niedziela, 11 listopada 2018

Cult of Fire- Ascetic Meditation of Death (Necroshrine Records 2013)

W starej świątyni panuje niemal całkowita ciemność. Jedynym źródłem światła są liczne, nieduże świecie rozstawione na ołtarzu Kali, bogini czasu i śmierci. Ich blask pada na podobizny dawnych bóstw, czaszki, czary krwi oraz inne elementy związane z odbywającym się tu kultem. W powietrzu unosi się zapach świeżo rozpalonych kadzideł i wilgoci emanującej od starych murów budowli. Kapłani zaczynają powoli recytować mantrę. Rozpoczyna się mroczny rytuał.
Taki to właśnie obraz i klimat buduje album "Ascetic Meditation of Death" (oryginalny tytuł "मृत्यु का तापसी अनुध्यान",warto od razu zaznaczyć iż wszystkie utwory na płycie zapisane są sanskrytem) czeskiej ekipy Cult of Fire. Płyta jest niesamowicie klimatyczna, ma bardzo rytualny, wręcz sakralny charakter. U podstaw jest tu Black Metal, który przyjmuje, zależnie od utworu, czy to bardziej melodyjny, czy też surowy, agresywny charakter. Całość zespala domieszka elementów hinduskiej muzyki folkowej oraz podniosły, epicki charakter. Wokal jest złowieszczy, niski, odrobinę chropowaty, z dodanym pogłosem, dzięki czemu świetnie rozbrzmiewa ponad warstwą instrumentalną. Jeżeli założeniem zespołu było stworzyć materiał mistyczny, będący swoistym misterium, to w pełni udało im się to osiągnąć. Kompozycje oddają te cechy w stu procentach. Bardzo podoba mi się pomysł dania na albumie pola dla utworów stricte instrumentalnych. Znajdziecie tu dwa trwające po niemal sześć minut każdy. W każdym z nich użyto namiastki tradycyjnych instrumentów indyjskich, nadano charakter jakby sutry/ mantry z ciekawym powtarzającym się muzycznym motywem przewodnim. Ich obecność jeszcze bardziej buduje i podkreśla nacisk na atmosferę, której budowanie jest tu, wydaje mi się, najistotniejszym elementem. Zespołowi udało się stworzyć sztukę oryginalną, ze swoim własnym charakterem i motywem przewodnim. Ostatnimi czasy szukam w Black Metalu właśnie takich rzeczy jakie zaproponował Cult of Fire. Zespolenia dźwięku i aspektów wizualnych (wystarczy zerknąć sobie na to co prezentują podczas koncertów na scenie), nietuzinkowego klimatu, charakteru swoistego misterium. Gdybym miał porównać muzykę Cult of Fire, a zwłaszcza tę konkretną płytę do jakiś innych dzieł, aby nakierować nieco tych którzy nie mieli jeszcze z grupą styczności, to wymieniłbym "Reinkaos" Dissection oraz "Litourgiyę" Batushka. Tą są mniej więcej te klimaty, podkreślam mniej więcej, bo porównywalne są tu tylko, rzecz jasna, pewne elementy. W każdym bądź razie każdemu kto szuka w ekstremalnym graniu czegoś więcej, sztuki pełnej, ambitnej i esencjonalnej w każdym wymiarze, powinien po twórczość Cult of Fire sięgnąć bez wahania. Do mnie przemówiła w pełni i zagościła w odtwarzaczu już na dobre.

https://www.facebook.com/cultoffireofficial/
http://www.cultoffire.cz/news/


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz