Już kawał czasu temu zapowiadałem, że napiszę co nieco o jakiś starszych materiałach z Japonii. Wreszcie przyszła wena i nieco więcej wolnego czasu, także mogę ów obietnicę wprowadzić w życie. Na pierwszy ogień idzie Abigail, zespół, który do spółki z Sigh oraz Sabbat stanowią czołówkę tamtejszego, ekstremalnego grania. "Intercourse and Lust" to ich debiutancki długograj, na którym zaczynał krzepnąć ich charakterystyczny styl. Black/ Thrashowa forma zaczęła przeważać tu nad tą nieco bardziej Black Metalową znaną z dem i Epki. Mamy tu do czynienia z materiałem pełnym tej pierwotnej pasji, wściekłości i szaleństwa. Materiał przepełniony jest inspiracjami zaczerpniętymi przede wszystkim z dwóch pierwszych płyt Bathory oraz klasycznej "trylogii" Venom, gdzie nie gdzie polanej zdawkowo motorheadowym sosem, zwłaszcza z czasów "Overkill". Ogromnym atutem albumu jest jego pozornie niemożliwa świeżość w podejściu do zagadnienia, jak na tamten czas oczywiście. Czerpiąc z wymienionych zespołów ciężko jest stworzyć jakąkolwiek nową jakość, poza samym ładunkiem energii przelanym w to granie. Niemniej jednak Abigail ta sztuka się udała i uważam, że raczej trudno byłoby pomylić ich z jakimkolwiek innym zespołem. Zwłaszcza dzięki wrzaskliwym, opętańczym wokalom Yasuyuki i balansowi kompozycji, które tworzą kapitalny, piekielny klimacik. Moim zdaniem punktami kulminacyjnymi płyty są "Mephistopheles" oraz "Hail Yakuza". Pierwszy z nich utrzymany jest w nieco wolniejszym tempie, wyróżniający się mocarną, rzężącą linią basu, odrobinę black 'n' rollowym feelingiem oraz solówką w stylu znanym z chciażby "Pure Evil and Hate" Behemoth czy "Sacrifice" Bathory. Drugi natomiast to swoiste podsumowanie całego materiału. Karkołomne riffy, przyspieszenia, wolniejsze momenty, recytacje, jednym słowem dzieje się, a o wytchnieniu można zapomnieć. Uważam, że to właśnie tym albumem Abigail wyrobili sobie markę i stali się jedną z najbardziej rozpoznawalnych grup japońskiego podziemia. Dla mnie "Intercourse and Lust" to już klasyk. Mimo tego, że Black/ Thrashowe podwórko jest szerokie i głębokie i sporo już zdziałano na tym polu, tak nie potrafię znaleźć drugiego albumu w tej niszy na którym zawarto by tak potężny ładunek szaleństwa, furii i mroku jak właśnie na debiucie Abigail. Dla wszystkich fanów soczystej ekstremy jest to mus absolutny!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz