Niniejsze demo to swoisty wstęp do
nadchodzącego wtedy debiutanckiego albumu "Faust" (takie
było założenie, pomysł pojawił się w trakcie prac nad pierwszą
płytą) oraz świadectwo pewnych zmian jakie zachodziły w muzyce
Taranis. Znana z "Obscurity" brzmieniowa surowizna (mimo
tego wciąż obecny jest tu ten zaśniedziały, demówkowy klimat) i
stricte samaelowski styl ustąpiły nieco pola jeszcze większemu
klimatowi oraz pewnym drobnym urozmaiceniom. Mam tu na myśli
pojawienie się konkretnej dawki tak charakterystycznej dla zespołu
nastrojowości oraz częstszych zmian temp z tych typowo wolnych na
średnie. Nadal jest transowo, ale już nie tak walcowato jak na
pierwszym demie. W obu zawartych tu kompozycjach wyeksponowana
została gitara basowa, która wyraźnie mruczy w tle obu utworów,
podobnie z okazyjnymi akustykami. Nadaje to więcej dynamizmu i
sprawia, że kawałki są nieco żywsze. Demo zostało tak ciekawie uchwycone, że podczas słuchania ma się wrażenie jakby zespół
grał zaraz w pokoju obok. Nie tak znowu wiele materiałów może się
taką cechą poszczycić. No i ten wampiryczny wokal i recytacje Jacques'a budujące atmosferę nagrania już od pierwszych dźwięków... Nie da
się przemilczeć faktu, że Taranis od zawsze stawiali na klimat
swoich kompozycji, na budowanie niezwykłej, mrocznej i wręcz
rytualnej aury. Na "Moon Silver Mask" te cechy zostały
popchnięte dalej, a w pełnej krasie błyszczały już na płycie
"Faust". Jak już zdążyłem wspomnieć na samym początku
owe demo to takie preludium przed pełną płytą, pomost pomiędzy
wczesnym, a tym już w pełni dojrzałym obliczem tej grupy, wstęp
do pełnego misterium ciemności.
Coś się tyczy samego przedstawionego
poniżej wznowienia tego znakomitego materiału, to dźwięk został
odrobinę podrasowany (brawa i ukłony dla M z Mgły) przez co demo
brzmi mocarniej i majestatyczniej, łatwiej jest wychwycić wszystkie
jego smaczki. Jako bonus dodany tu został utwór "The Dark
Warriors", który wcześniej pojawił się już na "The
Obscurity". Tutaj jest w nieco późniejszej wersji i brzmi
jeszcze potężniej od swojego pierwowzoru. Sama forma wydania wersji kompaktowej jest skromna, ale solidna. Mamy skany oryginalnego wydania dema oraz
flyera promocyjnego, garść tzw. liner notes dotyczących powstania
"Moon Silver Mask" oraz wszechobecną czerń, która idzie
w parze ze sztuką Taranis. Natomiast limitowana edycja na białym, 7'' winylu (dostępna jest także wersja standardowa na czarnym) to już konkretna zajawka dla kolekcjonerów. Poza płytą dostajemy wysokiej jakości naszywkę oraz cztery laminowane zdjęcia/ pocztówki zespołu. Klasa!
Podsumowując, jest dobrze i warto po ten materiał sięgnąć, nawet jeżeli ma się oryginalne kasetowe wydanie, chociażby ze względu na brzmienie i dodatkowy utwór. Dla mnie, jako fana Taranis i naszej starej, rodzimej sceny BM mus absolutny!
Podsumowując, jest dobrze i warto po ten materiał sięgnąć, nawet jeżeli ma się oryginalne kasetowe wydanie, chociażby ze względu na brzmienie i dodatkowy utwór. Dla mnie, jako fana Taranis i naszej starej, rodzimej sceny BM mus absolutny!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz