"To Drink from the Night Itself" to szósty pełny album wynalazców gothenburskiego brzmienia- At the Gates, a drugi od czasu gdy ponownie wrócili na scenę. Pierwsze co nasuwa się słuchając tej płyty to jej mroczny, posępny, miejscami nostalgiczny klimat. W tej kwestii to pierwszy taki album tego zespołu, pierwszy z takim ładunkiem tych emocji. Kolejna sprawa to brzmienie- bardzo gęste, z lekkim piachem, odrobiną surowości, jak najbardziej współgrające z atmosferą, i tak jak w przypadku innych albumów At the Gates, agresja nieco ustępuje pola melodyjności, ale u nich to akurat od dawna normalka. Chociaż nie, pierwsze dwa albumy dosyć zgrabnie temat balansowały, wraz ze "Slaughter of the Soul" nacisk na melodyjność stał się bardzo wyraźny. No, ale zostawmy to, bo oczywiście to nic na minus. Zaletą, a jednocześnie i jakby wadą płyty jest jej niebywała spójność. Już tłumaczę zagadnienie. Płyta jest bardzo zwarta i słucha się jej jak jednego, bardzo długiego utworu. Przynajmniej ja odniosłem dokładnie takie wrażenie. Lecz jakby zacząć ją rozbijać na poszczególne kawałki, to traci na mocy, bo żaden tak naprawdę jakoś mocno się nie wyróżnia, są po prostu dobre, poprawne, ale bez szału. Dobrze zobrazuje kwestię porzekadło "w kupie siła". I tutaj, mam wrażenie, wyłazi na wiesz brak w składzie Andersa Bjorlera, który w temacie riffów wiódł w At the Gates prym. Potrafił nadać utworom tych wybijających je cech. Brak jego twórczej ręki jest tu, w porównaniu do poprzedniej płyty, dosyć widoczny. Niemniej jednak nie brakuje płycie różnych smaczków i ciekawych rozwiązań wpływających na odbiór, choćby partii akustyków. Mimo, że album nie ma efektu "wow" i raczej nie będę się palił aby nazbyt często do niego wracać, to generalnie rzecz biorąc podoba mi się. Co najważniejsze, mimo braku konkretnego ognia i większej dawki chwytliwości i energii, nie jest to płyta przewidywalna i z marszu łatwa w odbiorze, trzeba dać jej szansę wybrzmieć i przemówić jako jedno spójne dzieło. Jest ambitna, pomysłowa, lecz nie dla każdego odbiorcy. Z pewnością wyróżnia się na tle pozostałych płyt grupy. Czy mogę polecić "To Drink from the Night Itself"? Tak, z całą pewnością wszystkim tym którzy zadurzeni są w Szwedzkich Death Metalu (min. dlatego dałem tej płycie nieco większy kredyt zaufania i dodatkową notę wyżej). Reszcie, cóż, jeżeli melodyjny Death Metal nie jest waszym priorytetem, a fanami At the Gates nie jesteście, to raczej niewiele tu dla siebie znajdziecie, odbierzecie to dzieło jako przeciętne. Kończąc, jak dla mnie bardzo udany materiał, ale z nóg nie ścina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz