Stare cmentarze skąpane w ciemności nocy zamieniają się w miejsca niezwykłe, mistyczne, przesiąknięte jakąś nienazwaną grozą. Wtedy otaczająca je aura śmierci staje się jeszcze bardziej odczuwalna. Skowyt wiatru przyprawia o dreszcze, a wszechobecny mrok stymuluje zmysły. Zewsząd spoglądają zmarli, zatrzymane, sprawiające wrażenie złowieszczego, ślady tlącego się niegdyś życia. Wraz z zachodem słońca ma się wrażenie budzącego się w tym miejscu zła, powołanego do życia przez matkę noc. Zdaje się jakby ów miejsce żyło, ale nie jest to życie, to jego wypaczona przez ciemność forma, przekleństwo przez nią zasiane. W każdym zakątku tego ogrodu trumien czuć jego zapach, czuć czyjąś obecność, słychać coraz to głośniejszą, przeszywającą słuch symfonię śmierci.
Taką właśnie atmosferę tworzy najnowsza Epka poznańskiej Martwej Aury. Mamy tu najczystszy, zimny i przesiąknięty truchłem Black Metal, 18 minut przepełnionych czarną sztuką i kultem śmierci. Zespół poprawił zauważalnie brzmienie w stosunku do poprzedzającego go albumu, jest bardziej przejrzyście, ale wciąż da się słyszeć ten brud i surowość tak w tego typu graniu niezbędną, zarówno w odbiorze samej muzyki jaki i klimacie ją otaczającą. To materiał w sam raz dla tych którzy upodobali sobie Black Metal w czystej, niczym innym nie zmąconej postaci oddający hołd tuzom gatunku z lat 90-tych. Jeżeli tak dobry materiał serwuje nam Martwa Aura na owej, niepozornej zgoła Epce "Tenebrae Divine" to niezmiernie ciekaw jestem co się będzie działo na kolejnym długograju. Czekamy, bo jest na co! A tym czasem rozkoszujmy się tym krótkim (bo tylko 3- utworowym), acz przepełnionym treścią materiałem! Na marginesie, brawa za okładkę, bo niesamowicie trafiona, pięknie współgra z zawartością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz