wtorek, 25 września 2018

Mortiis- The Great Deceiver (Omnipresence 2016)

Trochę spóźniona ta recenzja, nawet mocno, ale nie jest to już teraz istotne. Ważne iż najnowszy, studyjny materiał Mortiis ani trochę nie ulega przeterminowaniu, będzie tak samo żywy i powalający w momencie wydania, dwa lata później, czy w jakimkolwiek innym czasie. On dojrzewa niczym dobre wino, po 2 latach powracania do tej płyty wiem co mówię. W 2016 roku Havard Ellefsen uderzył w scenę najlepszym, moim zdaniem, materiałem z industrialnej części swojej twórczości, a możne nawet i generalnie (chociaż ciężko łączyć to granie z jego Dark Ambientowymi płytami z lat 90-tych). "The Great Deceiver" może poszczycić się potężnym, skondensowanym, brzmieniem, intensywnymi, chwytliwymi numerami i niesamowitym wręcz ładunkiem emocjonalnym, którego na pierwszej lepszej płycie z pewnością nie znajdziecie. Jest totalnym upustem dla agresji i frustracji, oddaniem otaczającemu światu całego jego zła z nawiązką. Na dodatek płyta niesie ze sobą same szlachetne wzorce jeżeli chodzi o stary, dobry industrial. Można usłyszeć tu odległe echa takich wykonawców jak Skinny Puppy, White Zombie, NIN czy Ministry. Kopalnia idustrialowego oldschoolu i najprościej rzecz ujmując konkretny, energetyczny, dźwiękowy strzał jaki tylko można sobie w tym temacie wyobrazić. Są kompozycje wolniejsze, powiedziałbym bardziej refleksyjne, z pewną nutą nostalgii, a i takie, które wyrywają z butów i tych właśnie jest najwięcej. Album ma też znacznie mnie połamanych elementów czy eksperymentowania jakie miało w pewnym stopniu miejsce na "The Grudge" oraz "Perfectly Defect", także teoretycznie jest bardziej przystępny i bezpośredni w swojej wymowie. Co na to scena? Ano jajco! I jaki odzew potencjalnych słuchaczy? No kiepski jak wzrost grzybów w trakcie suszy. Byłem zaszokowany i zawiedziony. Jak ten album, mimo naprawdę nie najgorszej promocji, bo zawartość muzyczna broni się tak, że zero pytań, nie zdobył należytego mu uznania/ uwagi? Czy naprawdę mamy do czynienia z muzycznym lenistwem populacji? Zachowawczością fanów? Wierzyć się nie chce! W sumie to dobrze (a i niedobrze zarazem), że ta recenzja pojawia się po czasie i mogłem, z  niestety mocno wątpliwą przyjemnością, zobaczyć jak obojętnie zostało to dzieło potraktowane, jak niesprawiedliwie. Po prostu wstyd (oczywiście nie mówię tu fanach Mortiis i wszystkich tych którzy po płytę sięgnęli, a z pewnością trochę ich było).
Każdego z was, kto nie ogranicza się tylko i wyłącznie do tradycyjnych odmian rocka i metalu, gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę płytę i doświadczenia tego jak wiele ma swoją zawartością do zaoferowania. Emocjonalnie, muzycznie, klimatycznie, to suma i to co najlepsze z tego co Mortiis nagrał od czasów "The Smell of Rain" i to bez dwóch zdań. Także nie leńcie się i obczajcie sobie ten album koniecznie, dajcie mu szansę!

https://downloadmusic.mortiis.com/music
https://mortiiswebstore.com/
https://www.facebook.com/officialmortiis/


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz