czwartek, 27 kwietnia 2017

Ulver- Kveldssanger (Head Not Found 1996)

Dla mnie jedna z najwspanialszych płyt jakie kiedykolwiek zostały nagrane, a na pewno z tych przepełnionych emocjami i klimatem. Co prawda nie mamy tu do czynienia z metalem, bo Ulver zaserwował album czysto folkowy, akustyczny, ale jakże piękny i esencjonalny w swej wymowie. Osobiście uważam, że jest w nim o wiele więcej skandynawskiej atmosfery i ducha niż na nie jednym black metalowym albumie z tamtych stron.
"Pieśni Zmierzchu", bo tak tłumaczy się tytuł niniejszej płyty, to podróż w bezkres skandynawskich ostępów, wyprawa poprzez lasy, góry i jeziora, to muzyczne doświadczenie zaklętych w nich legend, historii i tamtejszej spuścizny kulturowej. Wystarczy zamknąć oczy, a obrazy będą malować się same. Dzieło niesie ze sobą niezliczone pokłady emocji, autentycznie można się w tej sztuce zatracić i przenieść myślami do kompletnie innej rzeczywistości. Dane jest nam poczuć zapach lasu, szum wiatru, zew odległych krain północy. To muzyczny, 13- utworowy poemat, który potrafi oczarować już od pierwszych dźwięków, i nigdy nie zdjąć ze słuchacza rzuconego raz zaklęcia.
Na "Kveldssanger" składają się przede wszystkim akustyczne gitary i mocny czysty wokal Garma (śpiewającego w języku staro- duńskim), które wspomagane są przez okazjonalny flet, wiolonczelę oraz perkusję (ostatni utwór i dosłownie szczątkowo). Dźwięki bardzo subtelne, nostalgiczne, aczkolwiek bardzo wyraziste, o konkretnym przesłaniu, budujące tą unikatową atmosferę płyty. Przebija przez to wszystko kunszt twórców, zarówno ten wykonawczy jak i kompozytorski. Jest to bezapelacyjnie dzieło w którym każda nuta, każda jej cząstka, jest niezbędna i żyje własnym życiem, nie ma tu nic zbędnego, ani nic dodania.
Śmiem twierdzić, że to najwybitniejsze, obok debiutanckiego "Bergtatt", dzieło Ulver. Nagrali płytę, jak na tamte czasy, niezwykłą, oryginalną i wręcz magiczną, idąc pod prąd realizując własne pomysły. Z pewnością nikt wtedy nie spodziewał się po nich takiego, czysto folkowego materiału. Jak dla mnie "Kveldssanger" nie wymaga rekomendacji, bo ten album zasiada na swym własnym tronie, z którego rządzi niepodzielnie! Mnie pochłonął i nadal pochłania, i to bez reszty!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz