Jedno z moich ostatnich rozczarowań. Sięgnąłem po ten album z czystej ciekawości żeby posłuchać jak to sobie Scorpions obecnie poczynają i z faktu, że bardzo lubię i szanuję ich dawne osiągnięcia z lat 70-tych i 80-tych. Na ale niestety. Był to w pewnym sensie chlust zimnej wody, po dawnych Scorpions nie ma tu praktycznie śladu, to już inny zespół. Wypłukany z dawnej mocy i przebojowości, z wyłagodzonym brzmieniem i radiowymi tendencjami. W utworze "Rollin' Home" zawiało nawet popem. Może jest to nazbyt surowa ocena z mojej strony, ale po prostu tak to widzę. Nie będę też specjalnie analizował i wybierał jakiś utworów jak zwykłem to robić, po prostu nie znajduję na płycie żadnego kawałka o którym mógłbym powiedzieć, że mi się podoba, albo mi nie podchodzą, albo są mi kompletnie obojętne. Nie potrafię niczego polecić. Już na dzień dobry w "Going out with a Bang" mamy zawód bo po obiecującej zwrotce dostajemy refren, który rozwala całość. "We Built this House" ma tendencje na jakiś hymn niosący nostalgię, ale najnormalniej zawodzi przez brak pewnej iskry. Tyle dla przykładu. Jedynym plusem jest fakt, że głoś Klausa Maine nadal jest w całkiem niezłej formie jak na te 50 lat śpiewania. Tu należy się szacun.
Scorpions przeszli już trochę na system odcinania kuponów, na koncerty wabią setlistami wypełnionymi dawnymi hitami, nowsze rzeczy obecne są w niewielkiej ilości. To w sumie o czymś świadczy. Nowsze utwory nie jest w stanie przebić starych hitów i tak samo przyciągnąć publiki. Ostatnio pojawiła się iskierka nadziei na nieco bardziej podkręcony materiał, o ile będzie kolejna płyta, jako że dołączył na stałe w szeregi Scorpions Mikkey Dee (Dokken, King Diamond, Motorhead). Może ten zastrzyk napędzi trochę zespół, a kompozycje nabiorą siły. Przyszłość pokaże.
Z tego co zdążyłem się zorientować opinie na temat "Return to Forever" są generalnie dobre lub bardzo dobre, cóż ja ich nie podzielam. Płytę cechuje brak nowych pomysłów i spora przeciętność, jest taka nijaka, no ale najwierniejszym fanom grupy zapewne się spodoba. Scorpions mieli zakończyć karierę w 2010 roku, co się jednak nie stało. Wydali wtedy całkiem przyzwoity "Sting in the Tail", który mógłby dobrze zwieńczyć karierę. Postanowili jednak kontynuować. Życzę im szczerze żeby czymś nas jeszcze zaskoczyli i dali dowód, że ich decyzja nie była błędem. Czekam na kolejny album z Panem Dee za garami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz