Jak zwykle Thrashing Madness raczy nas wydaniem na najwyższym możliwym poziomie jeżeli generalnie chodzi o kompaktowe reedycje starych wyziewów metalowej sceny. Płyta wydana jest z dokładnością o każdy szczegół. Mamy nie tylko nośnik z siarczystym metalowym łojeniem z najwyższej półki, ale i także coś dla oka. Jak w poprzednich przypadkach dostajemy opasły booklet wypełniony memorabiliami i sporą ilością archiwalnych fotografii, którym towarzyszą wspomnienia Bera, gitarzysty i jednocześnie wokalisty Infected Mind. Czy jakakolwiek rekomendacja jest tu potrzebna? Nie sądzę!
środa, 28 czerwca 2017
Infected Mind- Lost Existence (demo 1993/ Thrashing Madness 2017)
Krakowskie Thrashing Madness uderza w tym roku z konkretną siłą i znów dostajemy sporą dawkę nagrań z naszego dawnego metalowego podziemia podaną w kompaktowej formie. Tym razem pochylam się nad demem gliwickiego Infected Mind "Lost Existence" (1993), notabene jedynym materiałem tej grupy (a szkoda, naprawdę). Zespół serwuje istotnie bardzo dobrą i emanującą pasją mieszankę death i thrash metalu spod znaku takich grup jak Merciless, starej Sepultury czy Possessed (w niektórych miejscach cichym echem odbija się Metallica z czasów "Master of Puppets"). I co ważne, brzmienie, choć to demo, jest naprawdę niezłe i jak na demówkowe realia naprawdę wysoko stawia poprzeczkę. Grupa zaserwowała tu siedem autorskich kompozycji (warto zwrócić uwagę na gitarowe galopady i sola, jest tu czego posłuchać) w których skład wchodzą też całkiem ciekawe, nieco zawiłe utwory istrumentalne w postaci "Crazy Horse" oraz "Terminator". Co do zawiłości, to generalnie cały ów materiał opatrzony jest w sporo zmian temp i całą masę riffów, słucha się tego piekielnie dobrze, a materiał nie ma prawa się nudzić, a i jeszcze wokal. No swoista kropka nad "i"- wściekły, opętańczy, momentami nieco vaderowski, klasa! Śmiem twierdzić, że zespół miał predyspozycje aby doganiać takie grupy jak osławiony Armageddon czy nawet Vader. Tkwił w nich potencjał i to nie byle jaki, wystarczy się wsłuchać. Te niespełna 28 minut biczowania dźwiękiem to zaprzepaszczona kiedyś szansa na prawdopodobnie znaczący sukces. Ale wiadomo jak to wtedy bywało, nie każdemu było dane zaistnieć z powodów przeważnie losowych, niestety, ot pech, czasem zaniechanie, a czasem po prostu niewłaściwe miejsce czy czas.
Jak zwykle Thrashing Madness raczy nas wydaniem na najwyższym możliwym poziomie jeżeli generalnie chodzi o kompaktowe reedycje starych wyziewów metalowej sceny. Płyta wydana jest z dokładnością o każdy szczegół. Mamy nie tylko nośnik z siarczystym metalowym łojeniem z najwyższej półki, ale i także coś dla oka. Jak w poprzednich przypadkach dostajemy opasły booklet wypełniony memorabiliami i sporą ilością archiwalnych fotografii, którym towarzyszą wspomnienia Bera, gitarzysty i jednocześnie wokalisty Infected Mind. Czy jakakolwiek rekomendacja jest tu potrzebna? Nie sądzę!
Jak zwykle Thrashing Madness raczy nas wydaniem na najwyższym możliwym poziomie jeżeli generalnie chodzi o kompaktowe reedycje starych wyziewów metalowej sceny. Płyta wydana jest z dokładnością o każdy szczegół. Mamy nie tylko nośnik z siarczystym metalowym łojeniem z najwyższej półki, ale i także coś dla oka. Jak w poprzednich przypadkach dostajemy opasły booklet wypełniony memorabiliami i sporą ilością archiwalnych fotografii, którym towarzyszą wspomnienia Bera, gitarzysty i jednocześnie wokalisty Infected Mind. Czy jakakolwiek rekomendacja jest tu potrzebna? Nie sądzę!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz