piątek, 24 kwietnia 2020

Wywiad z Hubertem "Nazgrimem" Olejarczykiem (Titan Mountain, Cosmique7)


Po niemal dwóch latach przerwy powracam do tematu wywiadów. Pojawiły się ku temu okazje, nowe możliwości i zamierzam z tego skorzystać, a przy okazji ponownie urozmaicić trochę zawartość bloga. Na pierwszy ogień idzie wywiad z Hubertem „Nazgrimem” Olejarczykiem (Titan Mountain, Cosmique7). Miał on pojawić się w drugim numerze Morbid Zine, ale niestety inicjatywa umarła ostatecznie i nieodwołalnie śmiercią naturalną, a wskrzeszać już tego truchła nie będę. Zatem tyle wstępu i zapraszam do lektury o dziejach Titan Mountain, przeszłych i obecnych.

1. Cześć, Nazgrim! Wreszcie możemy pogadać trochę o dawnych dziejach na łamach mojego bloga. Pierwsze, o co chcę Cię spytać, to rzecz jasna początki Twojego grania. Czego wtedy słuchałeś, co Cię najbardziej zainspirowało do wystartowania ze swoim własnym projektem? Jak dobrze pamiętam, był to chyba 1994 rok i Forest of Proud Slavs.

Witaj! Zacznijmy od tego, że w wieku jedenastu lat usłyszałem “And Justice For All“ Metalliki. Potem Kreator, Slayer, Destruction, Sodom... Zafascynowało mnie brzmienie tej muzyki i styl gry na gitarze. Potem usłyszałem Death Metal, jeszcze bardziej mnie opętało, no i w końcu usłyszałem norweskie, polskie i szwedzkie zespoły black metalowe, co zrobiło na mnie piorunujące wrażenie... Zapragnąłem tworzyć tę muzykę samemu. Zacząłem grać z kumplami w pierwszym zespole metalowym z Biłgoraja – Immortal Vision. Grałem tylko miesiąc i odszedłem, ale zostawiłem po sobie jeden utwór. Nagrali go na pierwszym demo, “Aquaritia“. Na gitarze uczę się grać od roku 1990 – zapomniałem o tym wspomnieć. Po Immortal Vision grałem z trzema kumplami w Act of Grace. Był to melodyjny Death Metal. Nagraliśmy na fatalnym sprzęcie reha, nie promowałem go nawet. Zespół został szybko rozwiązany. Następnie zacząłem już sam komponować, będąc pod silnym wpływem skandynawskiego Black Metalu. Nazwę zmieniałem kilka razy. Nie promowałem swojej twórczości przez kilka lat, tylko uczyłem się grać. Nagrywałem rehy, chyba dwa, i kasety z riffami, by ich nie zapomnieć, ale prawie nikomu tego nie puszczałem. Z czasem wypracowałem jakieś umiejętności i zacząłem nagrywać muzykę w lepszych warunkach.

2. Jak w tamtym czasie oddziaływała na Ciebie formująca się już prężnie scena black metalowa i wydarzenia z nią związane? Byłeś w stałym kontakcie z zespołami z naszej sceny lub sceny zagranicznej? W końcu, jak by nie było, byłeś jej częścią przez dobry kawałek czasu. Czy pisywałeś listy i wymieniałeś się taśmami, płytami, czy raczej niespecjalnie Cię to zajmowało?

Ta scena mocno oddziaływała na to, co tworzyłem i na moje teksty, ale równolegle nagrywałem rehy w innych gatunkach Metalu. Np. w 1995 roku nagrałem fatalnie brzmiącego reha doom metalowego „Blackness of the Sorrow”, nikomu nie wysłałem nagrań z powodu jakości dźwięku. Teraz chcę po latach nagrać to profesjonalnie pod nazwą obecnego projektu – Cosmique7. Przed rokiem 1997 nagrałem też reha death metalowego Ninnghizhidda, o czym nikt nie wie. Również jakość dźwięku była poniżej krytyki...
Wydarzenia w Skandynawii nie spowodowały, że zacząłem mieć kłopoty z prawem. Jestem muzykiem i to przez pryzmat twórczości chcę być postrzegany. Zgadza się, trochę trzymałem kontakt z ludźmi ze sceny ogólnie metalowej, wymieniałem się kasetami, to był piękny czas. Chociaż ja nie miałem środków na jakąś sensowną promocję, korespondencję na wielką skalę. Po latach zostało mi niewielkie pudło z listami, ale chcąc zaoszczędzić miejsca w pokoju, spaliłem je. Rozpędziłem się i w ogień poszedł nawet list od Petera z Vader czy Piotra Wawrzeniuka, który kiedyś bębnił w szwedzkim Therion. Przepadło zdjęcie Emperor. Ech, szkoda. Potem przyszedł czas, że zerwałem prawie wszystkie kontakty i dziś jestem samotnikiem, ale mam trochę fajnych przyjaciół.

3. Redagowałeś wtedy zina „Ripping Sky”, jak możesz to opowiedz o nim trochę. Miał naprawdę dobrą zawartość, uwzględniałeś w nim czołówkę nie tylko naszej, ale i skandynawskiej sceny. Czy miałeś jakieś inne projekty edytorskie tego typu, czy na „Ripping Sky” się skończyło?

Chciałem coś robić dla sceny, byłem głodny nowych kaset, stąd pomysł na zina. Dzięki za pozytywną opinię, ale po latach nie wszystko mi się podoba w tym wydawnictwie. Starałem się jak mogłem by wyglądało to ok, zarówno od strony merytorycznej jak i wizualnej. Ale to było dawno, widać było brak doświadczenia. Tym poza graniem się zajmowałem. Po latach, o ile mnie pamięć nie myli, zrobiłem kilka wywiadów do webzinów (nie pamiętam jakich), a ostatnio napisałem dwie recenzje moich ulubionych wirtuozów gitary.

4. W 1997 roku zmieniłeś nazwę swojego głównego projektu na Titan Mountain i pod tym szyldem nagrałeś szereg materiałów i dem na przestrzeni lat. Twoja muzyka stale ewoluowała, przyjmując coraz bardziej zaawansowane i bardziej skomplikowane, symfoniczne formy. Jednak Twoje pierwsze materiały z lat 90. pozostają mocno w klimacie, jak i estetyce wczesnego Emperor, Limbonic Art czy Odium, wciąż zachowując ogromny ładunek oryginalności. Czy faktycznie te zespoły były dla Ciebie ważne i w jakimś stopniu wyznaczyły ścieżkę dla Titan Mountain? Dlaczego zdecydowałeś się na właśnie ten bardziej melodyjny, symfoniczny Black Metal?

Dlaczego wtedy taką muzę robiłem? Bo wtedy tak czułem, to wyszło spontanicznie. Teraz gram całkiem inaczej, może nawet jak inny człowiek, niż jak w 1997 czy 2007. Ciągle się zmieniam. Chciałbym tu zaznaczyć, że kilka nigdy nieopublikowanych (nie wysyłałem ich do żadnych labeli) płyt demo z lat 2000-2004 zawiera muzykę prawie bez gitar. Eksperyment z klawiszami i perkusją. Powód? Sprzęt gitarowy mi szwankował, a nie miałem środków na zakup nowego. Nagrywałem więc na klawiszach w warunkach domowych, by coś tworzyć, te klawisze są inspirowane muzą filmową i Limbonic Art “Moon in the Scorio“. Nie czuję się jakimś odkrywcą nowych lądów w muzyce, może jeden MLP mi wyszedł tak, że mam przekonanie, iż to ma własny charakter. Większość mojej muzyki powstała z wyraźnym zarysem inspiracji. Za to lirycznie udało mi się stworzyć przez lata rozpoznawalny styl, to cieszy. Tylko prawie nikt się nie zetknął z tą twórczością, poza nielicznymi.

5. Od zawsze swoją muzykę tworzyłeś sam, będąc pod wypływem tylko własnych inspiracji. Czy wszystkie materiały Titan Mountain tworzyłeś w domowym warunkach, czy może miałeś jakieś doświadczenie ze studiem czy pracą z innymi muzykami?

W Titan Mountain zawsze wszystko sam komponowałem. Bębny, bas i klawisze są w części nagrań zaprogramowane. W tym roku na nowy MLP zaprosiłem dwóch wirtuozów z Japonii do nagrania solówek. Dwie osoby z Polski mają również nagrać swoje solówki gitarowe, ale i partie fletu poprzecznego. Czy doczekam się tych nagrań – zobaczymy. W moich oficjalnych nagraniach Lost Atlantida na bębnach gra właściciel studia Manek – Mariusz Kurasz, a w jednym utworze Ninnghizhidda bębni kumpel – Mirek Kowal. Co do pracy z innymi muzykami, to muszę jeszcze dodać, że w Cosmique7 na demo zaśpiewał niejaki Radek. W utworze Cosmique7 na piąty album (prace nad nim trwają) solo zagrał wirtuoz z Szwajcarii i na flecie poprzecznym kobieta z Polski. Między 1997 a 2001 nagrywałem kilka razy różną muzykę w kilku dość profesjonalnych jak na takiego amatora jak ja studiach. Nadal czuję się właśnie amatorem, który uczy się grać już dwadzieścia dziewięć lat.

6. Ważnym elementem Twojej muzyki były od samego początku elementy klawiszowe. W końcu doszło do tego, że niczym niegdyś Mortiis, powołałeś do życia poboczne projekty takie jak Rarog, Barad-Dur oraz Vampyric Hunger, skupiające się właśnie na atmosferycznym, ambientowym graniu, opartym właśnie o instrumenty klawiszowe. Opowiedz trochę o tych projektach. Czy nie pomylę się, stwierdzając, że twórczość Mortiisa faktycznie miała na Ciebie jakiś wpływ?

Nie mylisz się, właśnie pod wpływem Mortiisa nagrałem klawiszowe mroczne demo Rarog “Opowieść w Hołdzie Przodkom“ w 1995 – brzmienie było złe, ale muza, mam nadzieję, że okej. Barad-Dur to bardziej eksperyment z dźwiękiem niż muzyka, brzmi to ponuro. Vampyric Hunger zainspirowany był soundtrackami do horrorów.

7. Patrząc na stare zdjęcia, jakie robiłeś w ramach zarówno Titan Mountain, jak i pozostałych projektów, nietrudno zauważyć, że aspekt wizualny, wizerunek towarzyszący muzyce był dla Ciebie bardzo ważny. Czy faktycznie tzw. image był dla Ciebie tak istotny i traktowałeś go jako nieodzowny element swojej twórczości? Muszę przyznać, że miałeś tu niesamowite wyczucie i bardzo niewiele grup mogło się takowym poszczycić, tak dopracowanym. Czy wszystkie elementy outfitu wykonywałeś sam?

Dziękuję, że doceniasz moją pracę. Image jest dla mnie ważny, zawsze czerń! Do fotek Titan Mountain sam robiłem karwasze (pojedyncze ćwieki nawet z nitów), maczugi, drewnianą tarczę, róg, łuk, kołczan itd. Zależało mi na uzyskaniu ściśle określonej atmosfery na danym zdjęciu, po to to wszystko. Zrobiłem to kilka razy i zaspokoiłem potrzebę takiej ekspresji. Nie chcę całe życie się powtarzać. Z kolei wczesne fotki do Cosmique7 (odmieniona mutacja / kontynuacja Titan Mountain) są w skórzanych pancerzach, podoba mi się to, ale też już to zrobiłem i nie wracam do tego, tylko na płytach. Teraz mój image to skromna czerń, żadnych dziwactw. Chce zwracać na siebie uwagę głównie muzyką, na tym będę się skupiał.


8. Poza projektami, o których już wspomnieliśmy, na moment powołałeś do życia Ninnghizhidda, projekt death metalowy, który zaowocował w 1997 jednym demem – "Shadowface". Podziel się, proszę, wspomnieniami z nim związanymi i tym, co sprawiło, że postanowiłeś nagrać coś w tym stylu. Czy może była to swoista wycieczka do czasów, kiedy udzielałeś się w Act of Grace?

Nagrałem, jak mówiłem wcześniej, fatalny reh oraz jedno demo studyjne z niewielką pomocą kumpla. To nie była wycieczka w klimaty Act of Grace, tamten band był melodyjny, a Ninnghizhidda to coś w stylu Morbid Angel, z niewielkimi wpływami Black Metalu w pierwszym utworze. Lubię „Demo 1997” do dzisiaj. Nie było ono nigdzie wydane, jest z taką muzyką więcej osób lepszych ode mnie, nigdzie się z tym nie pcham.

9. Z tego, co pamiętam, gościnnie udzieliłeś się w szeregach Black Altar na materiale, który trafił na ich split z Vesania. Jak wspominasz tę współpracę i jak doszło do tego, że zgadałeś się z Shadowem?

To dawne dzieje. Nie pamiętam już, kto do kogo pierwszy napisał. Kilka razy wymieniliśmy się listami i nagraniami. Podszedłem do Shadowa w Krakowie na Mystic Festiwalu w 1999, bo pojawiłem się tam, by zobaczyć Emperor i Limbonic Art. Współpraca była w porządku, nagrałem dla nich chyba jakieś intra, z których do dziś jestem zadowolony. Split z Vesania jest udanym materiałem. Podobnie jak debiut. Późniejsze nagrania nie trafiają w mój gust.

10. Wiem, że szykują się jakieś wznowienia starych materiałów Titan Mountain. Możesz zdradzić, cóż to będzie i czy planujesz może kiedykolwiek reedycję swoich starych demówek? Są ludzie, dla których te materiały to spory sentyment i kawał historii.

Być może w tym roku ukaże się na vinylu „Above Fangs...“ – to by było już czwarte wydanie, ale zobaczymy, czy do tego dojdzie, wytwórnia jest z Japonii. Natomiast pewne jest, że w tym roku ukaże się digipak (z wypasioną książeczką z niepublikowanymi tekstami) MLP “Monumental Furious Shadow Metal“, zawierający demo z 1997 (remix) oraz nowy utwór w dwóch wersjach (z innymi solami i brzmieniami, jedna wersja jest bez klawiszy). Nawiasem mówiąc, jest to stary utwór z okolic połowy lat 90., w którego tchnąłem nowego ducha, przearanżowałem itp. Płyta wyjdzie sumptem mojej Artyrant Records. Wydawnictwo będzie wydane w niskim nakładzie. Ponadto, jako Artyrant Records zamierzam w 2020 wydać parę starych materiałów Titan Mountain, Cosmique7. Zobaczymy, czy to się uda. Nakłady niskie – od 50 do 100 sztuk.

11. Myślę, że tutaj zakończymy. Dzięki, Nazgrim, za Twój czas i za to, że zechciałeś odpowiedzieć na tych kilka pytań i podzielić się odrobiną wspomnień. Chylę czoła i ostatnie słowa zostawiam Tobie!

Wielkie dzięki za ciekawe pytania, mam nadzieję, że jesteś usatysfakcjonowany odpowiedziami. Jeśli
ktoś chce posłuchać trochę mojej muzyki, to na YouTube mam kanał nazgrim77. W odległej przyszłości pojawią się tam profesjonalne klipy Cosmique7, tzw. “playthrough“, oraz jeden lub dwa klipy Titan Mountain, ale na pewno płyta wyjdzie wcześniej niż klip. Muzyka, sztuka, wolność i indywidualne myślenie na zawsze!

Rozmawiał: Przemysław Bukowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz