niedziela, 2 grudnia 2018

Darkthrone- Panzerfaust (Moonfog Records 1995/ Peaceville 2018)

Obok "Transilvanian Hunger" to najsurowszy album Darkthrone, a i jeden z czterech najsłynniejszych w ich dorobku i definiujących ten gatunek oraz ową muzykę. Jest natomiast jedynym na którym nagrane zostały tak nienawistne, szorstkie, przepełnione chłodem wokale. Nocturno Culto, będący wtedy raczej gościem niż twórcą (w tamtym czasie Darkthrone praktycznie równał się Fenriz), położył tu jedne z najlepszych swoich linii wokalnych. Surowe nieokiełznane, takich nikt nie nagrał ani wcześniej, ani nigdy później. Całość kompozycji oraz nagranie wszystkich ścieżek instrumentów należała tu do Fenriza. Gościnnie, po raz drugi i już ostatni zagościł tu też Varg Vikernes w roli tekściarza. Mowa tu o ponurym, acz majestatycznym "Quintessence". Kolną cechą charakterystyczną "Panzerfaust" jest to, że chyba właśnie tu najbardziej słyszalne jest to jak zawsze ważną rolę w twórczości zespołu odgrywał Hellhammer/ Celtic Frost. Niemal każdy utwór jaki został tu zawarty zawiera pierwiastki i elementy struktur niesamowicie wyraźnie odnoszące się do wczesnych materiałów tej szwajcarskiej ekipy pod dowództwem Toma G. Warriora. Niezaprzeczalnym jest, że "Panzerfaust" wyznaczył wtedy nowe standardy jeżeli chodzi o Black Metal, a Darkthrone po raz kolejny pokazał kto tu rządzi. Swoją surowością, mizantropicznym charakterem i przeszywającym chłodem pokazał starą- nową ścieżkę powstającym wtedy jak grzyby po deszczu kolejnym zespołom. Warto również wspomnieć, że lata 94'-95' były dla Fenriza niesamowicie płodne jeżeli chodzi o jego muzyczne projekty jak i udzielanie się w innych zespołach. Prawdopodobnie dzięki temu "Panzerfaust" okazał się takim strzałem i tak inspirującym albumem. W owym okresie ukazała również druga płyta zarówno Isengard ("Hostmorke") jak i Neptune Towers ("Transmissions from Empire Algol"). Fenriz zagościł również na basie na "Kronet Til Konge" Dodheimsgard oraz zasiadł za garami jako Gribb na debiutanckim krażku Valhall "Moonstoned", o wspólnym projekcie z Satyrem jakim był Storm nie wspominając.
"Panzerfaust" w swojej estetyce pozostaje, moim zdaniem, albumem niedoścignionym jeżeli chodzi o wszechobecną piwnicę w brzmieniu i totalnie bezkompromisowy charakter kompozycji i poszczególnych jej elementów składowych. To kolejna karta księgi o tym czym niegdyś był Black Metal, co było jego pierwotną esencją.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz