Dla mnie album absolutnie kultowy. "The Return......" to jeszcze cięższa, mroczniejsza i bardziej diabelska odsłona Bathory w stosunku do debiutu. Praktycznie brak podobieństw do Venom, lepszy warsztat i brzmienie, o ile w ogóle można mówić o dopracowanym brzmieniu w przypadku materiałów Bathory (chociaż ten album nagrany został w profesjonalnym studiu Elektra, a nie w garażu "Heavenshore", 24 kanały, 5 mikrofonów itd. itp.). Niemal od zawsze towarzyszyły im namacalne pokłady swoistego brudu, ale robiły tu swoje. Kiedy w 1985 roku album wypełzł z ciemności rozłożył moim zdaniem na łoptaki wszystkie płyty jakie wydała wtedy konkurencja tj. Sodom, Celtic Frost oraz Venom. Żaden z tych trzech zespołów nie zbliżył się w tamtym czasie żadnym nagraniem do tego co osiągnął Bathory na "The Return......". Takich struktur, riffów, tak niesamowicie diabelskiego wydźwięku nie miała wtedy żadna z wydanych na scenie płyt. Atmosfera grozy, warczące wokale, tnące, rozpędzone gitary i niemiłosierna kanonada perkusyjna, to wszystko wraz z szatą graficzną albumu składa się na granie, które już za parę lat zostanie ochrzczone we krwi jako Black Metal. To był najbardziej ekstremalny materiał tamtego czasu (bo jednak "Seven Churches" Possessed to trochę inna bajka). Śmiem twierdzić, że to właśnie ta płyta była brzmieniowym wyznacznikiem dla wczesnego Mayhem czy Burzum.
Powodzenie jakim cieszył się album zrodziło pomysł koncertów, problem był tylko w znalezieniu perkusisty, który sprostałby zadaniu. Pod uwagę brani byli min. Carsten Nielsen z Artillery oraz Witchhunter z Sodom (przyjechał nawet do Sztokholmu), niestety nic z tego nie wyszło i kwestia grania na żywo pogrzebana już została na zawsze.
Na sam koniec pragnę zaznaczyć, że dla mnie "The Return......" jest pod wieloma względami wyznacznikiem Black Metalu jako gatunku i pierwszą płytą w tym stylu, stylu, który z nazwy miał się narodzić dopiero kilka lat później. Płyta monument!!!
Bardzo dobra recenzjia .A płyta return bathorego to mrok nienawiść i zniszcenie::)))
OdpowiedzUsuńDzięki za dobre słowo! Z czasem tę płytę zacząłem cenić bardziej niż "Under the Sign of the Black Mark". O "The Return......" mówi się stanowczo za mało
OdpowiedzUsuń