Kiss to jeden z tych zespołów który miał na scenę rockową jak i metalową niesamowity wpływ, może nie tyle muzycznie co wizerunkowo. Była to też jedna z pierwszych tzw. supergrup, które z zespołu przekształcały się w instytucje. Wielu muzyków, będąc jeszcze dzieciakami, dzięki nim sięgnęło po tego typu granie.
"Dynasty" to ostatnia płyta Kiss w jego klasycznym, najsłynniejszym składzie, a zarazem pierwszy tak mocno komercyjny album w ich dorobku. W tamtym czasie w Stanach była moda na pop i disco, zatem Kiss chciał odrobinę poflirtować z tym co było aktualnie na topie i dzięki temu zapewnić sobie nieustające zainteresowanie. W tamtym czasie była to ich najlżejsza, najbardziej melodyjna i przystępna szerokiemu gronu odbiorców płyta (nie licząc nagranego rok później "Unmasked").
Na album składa się 9 kompozycji, jest tu min. słynny, znany niemal każdemu komu muzyka nie obca "I Was Made For Loving You" oraz nieco mniej oklepany, ale równie rozpoznawalny "Sure Know Something". Warto także wspomnieć tu mniej znane kompozycje takie jak "Dirty Livin'" autorstwa Petera Crissa, czy aż 3 które dodał tutaj Ace Frehley- "2,000 Man" (cover z repertuaru The Rolling Stones), "Hard Times" oraz zamykający płytę "Save Your Love". Pozostałe, czyli "Charisma", "Magic Touch" i "X- Ray Eyes" to ot przeciętne, melodyjne kawałki, które raczej przechodzą bez echa. Reasumując, wyszła płytka lekka, gładka i przyjemna, ale niestety pozbawiona charakterystycznej mocy i rockowego pazura jakim dysponowały jej poprzedniczki typu "Love Gun" czy "Rock 'n' Roll Over". Z tą płytą wiązały się też nadchodzące zmiany w grupie. W rok po niej grupę opuścił Peter Criss, a nie tak długo potem Ace Frehley. Złote lata zespołu minęły wraz z "Dynasty", nigdy później zespół nie był tak popularny jak w latach 70-tych kiedy to wraz z takimi grupami jak min. Led Zeppelin zawojował amerykański rynek muzyczny
Zdaje sobie sprawę, że Kiss ma równie wielu fanów co przeciwników, dla jednych to kicz nie warty uwagi, dla drugich rockowa klasyka po grób. Cóż, ja się na Kiss wychowałem. Był to jeden z pierwszych zespołów, których muzykę pochłaniałem 24h, a na ich płyty wydawałem całe kieszonkowe. W tej chwili nie słucham ich już tak często jak kiedyś, ale wciąż darzę nieustającym sentymentem i lubię do nich wracać przypominając sobie przy okazji jak to wszystko się u mnie zaczęło. Płytę "Dynasty" lubiłem wtedy i lubię teraz. Z pewnością nie jest to najlepszy z ich albumów, ale coś w sobie ma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz