niedziela, 19 lutego 2017

"(...) Był to rzecz jasna metal, ale jakoś tak finezyjnie wywrócony tył na przód, jak sweter (...)"- wywiad z Fenrizem (Darkthrone)

1. Witaj Fenriz! Z marszu dzięki, że zgodziłeś się odpowiedzieć na kilka moich pytań! Tak na początek, co ostatnio przykuło Twoją uwagę jeżeli chodzi o muzyczne nowości, mam na myśli nie tylko metal, co mógłbyś szczególnie polecić?

Ciężko jest mi cokolwiek zarekomendować nie znając gustu osoby pytającej. Prawdę mówiąc nikt nie ma zielonego pojęcia jak szeroki i dziwny jest mój gust muzyczny, nawet nie ma sensu tego tłumaczyć, stale jestem źle rozumiany. Tak dla przykładu, w ostatnim poście na "Band of the Week" próbowałem sklecić coś w temacie heavy metalowych albumów których ostatnio słuchałem najczęściej, tych które wyszły w 2016, i spytałem innych, które były ich faworytami. Pierwsza sprawa to to,że zaczęli tworzyć listy zawierające różne odmiany metalu, a jak sam widzisz pytałem o heavy metal. Myślę, że ich mózgownice są kompletnie wyprane za sprawą przyzwyczajenia to wszelakich list typu "best of", że z automatu sami zaczynają takie tworzyć. Wcale o takowe nie prosiłem, zadałem też proste pytanie o to czego ostatnio słuchają najczęściej. To z racji tego, że przypadkowo często słuchamy tego czego wcale nie wrzucilibyśmy jako swój top. Jakiś album który wyjątkowo nas oczarował, mający w sobie coś wyjątkowego co sprawia, że wciąż chce się do niego wracać, a jednocześnie taki którego obiektywnie nie można by zaliczyć do najlepszych. Jestem typem samotnika, moją głowę wciąż wypełniają przeróżne przemyślenia, zagwostki dotyczące muzyki, przywykłem już do unikania spowiedzi ze swoich wniosków na tym tyle, że i nawet w wywiadach niczym specjalnie się nie dzielę.
Co się tyczy tego czego lubię słuchać najbardziej, to jest to czasem tak odległe od gustów innych osób , że lepiej po prostu nie wchodzić na ten temat. W pierwszej kolejności radochę sprawia mi słuchanie pewnych albumów z lat 60-tych jako że lubię brzmienie z tamtego okresu, ale zarówno wtedy jak i dziś występowały pewne tzw. lagi. Co mam przez to na myśli? Chodzi o technikę studyjną. Eksploracja dźwięku odbywała się w niektórych miejscach szybciej niż w innych. Także dla przykładu, nagrania z Indii z 1969 mają brzmienie, które występowało w Stanach w latach 50-tych, a nawet 40-stych. Zatem trudno być tu precyzyjnym.
Dwa heavy metalowe albumy z 2016, które najczęściej gościły w moim odtwarzaczu to Angel Sword- "Rebels Beyond the Pale" oraz Demon Bitch- "Hellfriends". Ale czy znaczy to, że uważam je za najlepsze? Sam już nie wiem. Prawdopodobnie albumy Sumerlands oraz Eternal Champion zaliczyłbym do tych najbardziej udanych jeżeli chodzi o heavy metal wydany w ubiegłym roku. Cóż, życie wciąż nieprzerwanie płata nam figle.

2. Teraz cofnijmy się w czasie do momentu nagrywania waszego debiutu "Soulside Journey". Z tego co wiem w studiu Sunlight towarzyszyli wam Nicke oraz Uffe z Entombed. Czy masz jakieś szczególne wspomnienia związane z tamtą sesją?

Wszystko zaczęło się od listu który Nicke napisał do mnie w 1987 pytając o demo "Black Death" na potrzeby swojego zina Chickenshit (zine nigdy się nie ukazał, ale dzięki chęci zrobienia takowego dostał masę demówek od zespołów o których planował napisać). Później przesłał mi na taśmie rehearsal Nihilist, który niesamowicie mi się spodobał, na tyle, że nie mogłem przywyknąć do wokali, które pojawiły się na następnych demówkach. A na pewno nie do głosu LG haha. Od tamtego czasu byliśmy w stałym kontakcie, wymieniliśmy mnóstwo taśm. W końcu udało nam się zdobyć kontrakt, a co za tym idzie pojawiła się kwestia nagrania debiutanckiego albumu. Planowaliśmy zrobić to w lokalnym studiu Creative, ale okazało się, że owa przyjemność kosztować będzie 25.tys koron. Dysponowaliśmy kwotą tylko 10 tysiaków, a i nie mogliśmy liczyć na pomoc naszych rodzin w tej kwestii. Tak oto musieliśmy wybrać się na nagrywanie do Szwecji zamiast zrobić to u siebie w Creative (Mayhem nagrało tam swój "Deathcrush"!). Z powodu wspomnianego kiepskiego budżetu zdani byliśmy na studio Sunlight, ale przynajmniej mogliśmy za darmo pomieszkiwać u Uffe i Nicke'go, za co jesteśmy im dozgonnie wdzięczni. Uffe pomagał nam odrobinę także podczas sesji nagraniowej. Nie pozwolono mi przywieźć moich bębnów do studia, jako że Skogsberg miał tam własną perkusję elektroniczną. Strasznie nie podobało mi się jej brzmienie, generalnie caly ten sprzęt to okropność. To wszystko z założenia miało powstać w Creative w Kolbotn, a nie tam. Grrr.
Czas ten spędziliśmy głównie z Nihilist, wtedy już Entombed, cały tydzień, mieliśmy okazję poznać gości z Treblinka i razem wybrać się na koncert Skull. Przemieszczaliśmy się przede wszystkim kolejką, byli tacy jak ja i wszędzie jeździli transportem publicznym. Z resztą w moim przypadku nie uległo to zmianie do tej pory. Nigdy nie brałem pod uwagę wyrobienia sobie prawa jazdy, nie miałem takiej potrzeby.

3. Czy mógłbyś przybliżyć jak zaczęła się wasza współpraca z Peaceville, która trwa po dzień dzisiejszy? Czy zawsze byliście zgodni? Przy "A Blaze in the Northern Sky" nie obyło się bez drobnych zgrzytów.

Tak, podpisali kontrakt z zespołem death metalowym i chyba nawet podobało im się brzmienie "Soulside Journey" (!). Na kolejny album mieliśmy już kwotę 25 tys. zatem mogliśmy wreszcie nagrywać w Creative, mieć nad wszystkim kontrolę. Nowej płycie nadaliśmy brzmienie black metalu lat 80-tych, co było dla Peaceville lekkim szokiem. Chcieli abyśmy ponownie zmiksowali album. Nie zgodziłem się, powiedziałem, że w takim razie wyda to Euronymous w barwach swojej Deathlike Silence, miał już na koncie Merciless- "The Awakening". Wtedy Peacville stwierdziło, że starci twarz jeżeli pozwoli młodemu zespołowi opuścić ich wydawnictwo, także ostatecznie dali nam wolną rękę. Jak się okazało było to dobre zarówno dla nich jaki i dla nas.
Aby zdobyć kontrakt wysłaliśmy im demo "Cromlech", jakoś pod koniec 1989, ale nie byli nim zainteresowani. Wtedy zacząłem ich błagać aby go posłuchali raz jeszcze, byłem pewien, że nie robiąc tego popełniają błąd. W końcu dzięki mojemu nagabywaniu przygarnęli nas pod swoje skrzydła, szczęściem dla nich i dla nas.

4. Jak wspominasz okres wydania wspomnianej w poprzednim pytaniu płyty? Mam tu na myśli nie tylko proces jej powstawania, ale i to co się działo na norweskiej scenie. Czy przypuszczałeś jak ważny dla gatunku stanie się "A Blaze in the Northern Sky" (mimo faktu, że nie jest to do końca album black metalowy)?

W tym momencie prosisz mnie o napisanie całej książki, nawet ostatnio takową wydaliśmy, no ale oczywiście po krótce przybliżę tą historię. Nie, nie oczekiwałem, że wielu ludzi załapie ten album. Spodziewałem się zauważenia wielu wciąż death metalowych elementów. Czas studyjny jaki mieliśmy zarezerwowany w Creative w 1991 był przeznaczony na nagrywanie "Goatlord", a nie czegoś kompletnie nowego. Mieliśmy czas na napisanie tylko 3 nowych kawałków, które były czysto black metalowe, a pozostałe, które się tam znalazły musieliśmy w pośpiechu przerobić na potrzeby płyty. Lata 90-91 były dla nas bardzo stresujące i wypełnione pracą nad muzyką. "A Blaze in the Northern Sky" nagraliśmy dokładnie w tym samym czasie kiedy Euronymous otwierał Helvete w Oslo. Sklep mieścił się zaraz obok mojego miejsca pracy (pracę na poczcie w śródmieściu Oslo rozpocząłem w październiku 1988), dużo czasu spędzałem wtedy w Elm Street Rock Cafe, jakoś od lipca 1991 bywałem tam dosłownie kilka razy w tygodniu. Także do Helvete zacząłem zaglądać regularnie. Pozostali ludzie ze sceny raczej nie mieli stałej pracy, może poza gośćmi z Immortal, ale reszta nie. Poniekąd jest to jakieś wytłumaczenie wszystkich tych przestępstw, które miały wtedy miejsce. Miałem na głowie zespół i pracę, także byłem mocno zajęty i nie pakowałem się w żadne kłopoty, dodam jeszcze, że na początku 1992 wziąłem ślub.

5. Jak to się stało, że swojego czasu postanowiłeś wystartować z takim projektem jak Neptune Towers? Inspiracje są raczej oczywiste, chodzi mi o sam fakt nagrania muzyki tak poniekąd trudnej w odbiorze. Jak to było z wydaniem obu albumów i jaki był na nie odzew? Jak te płyty oceniasz z perspektywy czasu?

Sporo siedziałem w muzyce Klausa Schulze, sprawiłem sobie syntezator i zacząłem sprawdzać jego możliwości, eksperymentować z dźwiękami. Wynikiem tego są dwa albumy wypełnione kosmicznymi brzmieniami, i żeby nie drążyć zbytnio tematu ochrzciłem je mianem "kiepskich dem Klausa Schulze". Niezbyt lubię mówić o muzyce samej w sobie. W swoich audycjach po prostu puszczam muzykę, mówienie o niej zbyt wiele nieszczególnie mi leży. Za dużo kłębi mi się w głowie w tym temacie, także gdybym miał mówić o muzyce musiałbym to robić bez przerwy, wciąż słuchając, co niestety samemu słuchaniu nie sprzyja haha.

6. Jakoś ponad rok temu wystartowałeś z "Radio Fenriz", które jest istną kopalnią nie tylko metalowych brzmień. Co spowodowało, że wyszedłeś z taką inicjatywą? Jest jeszcze przecież "Band of the Week".

Przygotowań do tego było sporo. Zacząłem dokładnie 2 lata temu. Od czasu rozpoczęcia działania na myspace w 2006 zacząłem dostawać coraz więcej i więcej nagrań od zespołów z całego świata, jak zwykle podziemne rzeczy. Później, jakieś 4 lata temu zostałem zapytany czy nie miałbym ochoty dołączyć do "normalnych" kręgów regularnie otrzymujących materiały promo. Jako, że do tamtej pory spoglądałem na metal ze swojej własnej perspektywy, chciałem spróbować czegoś nowego, zobaczyć jak inni postrzegają temat. Zacząłem dostawać tony promówek. To czego nie skasowałem zapisywałem, robiłem notatki, wrzucałem na swoją mp3-kę i chodziłem do roboty słuchając, jak z resztą zwykłem robić na co dzień. Obecnie wyrobiłem sobie już system oceny tych materiałów. 2 lata i 2 miesiące temu przyjąłem ofertę dołączenia do soundcloud-u magazynu Deaf Forever (pracuję dla tego pisma) i raptem okazało się, że mam do przesłuchania jakieś 1100 promówek rocznie. "Band of the Week" powstał na potrzebę podziemnych materiałów. Odkryłem, że rynek muzyczny uległ zmianie, wydawców jest więcej niż kiedykolwiek, a zaproszenia do promocji mogą dotyczyć wszystkiego, nawet dem na taśmach. Dlatego też dziennikarze i magazyny dostają więcej materiałów niż kiedykolwiek wcześniej, a co za tym idzie także ja.
Raptem nagromadziło mi się tego tyle, że ciężko było to ogarnąć. Miałem swój własny system oceny i tylko "Band of the Week" żeby promować to co mi się spodoba. Jedna strona przestała wystarczać. Stratą czasu było ocenianie tych materiałów bez możliwości ich promowania. W tym samym czasie Ted do spółki z Peaceville założyli profil Darkthrone na facebooku i zasugerowali żebym i ja stworzył swój własny aby móc tą stronę administrować. Kurde, to i ja muszę być na facebooku? No dobra, ale oznacza to, że powstaje kolejne miejsce gdzie będę mógł rozpowszechniać muzykę, zrobić podkast radiowy którego odbiorcami byliby ludzie obserwujący stronę Darkthrone oraz "Band of the Week". Wszystko wyszło świetnie i już po 4 audycjach na soundcloud statystyki pokazały, że mam odbiorców w 50 różnych krajach (statystyki na soundcloud zatrzymują się na 50, także jest prawdopodobieństwo, że tych krajów jest o wiele więcej, zatem pomysł wypalił).
Po 2015 moje moce przerobowe odnośnie słuchania muzyki osiągnęły szczyt. Z końcem 2016 zmuszony byłem zrezygnować z wielu zaproszeń do otrzymywania materiałów, także teraz dostaję ok. 800-900 rocznie. Uwierz, zacząłem już dostawać od tego kręćka, serio. Ze względu na zdrowie musiałem trochę przystopować. Jestem tylko człowiekiem, mam na głowie dwie prace, a promówki oraz radio Fenriz to działalność fanowska, coś na czas wolny. Nic na tym nie zarabiam, a i nie ma nikogo kto by mi w tym pomagał. Magazyny które dostają jakieś 1400 materiałów mogą to rozłożyć na pracowników, a ja ogarniam to wszystko sam.

7. Twoje zamiłowanie do Hellhammer/ Celtic Frost jest powszechnie znane, miało i nadal ma spory wpływ na Darkthrone. Pamiętasz moment kiedy po raz pierwszy zetknąłeś się z muzyką Toma G. Warriora?

W 1986 miałem fazę na długie epickie kompozycje, takie najbardziej mnie zajmowały. cokolwiek trwało więcej niż 6 minut budziło moje zainteresowanie. Coś takiego przyuważyłem w sklepie na tylnej części okładki do "To Mega Therion", także podszedłem do lady żeby sobie posłuchać. Nie słyszałem czegoś takiego nigdy przedtem, był to rzecz jasna metal, ale jakoś tak finezyjnie wywrócony tył na przód, jak sweter, w Norwegii mówimy na to: Det var på Vranga. Nie oglądając się za siebie szybko nabyłem resztę dyskografii Celtic Frost, który stał się dla mnie główną inspiracją aby założyć swój własny zespół. Jak boska by nie była ta grupa riffy miała proste. Nie byłem ani dobrym perkusistą, ani gitarzystą, ale pomyślałem sobie, że tego mogę spróbować. Celtic Frost nie był moją jedyną inspiracją, było ich w sumie tak wiele, że ciężko zliczyć.
"Into the Pandemonium" jest świetnym albumem, ale to krok w trochę inne rejony rzecz jasna, Tom G Warrior pokazuje nam tutaj swoje różne inspiracje i to kim był w tamtym czasie, tak myślę. Celtic Frost był wcześniej chodzącym ideałem, "Into the Pandemonium" jest jak miasto, pełne różności. Pamiętam, że nie lubiłem swojego czasu refrenu do "I Won't Dance". To był mój problem jeżeli chodzi o tą płytę. Taki "One With Their Pride" już nie, podobał mi się ten typ brzmienia maszyny perkusyjnej od czasu typowego hip-hopu lat 83-84 którego przykładem jest płyta "Beat Street" oraz film o tym samym tytule. No ale nie jest to moja ulubiona kompozycja Celtic Frost haha.

8. Biorąc pod uwagę wszystkie albumy w których nagraniu brałeś udział, i mam na myśli nie tylko Darkthrone, to które są dla Ciebie najważniejsze, z których jesteś najbardziej zadowolony?

Myślę, że "Under a Funeral Moon".

9. Okładki płyt "F.O.A.D.", "Dark Thrones and Black Flags" oraz "Circle the Wagons" zdobi zombiak stworzony przez Dennisa Dreada. Kto był pomysłodawcą i dlaczego nie pociągnęliście tego konceptu dalej? Był naprawdę trafiony!

Ted stwierdził, że nie powinniśmy już dalej tego ciągnąć, a zobaczyć jak jesteśmy postrzegani poza własnym podwórkiem. Wtedy Dylan Hughes znalazł dla nas grafikę na kolejny album, a potem ja prywatną fotkę na "Arctic Thunder". Ten cały Mr. Necro był pomysłem wspólnym, moim, Teda oraz Dennisa. Chciałem mohawka takiego jak szkielet na okładce płyty Slaughter- "Strappado", Ted chciał żeby pojawił się w tym wszystkim hełm, także jak widzisz trudno to było ze sobą pogodzić, mohawk i hełm?! Hahaha. Ten koncept w połowie lat 90-tych wyszedł by o wiele lepiej. Teraz mamy już sporo albumów na koncie, a z wiekiem chce się aby te okładki były różne, żeby można było je jakoś oddzielać. Do wspomnianych odnoszę się obecnie jako do Trylogii Dennisa Dreda, nawet jeżeli nie było to zamierzone. Ted także znał Dennisa i był z nim w kontakcie. Dennis odwiedził mnie i moją żonę kilka lat temu i wspólnie wybraliśmy się na rajd pieszy po lesie, dołączył do mnie na kilku treningach piłki nożnej, wspólnie odwiedziliśmy także muzeum wikingów. To bardzo miły facet ze świetnym gustem muzycznym. No ale mniejsza o to. Ted chciał abyśmy przystopowali z tymi okładkami na jakiś czas. Rok temu zasugerował jednak żeby zwrócić się do Dennisa po kolejne, ale obecnie uważam, że najlepiej zostawić to tak jak jest, w formie trylogii, żeby nie robić już bałaganu. Niemniej jednak nie mam zielonego pojęcia co pojawi się na okładce do kolejnej płyty.

10. Skoro wspomniałem już między innymi "Circle the Wagons" to chciałbym spytać o historię stojącą za instrumentalnym "Brann Inte Slottet". Intryguje mnie ten kawałek i zawsze wzbudza sporo nostalgii.

W pewnym momencie, podczas gdy oglądałem w kinie stary norweski film "Applekriget", tłum na ekranie zaczął skandować "Brann Inte Slottet!". Raptem, ni stąd ni zowąd zacząłem układać w głowie przykładowy riff i perkusję do tego co słyszałem, tak powstał ten utwór. Jestem z niego całkiem zadowolony. Nostalgia jest jednym z tych uczuć, które stale mi towarzyszą, ale nie jestem przekonany czy przekłada się to na muzykę jaką tworzę, to kawałek instrumentalny, a nostalgię najczęściej zawieram w tekstach.

11. Na koniec pragnę jeszcze spytać o ostatnie, jubileuszowe reedycje waszych starych albumów. Nie ukrywam, że bardzo spodobał mi się pomysł tych bonusowych dysków z Twoimi komentarzami do każdego z materiałów. Fajnie się tego słucha i sporo można się dowiedzieć, coś takiego stymuluje do szerszych refleksji nad muzyką. To był Twój pomysł?

Tak. Zwykle dyski z komentarzami dołączane są do filmów na dvd. Wpadłem zatem na pomysł aby przenieść ten koncept w świat muzyki. Wytwórnie zwykle pytają nas o bonusowe materiały na potrzeby reedycji, a zwykle nie mamy skąd ich wziąć. Zawsze nagrywaliśmy tylko to co potrzebne było na album. Musiałem zatem zastanowić się nad jakimś ciekawym bonusem i tak zrodził się ten pomysł.

12. Tak oto dotarliśmy do końca. Raz jeszcze ogromne dzięki za Twój czas i wszystkie odpowiedzi. Finał zostawiam Tobie!

"The Wall" Pink Floyd ma naprawdę genialnie brzmiącą perkusję!


rozmawiał: Przemysław Bukowski



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz