Na początku grudnia, minionego już roku, światło
dzienne ujrzał debiutancki mini- album (EP) wspominanej przeze mnie nie raz grupy Karrakan. Zawiera siedem autorskich kompozycji, z czego trzy z nich znane są już z recenzowanego przeze mnie swojego czasu materiału promo. Po przesłuchaniu odnosi się wrażenie jakby płyta
była stylistycznie podzielona. Pierwsze cztery utwory można by
podpisać jako strona „hard”, a pozostałym trzem
przydzielić „heavy”. „Astaragalia”, „Gość i Pragnienie”,
„Gawęda o Istnieniu” oraz „Mała Apokalipsa” to przede
wszystkim soczyste hard rockowe granie z wpływami rocka progresywnego (zmiany tempa, tu i ówdzie nieco połamane struktury, jednym słowem nieschematycznie). W
„Gawędzie...” i „Małej Apokalipsie” mamy także nieśmiały flirt z jazzem, który wprowadza saksofon pełniący w tych utworach dosyć
istotną rolę (no jakby nie było to jeden ze znaków rozpoznawczych Karrakan), w pewnym stopniu łamiąc utarte konwencje. Co się
tyczy rockowego oblicza wspomnianych kompozycji to dla zobrazowania
obecnej tu stylistyki można by przywołać dla przykładu takie
grupy jak chociażby Whitesnake, Deep Purple, Rainbow czy nawet nasze
rodzime TSA. Jeżeli chodzi o łagodniejszą stronę rocka to ciężko o szlachetniejsze wzorce.
Kolejna grupa utworów,
ochrzczona przeze mnie uprzednio mianem „heavy” czyli
„Toksykomania”, „Robak Zdobywca” oraz „Larum” to bardziej
mroczne i cięższe oblicze Karrakan. Dwie pierwsze aż ociekają
sabbathowskim sznytem i przywodzą na myśl dokonania Ozziego i
spółki z okresu takich albumów jak „Master of Reality” czy
„Vol. 4”, a nawet tych już z Dio na pokładzie. Miejscami
słychać też inspiracje metalem spod znaku Kat. Słuchając „Robaka
Zdobywcy” nie można oprzeć się wrażeniu, że grupa prowadzona
niegdyś przez Luczyka i Kostrzewskiego odcisnęła tu swoje piętno.
Instrumentalny „Larum” to już odrobinę inne rejony, odrobinę
inna stylistyka. Tutaj zespół poszedł w kierunku heavy metalu granego chociażby przez Turbo (na myśl przychodzą zwłaszcza utwory „Dłoń
Potwora” oraz „Bramy Galaktyk”) czy też Iron Maiden. Mamy tu
gitarowe szarże, ciekawe, łamiące schemat zwolnienia i zmiany
klimatu. Jest to fajne urozmaicenie i coś w sam raz na zwieńczenie
płyty.
Karrakan stara się być oryginalny w swym hard-rockowym rzemiośle wnosząc sporo własnej, kreatywnej sztuki przy okazji
inspirując się klasyką gatunku. Ich muzyka jest jednocześnie
bogata kompozycyjnie, a za razem bardzo nośna, pełna energii i autentycznego luzu. Słychać, że to wynik ogromnych pokładów pasji do tego co robią. Entuzjastów odrobinę cięższych rockowych klimatów szczerze zachęcam do posłuchania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz