"Unbound" wyróżnia się na tle pozostałych krążków grupy ze względu na nieco wyższy pułap kompozytorski, jak i nieco bardziej, stonowane i przemyślane dźwięki niż tylko wszechobecną kanonadę chaosu i agresji, którą charakteryzowali się na dwóch poprzednich albumach. Takie utwory jak tytułowy "Unbound" oraz ponad 8-minutowy "Back to North" mówią same za siebie. Mamy sporo zmian tępa, ciekawych, akustycznych wstawek i melodii. Rzecz jasna nie brak tu także typowych dla Merciless death/thrashowych walców jak chociażby genialny, emanujący ogniem, a za razem thrashową chwytliwością "The Land I Used to Walk" (ta rozpędzona wstawka w środku rządzi po wsze czasy!) czy wściekły "Nuclear Attack". Całość charakteryzuje czyste, mocne brzmienie i świetny miks. Wszystko chodzi jak w zegarku. Dan Swano stanął na wysokości zadania i nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości.
Merciless pokazało się tutaj trochę z innej strony. Udowodnili, że stać ich nie tylko na szybkie, brutalne kompozycje, ale także na coś, można powiedzieć, bardziej subtelnego, złożonego. Zrezygnowali z odrobiny brutalności, na rzecz nieco wolniejszych, miejscami melodyjnych ale równie dobrych i wciąż ciężkich utworów. Uważam, że na "Unbound" w pełni odsłonili swój potencjał i pokazali na coś ich stać. Szkoda, że nie był to już tak dobry czas dla death/ thrashowych mikstur i po tak genialnym albumie na parę lat słuch po Merciless zaginął. Każdemu kto jeszcze nie miał do czynienia z tym krążkiem szczerze go polecam, kawał solidnego grania, które chyba nigdy się nie zestarzeje i nie straci na mocy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz