piątek, 17 lutego 2017

Darkthrone- Soulside Journey (Peaceville 1991/2016)

Nagrany w 1990, a wydany w styczniu 1991 roku debiutancki "Soulside Journey" to jedyny, poza materiałami demo, album Darkthrone związany ze sceną death metalową. Ale za to jaki! Bez zbędnego kręcenia mogę powiedzieć, że to jeden z moich dwóch ulubionym death metalowych krążków jakie kiedykolwiek zostały wydane!
"Soulside Journey" nagrano w słynnym, sztokholmskim studiu Sunlight z Tomasem Skogsbergiem za konsoletą, w miejscu gdzie w owym czasie nagrywały prawie wszystkie zespoły ze Szwecji. Pierwotnie planowano zarejestrować materiał w studiu Creative (gdzie Mayhem powołało do życia swój "Deathcrush"), w ich rodzinnym Kolbotn, ale niestety, jak to zwykle z powodów finansowych, nie było to możliwe. Potrzebne było 25 tys. koron, a zespół dysponował tylko 10-cioma. Na czas pobytu w Szwecji załoga Darkthrone przygarnięta została przez chłopaków z Entombed, którzy służyli im radą i pomocą podczas rejestrowania albumu. Uffe został wspomniany we wkładce do płyty jako współproducent partii gitar.
Tak oto powstał majstersztyk, można powiedzieć, technicznego death metalu inspirowany wczesnymi dokonaniami takich grup jak Morbid Angel, Nocturnus (jak podkreśla sam Fenriz drugie demo owego zespołu miało na nich ogromny wpływ), Necrophagia czy Autopsy. Pojawiają się także, jak to zwykle u Darkthrone, przemykające niczym cienie echa Celtic Frost. Płyta ma przyciągający, specyficzny, grobowy klimat, szorstkie, aczkolwiek mocne brzmienie. Cholernie wciąga, a grafika z okładki nadaje jej odbiorowi jakby metafizycznego, astralnego klimatu, niekończącej się wędrówki przez ponure i puste przestrzenie. Nie znajduję drugiego albumu o podobnej atmosferze, wywołującego takie emocje i skojarzenia. Powplatane w kompozycje elementy klawiszy dodają wszystkiemu smaczku. Nocturnus zrobił swoje ;). No i te solówki Teda, masakra! Intryguje mnie, od tak po prostu, bo lubię każdą z odsłon tego zespołu, jak mogłaby wyglądać kariera Darkthrone gdyby jednak zamiast następującego później"A Blaze in the Northern Sky" zarejestrowali porządnie "Goatlord"... Cóż, chyba nigdy się tego nie dowiemy, ale ciekawość pozostaje ;)
Poniżej przedstawiam jubileuszowe wydanie tego iście wybitnego dzieła, którym uraczył nas w ubiegłym roku Peaceville. Dostajemy ładny, 2-płytowy digibook z dodatkowym dyskiem z komentarzami Fenriza do każdego z utworów, oraz książeczkę wypełnioną fotografiami zespołu z tamtego okresu. Trudno o lepsze wydanie tej płyty. Czapki z głów, cudo!
Co tu dużo mówić, "Soulside Journey" nie trzeba polecać, ani zachwalać, to zabieg kompletnie zbyteczny. Ta płyta powinna znajdować się w każdej szanującej się metalowej kolekcji, bezapelacyjnie!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz