piątek, 3 lutego 2017

"Venom zawsze był, jest i będzie zespołem dla mnie najważniejszym"- wywiad z Mirai Kawashima (Sigh)

1. Witaj Mirai! Z marszu ogromne dzięki, że zgodziłeś się podzielić z nami odrobiną faktów z przeszłości zespołu! Dobra, zatem do rzeczy. Chciałbym zapytać o początki Sigh. Kiedy zdecydowałeś się założyć zespół i jakie grupy miały w tamtym czasie na Ciebie największy wpływ. Wasze materiały demo to wciąż rejony thrash metalowe.

Sigh powstał oficjalnie w kwietniu 1990 roku, ale już wcześniej wspólnie grywaliśmy. Wtedy byliśmy czymś bardziej na wzór cover- bandu. Graliśmy kawałki Death, Whiplash, Destruction, Deathrow etc., aż pewnego razu wyszedłem z pomysłem aby zacząć pracować nad własnym materiałem i w ten sposób przekształciliśmy się w Sigh. Także tak, nasze dema zakorzenione są w thrashu lat 80-tych.

2. Czy w tamtym czasie uczestniczyłeś w globalnym tape- tradingu, wymieniałeś się zinami? Może zdarzyło Ci się kiedykolwiek wymienić listy czy nagrania z kimś z polskiej sceny?

Tak, siedziałem w tape-tradingu jeszcze zanim powstał Sigh. Kontaktów miałem naprawdę sporo, także w Polsce. W tamtym czasie bardzo ciężko było w Japonii o winyle z waszego kraju, pamiętam, że dzięki listom (niektóre dostawałem napisane po polsku) udało mi się zdobyć Kat, Dragon czy Imperator.

3. Cofnijmy się teraz w czasie do 1993 kiedy to wysłałeś "Requiem for Fools" Deadowi, a otrzymałeś odpowiedz od właściciela Deathlike Silence. Czy możesz podzielić się wspomnieniami z kontaktu z Euronymousem oraz współpracy przy wydaniu "Scorn Defeat"?

Po wypuszczeniu "Requiem for Fools" przez Wild Rags rozsyłałem je po całym świecie, niemal do każdej wytwórni w poszukiwaniu wydawcy, Deathlike Silence było wśród nich. "Requiem for Fools" było mocno inspirowane thrashem lat 80-tych, a wiadomo, w 1992 thrash był już przestarzały, liczył się death metal i grindcore. Deathlke Silence był jedynym wydawcą który się nami zainteresował, i tak, wysłałem taśmę do Deada, a odpowiedź przyszła od Euronymousa. Napisał mi, że Dead popełnił samobójstwo, on go znalazł, zrobił zdjęcia itd. To już powszechnie znana historia, ale wtedy nie miałem pewności czy mówił poważnie. Jakkolwiek był jedynym, który chciał wydać nasz materiał, także nie miałem specjalnie wyboru. Wtedy właśnie zdałem sobie sprawę, że w Norwegi ma miejsce odrodzenie starego, przesiąkniętego złem thrash metalu. Byłem szczerze zaskoczony. W Japonii wszyscy byli zainteresowani tylko i wyłącznie death metalem oraz grindcorem. Prawdopodobnie tylko ja i Yasuyuki z Abigail byliśmy tymi, którym brakowało w Japonii thrashu lat 80-tych. Złożyło się tak, że ludzie w Norwegii zaczęli myśleć podobnie. Wtedy, rzecz jasna, nie było internetu, także od czasu do czasu rozmawiałem z Euronymousem przez telefon. Zawsze bardzo lubiłem te rozmowy, ale moja matka już mniej ze względu na rachunki.

4. Dowiedziałem się, że w 1994 odwiedziłeś Norwegię, a przy okazji członków Ulver i Enslaved. Pamiętasz może coś z tamtego wypadu? Jaki wpływ miała norweska scena na Twój zespół, utrzymujesz jeszcze kontakt z muzykami których wtedy poznałeś?

To było interesujące przeżycie. Pograłem trochę z chłopakami z Enslaved, miałem okazję poznać Garma z Ulver, odwiedzić grób Euronymousa etc. Teraz, dzięki internetowi możliwe jest utrzymywanie tych dawnych znajomości. W ubiegłym roku Enslaved odwiedziło Japonię i pierwszy raz od 22 lat mogłem spotkać się z Ivarem. Kiedy pierwszy raz się widzieliśmy, wtedy w Norwegii, miał 17 lat! Dziwnie się czułem, coś jakby deja vu.

5. W 1995 wydaliście niesamowity "Infidel Art". Był już kompletnie inny niż waż debiut, pełen różnych wpływów, wszechobecnych klawiszy oraz tego unikalnego teatralnego charakteru, który popchnięty tu został jeszcze dalej w porównaniu z pierwszą płytą. Co za tym stało i co zainspirowało was do stworzenia takiego dzieła? Czy masz jakieś wspomnienia związane z procesem nagrywania tego materiału?

Stało się to z dwóch powodów, a może bardziej z naturalnego progresu. Pierwszy z nich to zakup nowego syntezatora, który potrafił kopiować prawdziwe orkiestralne brzmienie (przynajmniej jak na lata 90-te). Druga sprawa to fakt, że zacząłem uczyć się teorii muzyki. Podczas nagrywania "Scorn Defeat" byłem kompletnie zielony, a i nie posiadałem takiego sprzętu. Dlatego procesy nagrywania i tworzenia obu tych albumów tak się od siebie różnią. Rejestrowaliśmy "Infidel Art" analogowo, zero pro toolsów czy temu podobnych, było to niesamowicie męczące. Jak wracałem ze studia do domu to z marszu zasypiałem.

6. "Infidel Art", jak także epka "Ghastly Funeral Theatre" oraz dwa następujące po niej albumy, wydany został przez brytyjską Cacophonous Records. Jak nawiązaliście kontakt z Nihilem i czy zadowoleni jesteście z jego pracy? Wydaje mi się, że wciąż jesteście w bardzo dobrym kontakcie.

Po wydaniu "Scorn Defeat" czekało na nas ponad 10 propozycji na wydanie kolejnej płyty. Wahałem się pomiędzy Candlelight, a właśnie Cacophonous bo tylko od tych dwóch wydawców otrzymaliśmy konkretne i poważne oferty. Ostatecznie padło na Cacophonous bo lepszy był z nimi kontakt, szybciej odpisywali. Ironicznie, po 20 latach istnienia, wróciliśmy do Candlelight.

7. W 1994, a potem w 2008 wydaliście swoje własne hołdy dla Venom, pierwszy nagrany na żywo, a drugi w studio. W kwestii materiału z 2008, kto był pomysłodawcą tego wydawnictwa? Nie da się ukryć, że Venom jest wciąż wśród najważniejszych dla Ciebie zespołów.

Wtedy dołączyła do zespołu Dr. Mikannibal i chcieliśmy w jakiś sposób przedstawić ją fanom. Napisanie materiału na nowy album zajęłoby sporo czasu zatem wyszedłem z pomysłem nagrania kolejnego hołdu dla Venom. Tak, Venom był, jest i zawsze będzie zespołem dla mnie najważniejszym. Zdarzyło nam się grać u boku Venom parę lat temu na jednym z festiwali w Finlandii, a ostatnio dzielić scenę z Venom Inc. gdy odwiedzili Japonię. W obu przypadkach to było niesamowite przeżycie.

8. Ciekaw jestem jak istotne jest dla Ciebie dziedzictwo i kultura Twojego kraju podczas tworzenia muzyki Sigh. Oczywiście pewne tego elementy widoczne są chociażby na okładkach waszych płyt.

Tak jak wspomniałeś używaliśmy wielokrotnie sztuki japońskiej na potrzeby okładek naszych płyt oraz samych tekstów. Aczkolwiek muzycznie nigdy nie dążyłem do tego aby brzmieć po japońsku. Dla mnie metal jest 100% zachodni, chociaż zdaję sobie sprawę, że i tak to co tworzyłem mogło mieć namiastkę japońskiego wydźwięku nawet jeżeli sam tego nie chciałem. Mówimy i myślimy po japońsku, także siłą rzeczy nasza muzyka zawiera jakąś tego namiastkę. Przez to brzmimy inaczej niż zachodnie zespoły.

9. Jeżeli chodzi o Black Metal, czy są jakieś zespoły, płyty, które szczególnie Cię inspirują, do których często wracasz?

Wychowałem się na thrashu lat 80-tych, dlatego najczęściej wracam do wydawnictw właśnie z tamtych lat. Prawdopodobnie wskazałbym "Into the Pandemonium" Celtic Frost, ta płyta jest dla nas jednym z największych źródeł weny twórczej.

10. Jako kolekcjoner muszę zapytać o pewną rzecz, czy są szanse na bardziej oficjalne wznowienia waszych pozostałych płyt z katalogu Cacophonous w najbliższej przyszłości? Jakby nie było niektóre z nich już ciężko dostać.

Myślę, że są realne szanse. Cacophonous planuje wznowić wszystkie albumy Sigh, które wydali.

11. To wszystko! Dzięki za wywiad i poświęcony czas! żywię nadzieję zobaczyć was kiedyś na koncercie w naszym kraju. Aby zaspokoić tradycję, ostatnie słowa należą do Ciebie!

Dzięki również! Fajnie by było kiedyś u was zagrać! Byliśmy po sąsiedzku nie raz, ale do Polski nie mieliśmy jeszcze szansy zawitać.

Rozmawiał: Przemysław Bukowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz