środa, 19 września 2018

Eucharist- A Velvet Creation (Wrong Again Records 1993/ Regain Records 2001)

"A Velvet Creation" to nieodżałowana perła Szwedzkiego Death Metalu, płyta z ogromnym potencjałem i widocznym talentem jej twórców, którą zniszczyły różne wypadki losu. To właśnie przez nie nie odniosła należytego sukcesu i nie zasiadła na wysokim podium. Ci co dobrze znają ten album wiedzą jak kiepsko brzmi, żeby nie powiedzieć koszmarnie. Jakim cudem tak dobre riffy i  kompozycje, czasem zawiłe, ze wstawkami akustyków, pełne pomysłów i ciekawych rozwiązań, zostały tak brutalnie potraktowane przez produkcję, ale i samych twórców? W 1993, kiedy Eucharist dostali propozycję nagrania debiutanckiej płyty zespół praktycznie nie istniał. Członkowie się poróżnili i w tamtej chwili nie było już mowy o dalszej współpracy, a co dopiero o wspólnym nagrywaniu płyty. Niemniej jednak ciśnienie na nagranie i wydanie "A Velvet Creation" było silne, zwłaszcza ze strony Thomasa Einarssona, jednego z gitarzystów grupy. Owszem płyta została nagrana, ale w okowach niezgody, co wpłynęło na to jak ostatecznie się słuchaczom objawiła. Markus Johnsson, wokalista i drugi gitarzysta, samotnie nagrał wokale, akustyki oraz swoje solówki, natomiast cała reszta ścieżek gitar, nawet te należące do niego, nagrał Thomas w towarzystwie pozostałych dwóch członków grupy, których udało się ściągnąć aby zarejestrowali swoje partie. Dlaczego płyta brzmi tak szorstko, sucho? Odpowiedź jest prosta. Taki był styl gry Thomasa, a na niego spadła lwia część gitar jakie znalazły się na płycie, jego styl zdominował materiał. Nauczył się partii Markusa i zagrał je kompletnie po swojemu, nie oglądając się na nikogo. Jak wspomina wokalista, jego styl gry był bardziej dokładny, selektywny, płynniejszy niż Thomasa, i tej przeciwwagi na płycie zabrakło. Materiał brzmiał podobno zupełnie inaczej i o niebo lepiej gdy szlifowali go jeszcze jako zespół na próbach. W takim to właśnie chaosie powstał ten album. Trochę na szybko, trochę na odwal. Liczył się tylko fakt wydania. W takiej sytuacji, brzmienie i dopracowanie materiału zostało potraktowane po macoszemu, bez należytej uwagi. Marcus do tej pory z trudem przyznaje się do efektu tej sesji, płyta produkcyjnie i poniekąd wykonawczo pozostawia wiele do życzenia (jeszcze ta puszkowata/ pudełkowa perkusja...)
Niemniej jednak i mimo wszystko same utwory, gitarowe riffy, cała ta kompozytorska składnia "A Velvet Creation" to powód do dumy dla Eucharist. Tak. Mało który zespół ze Szwecji tworzył w tamtym czasie tak zawiłe, natchnione, nawet odrobinę melodyjne, a jednocześnie brutalne kawałki. Mimo, że z pewnych powodów płyta nie wyszła tak jak powinna była wyjść, to zasługuje na pamięć i należne jej miejsce w panteonie Szwedzkiego Death Metalu. Pomimo swoich niedoskonałości produkcyjnych to dla mnie niezaprzeczalny klasyk i ważny punkt na mapie szwedzkiej sceny.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz