Jakiś czas temu pisałem już o debiucie tej piekielnej hordy. Ich druga płyta, "Infernal Blasting" jest nie tylko godną następczynią swojej poprzedniczki, ale podnosi też poprzeczkę na kolejny pułap. Azarath funduje tutaj swoim fanom jeszcze większą kanonadę i chaos niż miało to miejsce na, rzecz jasna, znakomitym "Demon Seed". To co wyrabia na tej płytce Inferno przechodzi ludzkie pojęcie. Serwuje słuchaczowi totalną perkusyjną masakrę, dźwięki tną powietrze niczym serie z karabinów o przeróżnym kalibrze, absolutna rozwałka i chłosta dla zmysłów! Gitary także nie pozostają w tyle robiąc swoje z niezwykłą precyzją i zaciekłością. Wokal natomiast potęguje tą nieokiełznaną symfonię i stawia tzw. kropkę nad "i". "Infernal Blasting" nie bierze jeńców. To osadzony w najgłębszych czeluściach piekła death metal, bezkompromisowy do bólu i podany w swej najbardziej pierwotnej i brutalnej formie. Tu nie ma i nigdy nie było miejsca na kombinowanie, tak ma to brzmieć! Prostota, a jednocześnie niesamowita siła.
Grafika do płyty jest dosyć skromna, ale za to bardzo wymowna. Okładki płyt Azarath zawsze zdobią jakieś demony otoczone wszechobecną czernią, co świetnie oddaje charakter każdego ich materiału. Wewnątrz poniższego, pierwszego wydania "Infernal Blasting" (tutaj wersja digipak) znajdziemy jeszcze dawne dzieła przedstawiające diabły i upadłe anioły. Nieodparcie kojarzą mi się z bardzo starym, niemym filmem "Faust", którego fragmenty niegdyś widziałem. Zestawienie jak najbardziej na miejscu.
Azarath to bezdyskusyjnie pierwsza liga naszego krajowego death metalu, a dla mnie osobiście najwyższe miejsce na podium. Za konsekwencję, za niesamowite umiejętności, za autentyczność i, po prostu, za świetną muzykę, której już po pierwszym odsłuchu długo się nie zapomni. Miazga!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz