sobota, 28 marca 2020

Narrenwind - Mojej Bolesnej Śnię Dobrą Śmierć (Pagan Records 2018)

Debiut Narrenwind to płyta, która gdzieś mi umknęła w natłoku innych materiałów; którą od czasu jej premiery chciałem zrecenzować, ale do tej pory jakoś się nie złożyło. Chcę to teraz nadrobić, tym bardziej, że czas jest sprzyjający. W końcu za dwa miesiące kolejna, trzecia już płyta projektu Evila i Klimohra. Zatem koniec tych wstępów i tłumaczeń, do rzeczy.
Co trzeba zaznaczyć na początku to fakt, że Narrenwind to twór, który ma w głębokim poważaniu schematy i trendy, i tendencje w graniu, zwłaszcza w obrębie Black Metalu. Idzie swoją własną ścieżką. Nie zważa specjalnie na to, czy spodoba się setce, czy kilku tysiącom osób. Oczywiście jest tu spora inspiracja późniejszym Bathory. Czasem można rozpoznać pewne zagrywki, jak na przykład w otwierającym płytę "Wydłużam Cień Boga Ciemności" czy "Przemocą Wepchnięci w Istnienie", no i tę jedyną w swoim rodzaju epickość i klimat. Podbija to zwłaszcza tendencja Narrenwind do średnich i wolnych temp. Mimo tego zespół jest na wskroś oryginalny, przynajmniej w moim odczuciu. Budowa kompozycji, brzmienie, aura zadumy, refleksji wokół tej muzyki... Nawet te okazyjne klawisze, ambientowe naleciałości w stylu Burzum słyszalne w "Wietrze Głupców" dorzucone w taką estetykę to stosunkowo ciekawy zabieg i bardzo udany. Mam wrażenie, że nie można Narrenwind pomylić z żadnym innym zespołem. Wykorzystują elementy z dawnych czasów, łącząc je ze swoją własną osobistą wizją. Do tego dochodzą wokale Klimohra, które też są stosunkowo rozpoznawalne. "Mojej Bolesnej Śnię Dobrą Śmierć" to płyta, która płynie, żyje swoim własnym życiem i snuje niespiesznie swoją opowieść. Jest jak dobra książka. Na początku wciągający, ekscytujący prolog, potem budowanie klimatu, wciąganie słuchacza, wsiąkanie w jej świat, a na koniec nostalgiczny epilog w postaci melancholijnego "Nic". No i teksty utworów. Jak zwykle nie są dla mnie tą najważniejszą częścią twórczości, tak tutaj pracują na równi z muzyką i są bardzo istotnym elementem całości, dokładając się do atmosfery albumu. Kawał naprawdę fenomenalnej sztuki, która nie może przejść bez echa i docenienia. Takie płyty tworzą historię sceny, trzeba ich słuchać, znać i pamiętać o nich, kropka!

https://pagan-records.com/
https://www.facebook.com/narrenwind/
https://narrenwind.bandcamp.com/

English translation:

Narrenwind's debut is an album that I missed somewhere in the sheer volume of other materials; that I wanted to review since its release, but it hasn't happened yet. I want to make up for it now, the more that time is favorable. Finally, in two months, the next, third album by Evil and Klimohr will be out. So let's end these introductions and so on, to the point now.
What needs to be emphasized at the beginning is the fact that Narrenwind is a creature that does not respect the patterns, trends and tendencies in playing, especially within Black Metal. It goes his own path. It doesn't matter if it appeals to a hundred or several thousand people. Of course, there is a lot of later Bathory influences here. Sometimes you can recognize certain stuff, such as the one in the opening "Wydłużam Cień Boga Ciemności" or "Przemocą Wepchnięci w Istnienie", and this unique epicness and atmosphere. This is even emphasized more by Narrenwind's tendency to medium and slow tempos. Despite this, the band is thoroughly original, at least in my opinion. The composition, sound, aura of pensiveness and reflection around this music... Even these occasional keyboards, Burzum-like ambient influences heard in "Wiatr Głupców" added to such aesthetics are a relatively interesting procedure that turns out great. I have the impression that Narrenwind cannot be mistaken for any other band. They use elements from old times combining them with their own personal vision. An addition to this are Klimohr's vocals, which are also relatively recognizable. "Mojej Bolesnej Śnię Dobrą Śmierć" is a record that flows, lives its own life and spins its story slowly. It's like a good book. At first, an engaging, exciting prologue, then building a climate, drawing the listeners attention, then getting into the art's world, and finally a nostalgic epilogue in the form of melancholic "Nic". And the lyrics... As usual, they are not the most important part of work for me, but here they work equally with the music and are a very important element of the whole, adding a lot to the atmosphere of the album. A piece of truly phenomenal art that cannot go unnoticed or unappreciated. Such records create the history of the scene, you have to listen to them, know and remember them, period!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz