
Rozkład jazdy "Seventh Son of the Seventh Son" to, podobnie jak to miało miejsce chociażby w przypadku "The Number of the Beast", praktycznie same evergreeny, które goszczą na koncertach Żelaznej Dziewicy po dziś dzień. Mamy tu tak ponadczasowe numery jak "Can I Play With Madness", "The Evil That Man Do" czy też "The Clairvoyant". Każdy z nich cechuje niesamowita i nieprzeciętna melodyka, która już z pierwszym zetknięciem zapada słuchaczowi mocno w pamięć, a przy każdym kolejnym obcowaniu z tymi kompozycjami, chcąc czy nie, zaczyna się wyśpiewywać ich tekst razem z zespołem. Na równie dużo uwagi zasługują tu rozkołysany, chwilami subtelny "Infinite Dreams", któremu w odpowiednich momentach, rzecz jasna, nie brakuje solidnego kopa, tytułowy, potężny i podniosły "Seventh Son of the Seventh Son" z epickim wręcz motywem przewodnim, oraz wieńczący całość, rozpędzony "Only the Good Die Young".

Osobną sprawą jest tu grafika zdobiąca płytę. Tym Razem Eddie odsłania przed nami swoje "wnętrze" oraz budzącą się w nim formę życia. Wszystko okala arktyczny pejzaż i wykute w lodzie wcześniejsze wcielenia Edwarda. Od zawsze miałem wrażenie, że odbiór muzyki Iron Maiden nie byłby taki sam bez dzieł zdobiących ich płyty, to jest jakaś nieodzowna całość, która nie tylko zaprasza do obcowania z ich sztuką, ale także towarzyszy przy jej słuchaniu tworząc spójną całość. Tak jest i w tym przypadku, bez wyjątku.
Podsumowując, "Seventh Son of the Seventh Son" jest płytą, która zasiada na swoim własnym tronie, dziełem wyróżniającym się swoim nietypowym charakterem na tle pozostałych płyt w dyskografii zespołu. Ten album bezapelacyjnie każdy szanujący się fan metalowych brzmień powinien znać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz