Od zarania swojego istnienia Hell-Born jest przede wszystkim dziełem Lesa oraz Baala (obaj zasilali dawniej szeregi Behemoth, obecnie także członkowie Damnation). Założony w 1996, po odejściu Baala z szeregów Pomorskiej Bestii, jako poboczny projekt, w krótkim czasie przeszedł w stadium regularnego zespołu. Ich trzeci, pełny album "Legacy of the Nephilim" (podobnie jak reszta dorobku grupy) to nic innego jak piekielny, wrzący kocioł którego bazą jest death metal doprawiony black i thrash metalowymi naleciałościami. Efekt? Kompletna miazga! Struktury utworów są tu proste, aczkolwiek nie pozbawione death metalowego mięcha, a i pewnej przebojowości, która jest w tym przypadku sporym atutem. Refren do takiego "Devourer of Souls" już po chwili nuci się razem z zespołem. Momentalnie chwytają także majestatyczny "Lucifer", "The Art of Necromancy" czy zamykający płytę, najdłuższy bo aż 6 minutowy, "Blacklight of Leviathan". Płytki słucha się niesamowicie dobrze i każdy odsłuch to chęć powrotu. Jak dla mnie ich najlepsze dzieło, perfekcyjny balans agresji i chwytliwości.
Bardzo interesująco prezentuje się warstwa graficzna płyty utrzymana w odcieniach brązu. Na okładce widnieje skrzydlata, demoniczna postać, a wnętrze wkładki, stylizowanej na średniowieczną księgę, wypełniają szkice różnych piekielnych stworzeń. Konkretnie i w punkt!
Hell-Born to niezaprzeczalnie pierwsza liga naszego krajowego death metalu. Szkoda tylko, że przez ostatnie sześć lat niczym nas nie uraczyli i generalnie mało o nich słychać. Zasługują na bardzo wiele uwagi i autentycznego uznania, bo autentycznie jest za co. Niemniej jednak osoby wtajemniczone wiedzą jak wiele ta grupa ma do zaoferowania. Już od dawna czekam na kolejny materiał, ale póki co cisza w temacie. Cóż, cierpliwość podobno popłaca, także miejmy nadzieję, że jeszcze o nich usłyszymy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz