I tak oto pojawia się na blogu pierwszy wywiad. Planuję, aby z czasem pojawiało się ich, w miarę możliwości, coraz więcej. Pierwszy wybór padł na Dismember. Obok Merciless to moi faworyci jeżeli chodzi o Szwedzki Death Metal, także w tym przypadku sprawa była oczywista. Postanowiłem więc skontaktować się z Fredem Estby, aby podzielił się z nami tym i owym. Miłej lektury!
1. Witaj Fred! Za pamięci, dzięki
ogromne, że zgodziłeś się na ten wywiad i chciałeś poświęcić
trochę czasu żeby odpowiedzieć na moje pytania. Dobra, do rzeczy.
Opowiedz nam coś o samych początkach Dismember. W jakich
okolicznościach założyliście zespół i co było wtedy dla was
inspiracją?
To był 1987 rok, chodziłem wtedy do
szkoły średniej na przedmieściach Sztokholmu. Do założenia death
metalowego zespołu natchnął mnie poniekąd mój bardzo dobry
przyjaciel Nicke Andersson, jego Nihilist świetnie dawało sobie
wtedy radę. W szkole poznałem Erika Gustafssona, który w tamtym
czasie przeniósł się do Szwecji z Austin w stanie Texas. Mieliśmy
bardzo podobny gust muzyczny, wiesz, Slayer, Suicidal Tendencies,
Anthrax, DRI, Death itd. Poza tym grał na basie. Często spędzaliśmy
razem wolny czas, aż postanowiliśmy wystartować z własnym
zespołem, to było jakoś późną wiosną 1988. Erik sporo jeździł
na desce i w lokalnym skateparku usłyszał o kolesiu imieniem David,
spytaliśmy czy by do nas nie dołączył. Okazało się, że był o
wiele lepszym gitarzystą ode mnie przez co przesiadłem się za
perkusję. To była chyba jedna z najlepszych decyzji jakie w życiu
podjąłem. David miał przyjaciela Roberta, który, jak i my, był
metalowcem i był w stanie odnaleźć się w roli wokalisty w takim
zespole jak nasz. Szybko zaczęliśmy pisać własny materiał, a
Nicke zaproponował nazwę „Dismemberized” (przemianowaną
później na Dismember) i tak to się zaczęło.
2. Obiło mi się o uszy, że wasz
pierwszy materiał demo nie został wydany przez jego mierną jakość.
Czy to był jedyny powód dla którego wylądował w koszu? Historia
dowodzi, że z pozoru słabe rzeczy stawały się przełomowe i
trafiły w gusta fanów.
Cóż, to demo faktycznie brzmiało
beznadziejnie! Nagrywaliśmy je w domu młodzieżowym gdzie mieliśmy
próby, a koleś który nas nagrywał kompletnie nie łapał naszej
muzyki. Nie mieliśmy wtedy bladego pojęcia o nagrywaniu, ale jestem
przekonany, że on także. Powiedział, że wyrośniemy z tego,
chętnie bym mu to teraz wypomniał po tych 26 latach. Zostawiając
temat produkcji, to zarówno same utwory, jak i teksty pozostawiały
wiele do życzenia. Grałem na perkusji dopiero od paru miesięcy,
także możesz sobie wyobrazić jak to wyglądało. Potrzeba nam było
kolejnych kilku miesięcy prób i pisania teksów aby okrzepnąć i
wypracować brzmienie.
3. Jak to wtedy było z nagrywaniem dem
porównując do stanu obecnego? Sporo było zachodu? Byliście z
Nickiem dobrymi kumplami i z tego co wiem sporo wam pomógł przy
nagraniach, zwłaszcza dema „Dismembered”.
Nie było z tym większego problemu.
„Dismembered” nagraliśmy w listopadzie 1988, w ciągu 2 dni.
Nicke wspomagał nas na basie w trakcie prób jako, że Erik był już
w tamtym czasie poza zespołem. Wkrótce potem dołączył do
Therion.
4. Po dwóch pierwszych demach grupa na
moment się rozpadła, a Ty zasiliłeś szeregi Carnage. Co
spowodowało, że w tamtym czasie zrezygnowałeś z Dismember?
Rzuciłem wtedy szkołę i
zrezygnowałem ze studiów aby skupić się na graniu, a David i
Robert mieli przed sobą jeszcze parę lat. Zaczynałem się z tego
powodu niecierpliwić. Poznałem wtedy Mike'a Ammota. Był ode mnie
starszy, świetnie grał na gitarze, miał znajomości, także bez
wahania dołączyłem do Carnage jako że zwolniło się miejsce
perkusisty.
5. Gdzieś kiedyś przeczytałem, że
Richard Cabeza otrzymał od Euronymousa część czaszki Dead'a. Czy
jako zespół byliście w kontakcie z Mayhem, czy były to tylko
prywatne kontakty Richarda?
To prawda. Dostał ją razem z listem,
przyznam, że było to dosyć niecodzienne. Spotkałem Dead'a kilka
razy, ale jakoś tak się złożyło, że się nie poznaliśmy.
Osobiście nigdy nie utrzymywałem kontaktu z Mayhem, ale miałem
kilku znajomych ze sztokholmskiej sceny, którzy w tamtym czasie
wymieniali się z nimi demówkami.
6. Sporo się działo wokół zespołu
po tym jak wydaliście „Like an Everflowing Stream”. Mieliście
sprawę w brytyjskim sądzie dotyczącą tekstów zawartych na
płycie, zwłaszcza tych do „Skin Her Alive”. Także „krwawa”
sesja zdjęciowa do płyty wzbudziła pewne kontrowersje. Czy masz
jakieś wspomnienia dotyczące tych sytuacji? Kto wyszedł z pomysłem
takich fotek (notabene bardzo udanych)?
Ten cały pomysł ze świńską krwią
był mój i Richarda. Było wtedy cholernie zimno, zdjęcia robiliśmy
za sztokholmskim ratuszem nad brzegiem zatoki, gdzie po wszystkim, na
tyle na ile było to możliwe, musieliśmy to z siebie zmyć.
Wracając do domu co chwila skupiałem na sobie dziwne spojrzenia
ludzi wokół. Wyglądałem dosyć przerażająco, a i zapach
zatęchłej już nieco krwi też nie pomagał. Co się tyczy sprawy
sądowej, było parę zabawnych momentów. Nasz prawnik był bardzo
fajnym i utalentowanym gościem, nasze pierwsze spotkanie
zorganizował na cmentarzu. Bardzo dobrze nam doradził i momentalnie
dał sobie radę z aktem oskarżenia. Najśmieszniejszą rzeczą
podczas procesu było to jak sędziowie zażyczyli sobie posłuchać
naszego albumu i zerknąć na zdjęcia, które potraktowali jako
materiały dowodowe. Przyniesiono na salę sprzęt stereo i od
początku do końca odsłuchano cały „Like an Everflowing Stream”.
W trakcie tego sędziowie przypatrywali się tekstom i okładce
płyty. Zabawne było widzieć ich w tych tradycyjnych perukach wsłuchujących się w nasz album.
7. Moim zdaniem Epka „Pieces” zdaje
się być najbardziej brutalnym i agresywnym materiałem w dorobku
Dismember. Okładka na której widnieją wasze obcięte głowy
doskonale współgra z zawartością płyty. Jestem ciekaw konceptu
tego cover-artu i tego jak powstał.
Pewnego razu odwiedził nas Henrik
Wiman wraz z dwoma swoimi znajomymi z uniwersytetu, aby spytać czy
nie bylibyśmy zainteresowani jakimiś zdjęciami. Widzieli efekty
wspomnianej wcześniej „krwawej” sesji, która bardzo im się
spodobała, podobnie jak nasza muzyka. Henrik miał doświadczenie w
pracy dla filmu oraz telewizji i przygotował dla nas kilka ciekawych
pomysłów. Odbyliśmy parę spotkań i zdecydowaliśmy się nakręcić
klip do „Soon to be Dead”. Zrobili nam pełną charakteryzację i
nakręcili całość. Wszystko co się tam znalazło to ich pomysły,
które szczególnie mi przypadły do gustu. Co się tyczy „Pieces”,
Henrik miał szkic zawierający nasze obcięte głowy związane ze
sobą włosami i ułożone w pentagram. Starałem się go nakłonić
abyśmy zrobili to bez użycia komputera (co i tak nie byłoby
łatwe). Przygotował specjalne, nazwijmy to maski na nasze szyje, i
z taką drobną charakteryzacją leżeliśmy na podłodze z głowami
wystawionymi przez czarne tło związani ze sobą włosami. Fotograf,
Zata Zettergren, wspiął się na wysoką, rozstawianą drabinę i
robił nam zdjęcia spod sufitu. Długo to trwało, ale efekt był
tego wart. Bardzo dużo czasu spędziliśmy pracując nad klipem i
nad okładkami do „Pieces” oraz „Indecent and Obscene”, ale
wszystko wyszło genialnie, ludzie z którymi przyszło nam pracować
okazali się bardzo utalentowani i oddani sprawie. Obecnie Henrik
jest bardzo cenionym w Sztokholmie tatuażystą.
8. Nie trudno zauważyć, że w waszej
muzyce sporo jest wpływów Iron Maiden, kto jest odpowiedzialny za
taki stan rzeczy?
To wszystko dzięki Davidowi. Maideni
są jego ulubionym zespołem, także siłą rzeczy mocno go inspirują
podczas tworzenia.
9. Jak z perspektywy czasu oceniasz
waszą współpracę z Nuclear Blast, a potem Regain Records. Czy
byliście zadowoleni w oby przypadkach?
Nuclear Blast to świetna wytwórnia, a
Markusa Staigera uważam za swojego dobrego przyjaciela. Wierzył w
nas od samego początku i zawsze pojawiał się na naszych koncertach
gdy graliśmy w Stuttgarcie. Stworzył swoją pracą coś
wyjątkowego, a Dismember był jedną z tych grup, która pomogła
zbudować to czym jest obecnie Nuclear Blast. Gerardo Martinez, szef
amerykańskiego oddziału NB, jest także wyjątkową osobą z którą
łączą mnie więzi przyjaźni.
Z Regain Records współpraca układała
się bardzo dobrze dopóki Per Gyllenback nie zaczął mieć
problemów z ogarnianiem firmy. Trochę szkoda, bo wcześniej
świetnie się ze sobą dogadywaliśmy i wszystko chodziło jak w
zegarku.
10. Czy kiedykolwiek bawiłeś się w
kolekcjonowanie płyt? Jeżeli tak, to czy masz jakieś ulubione
tytuły, lub takie które szczególnie cenisz? Może coś z polskiej
sceny?
Nigdy specjalnie nie zbierałem płyt,
także nie mam się czym zbytnio podzielić w tej kwestii.
11. Starasz się być na bieżąco z
tym co się dzieje w świecie metalu? Czy znasz jakieś nowe zespoły,
które uważasz za godne uwagi i które chętnie byś polecił?
Oczywiście, zawodowo zajmuję się
nagłośnieniem i nagraniami studyjnymi, zatem stale mam do czynienia
z nowymi, naprawdę dobrymi grupami. Jedną z nich jest Horrendous z
Filadelfii, z którymi byłem ostatnio w trasie, znakomity zespół i
świetni ludzie!
12. Wybacz, ale muszę o to spytać.
Czy jest szansa, że się jeszcze zejdziecie? Jakieś koncerty, może
płyta? Tak na marginesie, co sprawiło, że zawiesiliście
działalność?
W tej chwili nie ma szans, ale mam
nadzieję, że jeszcze zagramy razem koncerty oraz napiszemy jakiś
nowy materiał, i że stanie się to w nieodległej przyszłości.
Zawiesiliśmy Dismember z przyczyn rodzinnych, z powodu pracy oraz
faktu, że z samego zespołu nie dało rady zarobić na życie.
13. Ostatnio wystartowałeś z
oficjalną stroną Dismember, za której pośrednictwem można nabyć
wasz merch. Czy możemy się spodziewać szerszego asortymentu,
jakieś płyty, memorabilia itd.?
Będzie więcej wspomnianego merchu, a
i niebawem pojawią się także płyty.
14. Ok, myślę, że to będzie na
tyle. Raz jeszcze ogromne dzięki za wywiad! Tradycyjnie ostatnie
słowa należą do Ciebie.
https://www.facebook.com/dismemberswedenofficial/
http://www.dismember.se/
Rozmawiał: Przemysław Bukowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz