poniedziałek, 17 września 2018

Frontside- Zmartwychwstanie (Mystic Production 2018)

Po dwóch ostatnich płytach poruszających inną estetykę i odwiedzających nieco inne rejony metalu/ rocka niż te po których zespół poruszał się od niemal początku grania, Frontside powraca na tory sprzed niemal 10 lat. I to z jakim hukiem! Mi wystarczył premierowy "Bez przebaczenia" aby z marszu zaklepać sobie kopię płyty i być niemal pewnym, że będzie to muzyczna uczta. Fanem Deathcore/ Metalcore nigdy nie byłem, ale Frontside już od wielu lat jest zespołem do którego mam jakiś ukryty sentyment i do którego żywię spory szacunek  i upodobanie. Na płytach od "I Odpuść Nam Nasze Winy" po "Zniszczyć Wszystko" zawsze coś dla siebie znajdowałem. "Zmartwychwstanie" nie dość, że jest albumem który obudził we mnie chęć powrotu do tamtych materiałów, to jeszcze sprawia wrażenie jakby był ich wszystkich sumą, która objawia się słuchaczowi z jeszcze większą mocą. Co więcej "Zmartwychwstanie" pobiło moją jak dotąd ulubioną "Teorię Konspiracji" o której co nieco któregoś tu razu pisałem. Tak, i nie jest to stwierdzenie ani trochę na wyrost, a zasłużony wjazd na podium.
Album jest niesamowicie energetyczny, pełen furii i dynamizmu, a co ważne muzycznie nie monotematyczny. Mimo osadzeniu w stylu sprzed lat, każdy kawałek ma co innego do zaoferowania, nie tylko w ramach Deathcore/ Metalcore ale i nawet elementów powiedziałbym niemal bliskim konkretnego Death Metalu ("Poznaj Swoich Wrogów", "Pieczęcią Niech Będzie Krew"). A jeszcze do tego dochodzi napędzany jakby Death 'n' Rollowym paliwem "Martwy jak Ty". Płyta nie ma prawa się nudzić! Brzmienie jest soczyste, zwarte, dające materiałowi odpowiedniego kopa. Kolejna sprawa, to naprawdę świetne teksty przedstawiające naszą ponurą rzeczywistość, zakłamanie, hipokryzję i autodestrukcyjne zapędy, których wciąż nie jesteśmy świadomi- kawał prawdy, który tak uporczywie od siebie odsuwamy. Brawa też za "krwawy" artwork, który nie dość, że odpowiednio koresponduje z zawartością płyty, ale i zdaje się nawiązywać nieco do tego który znalazł się na "Zmierzchu Bogów'.
Po tym wszystkim faktycznie można sądzić, że zespół, tak jak w tytule, istotnie zmartwychwstał odradzając się niczym feniks z popiołów. "Zmartwychwstanie" jest dla mnie kolejną, tegoroczną, bardzo pozytywną niespodzianką płytową i z pewnością zajmie wysokie miejsce w rocznym podsumowaniu. Frontside, chylę czoła i gratuluję tak udanego dzieła!
Tak na marginesie, bardzo ciekawi mnie czy kawałek o niepozbawionym skojarzeń tytule "Krew, Ogień, Śmierć" nie jest jakimś pozamuzycznym puszczeniem oka do "Blood, Fire, Death" Bathory o podobnym wydźwięku chaosu i zniszczenia.

https://www.facebook.com/frontsideofficial/


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz