Po niemal dwóch latach przerwy powracam do tematu wywiadów. Pojawiły się ku
temu okazje, nowe możliwości i zamierzam z tego skorzystać, a przy okazji
ponownie urozmaicić trochę zawartość bloga. Na pierwszy ogień idzie wywiad z
Hubertem „Nazgrimem” Olejarczykiem (Titan Mountain, Cosmique7). Miał on
pojawić się w drugim numerze Morbid Zine, ale niestety inicjatywa umarła
ostatecznie i nieodwołalnie śmiercią naturalną, a wskrzeszać już tego truchła
nie będę. Zatem tyle wstępu i zapraszam do lektury o dziejach Titan Mountain,
przeszłych i obecnych.
1. Cześć, Nazgrim! Wreszcie możemy pogadać trochę o dawnych dziejach na
łamach mojego bloga. Pierwsze, o co chcę Cię spytać, to rzecz jasna początki
Twojego grania. Czego wtedy słuchałeś, co Cię najbardziej zainspirowało do
wystartowania ze swoim własnym projektem? Jak dobrze pamiętam, był to chyba
1994 rok i Forest of Proud Slavs.
Witaj! Zacznijmy od tego, że w wieku
jedenastu lat usłyszałem “And Justice For All“ Metalliki. Potem Kreator, Slayer,
Destruction, Sodom... Zafascynowało mnie brzmienie tej muzyki i styl gry na
gitarze. Potem usłyszałem Death Metal, jeszcze bardziej mnie opętało, no i w
końcu usłyszałem norweskie, polskie i szwedzkie zespoły black metalowe, co
zrobiło na mnie piorunujące wrażenie... Zapragnąłem tworzyć tę muzykę samemu.
Zacząłem grać z kumplami w pierwszym zespole metalowym z Biłgoraja – Immortal
Vision. Grałem tylko miesiąc i odszedłem, ale zostawiłem po sobie jeden utwór.
Nagrali go na pierwszym demo, “Aquaritia“. Na gitarze uczę się grać od roku
1990 – zapomniałem o tym wspomnieć. Po Immortal Vision grałem z trzema kumplami
w Act of Grace. Był to melodyjny Death Metal. Nagraliśmy na fatalnym sprzęcie
reha, nie promowałem go nawet. Zespół został szybko rozwiązany. Następnie zacząłem
już sam komponować, będąc pod silnym wpływem skandynawskiego Black Metalu.
Nazwę zmieniałem kilka razy. Nie promowałem swojej twórczości przez kilka lat,
tylko uczyłem się grać. Nagrywałem rehy, chyba dwa, i kasety z riffami, by ich
nie zapomnieć, ale prawie nikomu tego nie puszczałem. Z czasem wypracowałem
jakieś umiejętności i zacząłem nagrywać muzykę w lepszych warunkach.
2. Jak w tamtym czasie oddziaływała na Ciebie formująca się już prężnie
scena black metalowa i wydarzenia z nią związane? Byłeś w stałym kontakcie z
zespołami z naszej sceny lub sceny zagranicznej? W końcu, jak by nie było,
byłeś jej częścią przez dobry kawałek czasu. Czy pisywałeś listy i wymieniałeś
się taśmami, płytami, czy raczej niespecjalnie Cię to zajmowało?
Ta scena mocno oddziaływała na to,
co tworzyłem i na moje teksty, ale równolegle nagrywałem rehy w innych
gatunkach Metalu. Np. w 1995 roku nagrałem fatalnie brzmiącego reha doom
metalowego „Blackness of the Sorrow”, nikomu nie wysłałem nagrań z powodu
jakości dźwięku. Teraz chcę po latach nagrać to profesjonalnie pod nazwą
obecnego projektu – Cosmique7. Przed rokiem 1997 nagrałem też reha death
metalowego Ninnghizhidda, o czym nikt nie wie. Również jakość dźwięku była
poniżej krytyki...
Wydarzenia w Skandynawii nie
spowodowały, że zacząłem mieć kłopoty z prawem. Jestem muzykiem i to przez
pryzmat twórczości chcę być postrzegany. Zgadza się, trochę trzymałem kontakt z
ludźmi ze sceny ogólnie metalowej, wymieniałem się kasetami, to był piękny
czas. Chociaż ja nie miałem środków na jakąś sensowną promocję, korespondencję
na wielką skalę. Po latach zostało mi niewielkie pudło z listami, ale chcąc
zaoszczędzić miejsca w pokoju, spaliłem je. Rozpędziłem się i w ogień poszedł
nawet list od Petera z Vader czy Piotra Wawrzeniuka, który kiedyś bębnił w
szwedzkim Therion. Przepadło zdjęcie Emperor. Ech, szkoda. Potem przyszedł czas,
że zerwałem prawie wszystkie kontakty i dziś jestem samotnikiem, ale mam trochę
fajnych przyjaciół.
3. Redagowałeś wtedy zina „Ripping Sky”, jak możesz to opowiedz o nim
trochę. Miał naprawdę dobrą zawartość, uwzględniałeś w nim czołówkę nie tylko
naszej, ale i skandynawskiej sceny. Czy miałeś jakieś inne projekty edytorskie
tego typu, czy na „Ripping Sky” się skończyło?
Chciałem coś robić dla sceny, byłem
głodny nowych kaset, stąd pomysł na zina. Dzięki za pozytywną opinię, ale po
latach nie wszystko mi się podoba w tym wydawnictwie. Starałem się jak mogłem
by wyglądało to ok, zarówno od strony merytorycznej jak i wizualnej. Ale to
było dawno, widać było brak doświadczenia. Tym poza graniem się zajmowałem. Po
latach, o ile mnie pamięć nie myli, zrobiłem kilka wywiadów do webzinów (nie
pamiętam jakich), a ostatnio napisałem dwie recenzje moich ulubionych wirtuozów
gitary.
4. W 1997 roku zmieniłeś nazwę swojego głównego projektu na Titan
Mountain i pod tym szyldem nagrałeś szereg materiałów i dem na przestrzeni lat.
Twoja muzyka stale ewoluowała, przyjmując coraz bardziej zaawansowane i
bardziej skomplikowane, symfoniczne formy. Jednak Twoje pierwsze materiały z
lat 90. pozostają mocno w klimacie, jak i estetyce wczesnego Emperor, Limbonic
Art czy Odium, wciąż zachowując ogromny ładunek oryginalności. Czy faktycznie
te zespoły były dla Ciebie ważne i w jakimś stopniu wyznaczyły ścieżkę dla
Titan Mountain? Dlaczego zdecydowałeś się na właśnie ten bardziej melodyjny,
symfoniczny Black Metal?
Dlaczego wtedy taką muzę robiłem?
Bo wtedy tak czułem, to wyszło spontanicznie. Teraz gram całkiem inaczej, może
nawet jak inny człowiek, niż jak w 1997 czy 2007. Ciągle się zmieniam.
Chciałbym tu zaznaczyć, że kilka nigdy nieopublikowanych (nie wysyłałem ich do
żadnych labeli) płyt demo z lat 2000-2004 zawiera muzykę prawie bez gitar. Eksperyment
z klawiszami i perkusją. Powód? Sprzęt gitarowy mi szwankował, a nie miałem
środków na zakup nowego. Nagrywałem więc na klawiszach w warunkach domowych, by
coś tworzyć, te klawisze są inspirowane muzą filmową i Limbonic Art “Moon in
the Scorio“. Nie czuję się jakimś odkrywcą nowych lądów w muzyce, może jeden
MLP mi wyszedł tak, że mam przekonanie, iż to ma własny charakter. Większość
mojej muzyki powstała z wyraźnym zarysem inspiracji. Za to lirycznie udało mi się
stworzyć przez lata rozpoznawalny styl, to cieszy. Tylko prawie nikt się nie
zetknął z tą twórczością, poza nielicznymi.
5. Od zawsze swoją muzykę tworzyłeś sam, będąc pod wypływem tylko
własnych inspiracji. Czy wszystkie materiały Titan Mountain tworzyłeś w domowym
warunkach, czy może miałeś jakieś doświadczenie ze studiem czy pracą z innymi
muzykami?
W Titan Mountain zawsze wszystko
sam komponowałem. Bębny, bas i klawisze są w części nagrań zaprogramowane. W
tym roku na nowy MLP zaprosiłem dwóch wirtuozów z Japonii do nagrania solówek.
Dwie osoby z Polski mają również nagrać swoje solówki gitarowe, ale i partie
fletu poprzecznego. Czy doczekam się tych nagrań – zobaczymy. W moich
oficjalnych nagraniach Lost Atlantida na bębnach gra właściciel studia Manek – Mariusz
Kurasz, a w jednym utworze Ninnghizhidda bębni kumpel – Mirek Kowal. Co do
pracy z innymi muzykami, to muszę jeszcze dodać, że w Cosmique7 na demo
zaśpiewał niejaki Radek. W utworze Cosmique7 na piąty album (prace nad nim
trwają) solo zagrał wirtuoz z Szwajcarii i na flecie poprzecznym kobieta z
Polski. Między 1997 a 2001 nagrywałem kilka razy różną muzykę w kilku dość
profesjonalnych jak na takiego amatora jak ja studiach. Nadal czuję się właśnie
amatorem, który uczy się grać już dwadzieścia dziewięć lat.
6. Ważnym elementem Twojej muzyki były od samego początku elementy
klawiszowe. W końcu doszło do tego, że niczym niegdyś Mortiis, powołałeś do
życia poboczne projekty takie jak Rarog, Barad-Dur oraz Vampyric Hunger,
skupiające się właśnie na atmosferycznym, ambientowym graniu, opartym właśnie o
instrumenty klawiszowe. Opowiedz trochę o tych projektach. Czy nie pomylę się,
stwierdzając, że twórczość Mortiisa faktycznie miała na Ciebie jakiś wpływ?
Nie mylisz się, właśnie pod
wpływem Mortiisa nagrałem klawiszowe mroczne demo Rarog “Opowieść w Hołdzie
Przodkom“ w 1995 – brzmienie było złe, ale muza, mam nadzieję, że okej. Barad-Dur
to bardziej eksperyment z dźwiękiem niż muzyka, brzmi to ponuro. Vampyric
Hunger zainspirowany był soundtrackami do horrorów.
7. Patrząc na stare zdjęcia, jakie robiłeś w ramach zarówno Titan
Mountain, jak i pozostałych projektów, nietrudno zauważyć, że aspekt wizualny,
wizerunek towarzyszący muzyce był dla Ciebie bardzo ważny. Czy faktycznie tzw.
image był dla Ciebie tak istotny i traktowałeś go jako nieodzowny element swojej
twórczości? Muszę przyznać, że miałeś tu niesamowite wyczucie i bardzo niewiele
grup mogło się takowym poszczycić, tak dopracowanym. Czy wszystkie elementy
outfitu wykonywałeś sam?
Dziękuję, że doceniasz moją
pracę. Image jest dla mnie ważny, zawsze czerń! Do fotek Titan Mountain sam
robiłem karwasze (pojedyncze ćwieki nawet z nitów), maczugi, drewnianą tarczę, róg,
łuk, kołczan itd. Zależało mi na uzyskaniu ściśle określonej atmosfery na danym
zdjęciu, po to to wszystko. Zrobiłem to kilka razy i zaspokoiłem potrzebę
takiej ekspresji. Nie chcę całe życie się powtarzać. Z kolei wczesne fotki do
Cosmique7 (odmieniona mutacja / kontynuacja Titan Mountain) są w skórzanych
pancerzach, podoba mi się to, ale też już to zrobiłem i nie wracam do tego, tylko
na płytach. Teraz mój image to skromna czerń, żadnych dziwactw. Chce zwracać na
siebie uwagę głównie muzyką, na tym będę się skupiał.
8. Poza projektami, o których już wspomnieliśmy, na moment powołałeś do
życia Ninnghizhidda, projekt death metalowy, który zaowocował w 1997 jednym
demem – "Shadowface". Podziel się, proszę, wspomnieniami z nim
związanymi i tym, co sprawiło, że postanowiłeś nagrać coś w tym stylu. Czy może
była to swoista wycieczka do czasów, kiedy udzielałeś się w Act of Grace?
Nagrałem, jak mówiłem wcześniej,
fatalny reh oraz jedno demo studyjne z niewielką pomocą kumpla. To nie była
wycieczka w klimaty Act of Grace, tamten band był melodyjny, a Ninnghizhidda to
coś w stylu Morbid Angel, z niewielkimi wpływami Black Metalu w pierwszym
utworze. Lubię „Demo 1997” do dzisiaj. Nie było ono nigdzie wydane, jest z taką
muzyką więcej osób lepszych ode mnie, nigdzie się z tym nie pcham.
9. Z tego, co pamiętam, gościnnie udzieliłeś się w szeregach Black
Altar na materiale, który trafił na ich split z Vesania. Jak wspominasz tę
współpracę i jak doszło do tego, że zgadałeś się z Shadowem?
To dawne dzieje. Nie pamiętam już,
kto do kogo pierwszy napisał. Kilka razy wymieniliśmy się listami i nagraniami.
Podszedłem do Shadowa w Krakowie na Mystic Festiwalu w 1999, bo pojawiłem się
tam, by zobaczyć Emperor i Limbonic Art. Współpraca była w porządku, nagrałem
dla nich chyba jakieś intra, z których do dziś jestem zadowolony. Split z
Vesania jest udanym materiałem. Podobnie jak debiut. Późniejsze nagrania nie
trafiają w mój gust.
10. Wiem, że szykują się jakieś wznowienia starych materiałów Titan
Mountain. Możesz zdradzić, cóż to będzie i czy planujesz może kiedykolwiek reedycję
swoich starych demówek? Są ludzie, dla których te materiały to spory sentyment
i kawał historii.
Być może w tym roku ukaże się na
vinylu „Above Fangs...“ – to by było już czwarte wydanie, ale zobaczymy, czy do
tego dojdzie, wytwórnia jest z Japonii. Natomiast pewne jest, że w tym roku
ukaże się digipak (z wypasioną książeczką z niepublikowanymi tekstami) MLP “Monumental
Furious Shadow Metal“, zawierający demo z 1997 (remix) oraz nowy utwór w dwóch
wersjach (z innymi solami i brzmieniami, jedna wersja jest bez klawiszy). Nawiasem
mówiąc, jest to stary utwór z okolic połowy lat 90., w którego tchnąłem nowego
ducha, przearanżowałem itp. Płyta wyjdzie sumptem mojej Artyrant Records.
Wydawnictwo będzie wydane w niskim nakładzie. Ponadto, jako Artyrant Records
zamierzam w 2020 wydać parę starych materiałów Titan Mountain, Cosmique7.
Zobaczymy, czy to się uda. Nakłady niskie – od 50 do 100 sztuk.
11. Myślę, że tutaj zakończymy. Dzięki, Nazgrim, za Twój czas i za to,
że zechciałeś odpowiedzieć na tych kilka pytań i podzielić się odrobiną
wspomnień. Chylę czoła i ostatnie słowa zostawiam Tobie!
Wielkie dzięki za ciekawe
pytania, mam nadzieję, że jesteś usatysfakcjonowany odpowiedziami. Jeśli
ktoś chce posłuchać trochę mojej
muzyki, to na YouTube mam kanał nazgrim77. W odległej przyszłości pojawią się
tam profesjonalne klipy Cosmique7, tzw. “playthrough“, oraz jeden lub dwa klipy
Titan Mountain, ale na pewno płyta wyjdzie wcześniej niż klip. Muzyka, sztuka, wolność
i indywidualne myślenie na zawsze!
Rozmawiał: Przemysław
Bukowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz