piątek, 19 maja 2017

Hellias- Closed in a Fate Coffin/ Noc Potępienia (Thrashing Madness Productions 2015)

Mówisz Thrashing Madness i już wiesz, że będzie dobrze i z dbałością o każdy szczegół. Jak wiadomo wydawnictwo słynie z przypominania starych, autentycznie świetnych, a niestety odrobinę zapomnianych, dem oraz albumów naszego rodzimego, metalowego podziemia przełomu lat 80-tych i 90-tych. I rzecz jasna robi to diabelnie dobrze. Dwa lata temu wypuścili na światło dzienne debiut, oraz poprzedzającą ten materiał EPkę, krakowskiego Hellias (niby materiał był już wznawiany jakoś w 2004, ale bez bonusów i nie w tak wypasionej formie). Są to materiały, które z pewnością warto było odkopać i przypomnieć wszystkim metalowym maniakom, zarówno tym którzy zdążyli odrobinę o nich zapomnieć, jak i tym którzy jeszcze się z nimi nie zetknęli.
Jak najbardziej trafionym pomysłem było zestawianie ze sobą na jednym cd EPki oraz pełnego albumu. Dzięki temu mamy tu szansę usłyszeć jak kształtowała się thrash metalowa sztuka jaką para się Hellias. "Noc Potępienia" (1988) to surowy, obskurny materiał, ale za to jak niesamowicie kipiący energią, nieokiełznaną dzikością i pasją do grania. Każdy z kawałków to istna thrashowa chłosta wypluwająca rozwścieczone riffy wraz z każdym smagnięciem gitarowego bata! Przebija się z owych dźwięków przede wszystkim niemiecka szkoła spod znaku Destruction czy Kreator. Słychać w tym nawet echa naszego Kata z okresu debiutu (kluczowa jest tu zwłaszcza "Wyrocznia") oraz "Oddechu Wymarłych Światów". Z kolei debiutancki, wydany trzy lata później, "Closed in a Fate Coffin" odrobinę hamuje na rzecz bogatszych kompozycji, instrumentalnych dodatków czy nawet ballad ("Sentence of..."). Mimo wszystko to i tak kawał solidnego thrashu, tyle, że bardziej wysublimowanego i nieco lepiej brzmiącego niż ten z "Nocy Potępienia". Widać tu, iż zespół zaczynał szukać na tym albumie swojego własnego charakterystycznego stylu. Na finał, jako bonus, dostajemy nagrania koncertowe z 88'. Mają one, jakby nie patrzeć, przeogromną wartość historyczną, pełne różnorakich niedoskonałości, słabo brzmiące, ale zachowujące magię tamtych dni i niepowtarzalny klimat, a to coś absolutnie bezcennego.
Co się tyczy samej formy wydania, to powodów do narzekań brak, jak z resztą sugeruje sam początek tej recenzji, a do zachwytów całe mnóstwo. Dostajemy bowiem booklet wypełniony całą masą archiwalnych fotografii zespołu oraz obszerny wywiad przeprowadzony przez Wojciecha Lisa specjalnie na potrzeby tego wydawnictwa. Całość poligrafii jest laminowana i wydrukowana w najwyższej jakości i na grubym papierze. Mistrzostwo świata, chyba nikt u nas w kraju nie wydaje płyt z taką dbałością o każdy aspekt danego wydawnictwa.
Podsumowanie będzie krótkie, polecam z całą stanowczością bo to kawał historii naszej sceny, granie, mimo tylu lat, wciąż niosące masę energii, inspiracji, a dla wielu niezliczone pokłady wspomnień. Tak właśnie wykuwał się metal w naszej ojczyźnie!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz