sobota, 5 sierpnia 2017

Blind Guardian- Follow the Blind (No Remorse 1989/ EMI 2007)

Wczesne albumy niemieckiego Blind Guardian to perfekcyjna mieszanka power, speed oraz thrash metalu z nieznacznymi, progresywnymi naleciałościami. Coś jakby wrzucić do jednego kotła takie grupy jak chociażby Testament, Metallica, Fates Warning, Forbidden, Iron Maiden czy Helloween i porządnie zamieszać. Zespołowi w swojej dziedzinie udało się stworzyć coś totalnie oryginalnego i niepodrabialnego, ich stylu i brzmienia nie da się pomylić z nikim innym, przynajmniej ja tak uważam. Ma w tym także spory wkład nietuzinkowa barwa głosu Hansiego Kurscha, oraz osadzona w fantastyce warstwa tekstowa (zwłaszcza w świecie stworzonym przez Tolkiena).
Nagrany w 1989 "Follow the Blind" jest naturalną, ale dojrzalszą i wyraźnie dopracowaną kontynuacją debiutanckiego "Battalions of Fear". Powstał album cięższy, bardziej agresywny (bardziej thrashowy od swojego poprzednika), dopracowany brzmieniowo i co więcej wprowadzający do historii grupy dwa nieśmiertelne klasyki z ich repertuaru, mianowicie "Banish from Sanctuary" oraz potężna "Valhalla" (w której gościnnie wystąpił na gitarze i wokalu sam Kai Hansen), utwory, które zespół grywa na koncertach regularnie po dziś dzień. Uważam, że i podniosły, a jednocześnie bardzo nośny i epicki "Hall of the King", także zasługuje tu na wyróżnienie. Największym atutem "Follow the Blind" jest ewidentnie bardzo solidna, mocna sekcja rytmiczna oraz fenomenalna praca gitar (solówki jak i same riffy takie, że klękajcie narody, po prostu porywające!). Płyta godna polecenia każdemu maniakowi metalowej klasyki lat 80-tych, oraz niemieckiej sceny metalowej tamtych lat. Obok Running Wild, Warlock i Helloween to dla mnie absolutny top.
Tak jak pierwszemu albumowi towarzyszyła konkretna trasa koncertowa, tak promocja "Follow the Blind" o dziwo ograniczała się tylko do regularnych, pojedynczych koncertów. Grupa znacznie więcej czasu poświęcała wtedy na próby i prace nad kolejnym materiałem. Po ukazaniu się winylowej wersji albumu zespół został poproszony o nagranie bonusowych kompozycji na kompaktową wersję płyty. Jako, że nie mieli żadnych utworów pozostałych z sesji, postanowili nagrać dwa covery. Tak oto na krążku znalazły się ich dobrze znane wersje kawałków Demon "Don't Break the Circle" oraz "Barbara Ann" zespołu The Regents.
Teraz kilka słów odnośnie przedstawionej poniżej reedycji. Wszystko byłoby super, serio, gdyby nie zwalony remastering. Czasem takie zabiegi wychodzą dobrze i płyta autentycznie zyskuje nową jakoś, ale w tym przypadku nie udało się tego osiągnąć. Brzmienie jest tu nieco płaskie, pozbawione pewnej głębi i niesamowicie sterylne, aż sztuczne. Oczywiście da się tego słuchać, ja jakoś z braku wybujałej wybredności daję radę, po czasie człowiek przywyka, ale w konfrontacji z oryginałem sprawa wypada naprawdę kiepsko. Jedynymi elementami, które ratują to wydanie to jego forma wizualna oraz ciekawe liner notes, zarówno od dziennikarzy muzycznych, jaki i samego zespołu. Niewiele, no ale zawsze to jakiś pozytyw. Jak jest szansa to zalecam sięganie po starsze wydania, pozwoli to w pełni delektować się tym genialnym materiałem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz