piątek, 21 września 2018

Grave Digger- The Living Dead (Napalm Records 2018)

Grave Digger kolejną swoją płytą na trwałe utwierdza mnie o swojej przewidywalności. Kolejny album i tak naprawdę już wiadomo co się na nim znajdzie. Zespół jest totalnie oddany obranemu stylowi, estetyce, brzmieniu i za żadne skarby nie robi od tego odstępstw, jeżeli już to jednostkowo i bardzo rzadko. "The Living Dead" to tak naprawdę nic tylko, najprościej mówiąc, kolejna płyta Grave Digger, tylko tyle i aż tyle. Spadku jakości nie ma, wzlotów też brak, to po prostu dobry, acz szeregowy materiał, ważne, że trzyma poziom. Nadal są tu chwytliwe riffy, jest trochę nośnych kawałków, które dobrze się sprawią na koncertach ("Fear of the Living Dead", "Fist in Your Face" czy "The Power of Metal", ten trzeci trochę naiwny, pewnie z początku fani pokręcą nosem, ale ostatecznie się sprzeda), no i drobny odjazd w postaci "Zombie Dance". Ta kompozycja to właśnie przykład tego jednostkowego odstępstwa od schematu o którym wspomniałem na początku. Zespół podszedł to tego utworu z niezaprzeczalnym humorem i dystansem, chcąc nieco zamieszać w fanowskim kotle. Stworzyli skoczny, melodyjny numer okraszony ruską polką. Abstrakcyjne, ale prawdziwe. Do tego doszedł jeszcze teledysk, w którym również poczucia humoru nie brakuje. Opinie na jego temat były podzielone, z przewagą tych negatywnych. I ja byłem trochę zdumiony takim krokiem ze strony zespołu, ale jeżeli ma się dystans, to to w niczym nie przeszkadza, przynajmniej album ma jakiś oryginalny, niecodzienny akcent. Wracając do reszty materiału, na wspomnienie zasługuje też dodany jako bonus "Glory or Grave". Ameryki oczywiście nie odkrywa, ale jest to fajne odniesienie i ukłon w stronę odrobinę starszych krążków zespołu.
Tak naprawdę nie ma co tu więcej rozwodzić się nad tym albumem. Ci którzy słyszeli przynajmniej dwa poprzednie mają ogólny obraz tego co znajdą na "The Living Dead". Fajerwerków brak, ale jest wciąż solidnie i pod swój wyrobiony styl. Grave Digger jest przykładem tego co działo się w przypadku AC/DC lub Motorhead. Nie dość, że zawsze mniej więcej wiadomo czego się po nich spodziewać, to i można być spokojnym o to, iż kolejny album będzie przynajmniej przyzwoity. Tak jest i w tym przypadku.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz