Jak dla mnie Dark Funeral nigdy nie nagrał słabej płyty, zawsze tworzyli krążki naprawdę solidne. Zaliczam ich do tych zespołów, które od początku do końca są wierne i konsekwentne w stosunku do wykonywanej sztuki, zawsze wiadomo, że nagrają album przynajmniej dobry. Dziś zebrało mi się na napisanie kilku słów o ich trzecim dziele "Diabolis Interium".
Płyta nagrana i wydana została w 2001 roku. Tradycyjnie zespół wybrał Petera Tagtgrena i jego Abyss Studio. Mimo faktu, że materiał powstawał na bieżąco podczas nagrywania, Dark Funeral stworzyli jedno ze swoich najlepszych dzieł, a z pewnością nadrobili z nawiązką odrobinę niedosytu po "Vobiscum Satanas". Powstał album o świetnym dynamicznym brzmieniu, które przeniosło typową, wyrazistą dla zespołu ścianę nasyconego riffami dźwięku w nowy wymiar. Materiał wyszedł naprawdę potężnie! Na szczególną uwagę zasługują tu zwłaszcza trzy kompozycje. Pierwszą z nich jest otwierający piekielne wrota "The Arrival of Satans Empire". Ogień dosłownie bucha w twarz, to istna kanonada szatańskiej artylerii i bez wątpienia jeden z najbardziej rozpoznawalnych kawałków jakie Dark Funeral kiedykolwiek stworzył. Kolejny mój faworyt to "Hail Murder" w którym mocno przypadł mi do gustu motyw z refrenu, złowieszczy, przesiąknięty mrokiem, a jednocześnie tak prosty i zapadający w pamięć. Następna czarna perła tej płyty to "An Apperentice of Satan", który znany jest z poprzedzającej płytkę epki "Teach Children to Worship Satan" (jakoś dużo tego Satan haha). Tutaj zgrany został nieco szybciej i bardziej dynamicznie, wyróżnia się z marszu i mocno zapada w pamięć.
"Diabolis Interium" jest bez wątpienia dziełem skończonym, dopracowanym w każdym calu, które mknie na złamanie karku od pierwszego dźwięku, dając nam odetchnąć tylko przy nieco wolniejszym "Goddess of Sodomy". Spisał się zarówno zespół jak i producent. Dark Funeral nie rozpieszczał się nad tą płytą i nagrał materiał typowy dla ich stylu, agresywny, bluźnierczy i cuchnący siarką na kilometr. Moim zdaniem ten krążek nie zestarzał się ani trochę mimo swoich lat, a stwierdzenie, że po odejściu Parlanda nie tworzyli już takich albumów tak dobrych jak słynny "The Secrets of the Black Arts", uważam za mocno niesprawiedliwy. Świetna płyta i szczerze ją polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz