem nikogo nie szokuje
udawanie geja też wyszło z mody,teraz czas na nowoewangelizację sceny metalowej prawosławiem,na kolejnych albumach prawdopodobnie będziemy mieli chrzest,bierzmowanie itd
A jakie znaczenie ma dla Ciebie ten konflikt? Nie Twoje pieniądze.
OdpowiedzUsuńPoza tym jak ktoś tu podrabia to Drabikowski sam siebie, bo Panihida brzmi trochę jak odpady z Liturgii. Bart jakby lepiej zrozumiał koncept zespołu i dobrze go rozwinął.
Cóż mnie to mocno pachnie Katem, a Drabikowski jest tu Luczykiem i w taką też stronę zmierza.
Przesłuchałem tego nowego "dzieła" i powiem tak:
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłem częścią tego stada które piało z zachwytu nad Liturgią
obecnie żadna z Batuszek nie robi na mnie większego wrażenia
niż ich/jej debiut.
Przerost formy nad treścią,piękne stroje i rekwizyty
w połączeniu z muzyką co najwyżej średnią.