sobota, 20 kwietnia 2019

Sarcofago- I.N.R.I. (Cogumelo Records 1987, 2017/ Greyhaze Records 2017)

Kolejny klasyk ekstremalnego grania i czołowa ekipa sceny z Belo Horizonte. Wpływ "I.N.R.I." na rozwój Metalowego podziemia końca lat 80-tych jest, mówiąc szczerze nie do podważenia. Muzyka Sarcofago połączyła ze sobą trzy gatunki- Thrash, rodzący się Death oraz Black Metal. Miała w sobie i nadal ma niezmierzone pokłady diabelstwa, agresji i ogólnego szaleństwa. W tamtym czasie byli poniekąd na szczycie swojej krajowej sceny undergroundowej prześcigając pod każdym względem Sepulturę (przynajmniej  moim zdaniem) mierzącą coraz bardziej w szersze grono odbiorców. Co istotne nikt przed Sarcofago nie zdobył się na taki daleko posunięty, bezpośredni ładunek bluźnierstwa i obalania wszelkich świętości towarzyszący samej muzyce, nawet Venom wyglądali przy nich jak kociaki. Ekipa z Belo Horizonte była też protoplastami późniejszego, Black Metalowego wizerunku poczynając od tzw. corpsepaintu, na wszechobecnych ćwiekach, skórach i gwoździach kończąc. Co do samej muzyki- zero kompromisów! Zero reżyserki, kreacji itd. Prosto w pysk! To była płyta, która przesunęła poprzeczkę ekstremy na kolejny pułap, wytyczyła nową ścieżkę. "I.N.R.I." to istna kanonada, mieszanka trzech wspomnianych stylów, w większości jeszcze raczkujących, z punkowym brudem, surowym brzmieniem i środkowym palcem wystawionym do wszystkich, którym album miałby sprawiać jakikolwiek dyskomfort.
Materiał rozpoczyna jeden z moich ulubionych riffów wszech czasów, mowa o "Satanic Lust". Motyw chwyta się momentalnie i potem na długo nie wychodzi z głowy. Ten riff, jak i cały kawałek, to dla mnie wizytówka nie tylko tej płyty, a generalnie całego Sarcofago. Wagner wydobywa z siebie z całą siłą ten swój skrzeczący, ostry wokal, a gitary przy kanonadzie perkusji tną niczym bicze samego czarta, Cała płyta to kopalnia tego wszystkiego z czego czerpał później wczesny Black Metal, a nawet Death Metal. Takie zespoły jak Mayhem, Darkthrone, Blasphemy czy Beherit do tej pory przyznają się do tego jak ogromny wpływ miał na ich sztukę wspominany tutaj album. To przystanek obowiązkowy na drodze każdego kto poznaje tę muzykę, jak i jej historię. To kolejne dzieło z tym z metką "must have"!





1 komentarz:

  1. Płyta, swego czasu, zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Powiem nawet, że się jej trochę przestraszyłem - ten smolisty, diabelski klimat niebezpiecznie mnie hipnotyzował. Teraz patrzę na nią z wielkim sentymentem.

    OdpowiedzUsuń