Debiutancki,
pełny album wadowickiej hordy Taranis zatytułowany "Faust"
jest swoistą, Black Metalową adaptacją tej sztuki. Ale, ale, jak
się okazuje nie chodzi tu o "Fausta" autorstwa Goethego, a
Marlowa ("Doctor Faustus"). To co tu znajdziecie to już nie jest tylko i
wyłącznie muzyka, to niesamowite pokłady emocji, atmosfery,
wszechobecnego mroku oraz dramatyzmu, zaklętego we wspomnianym
dziele, jak i samych spowitych czernią dźwiękach składających
się na niniejszą płytę. Dostajemy tu dwa cztero- utworowe akty
zatytułowane kolejno "Waltz Mephistoph" oraz "Balneum
Diaboli". Taranis raczą nas kompozycjami będącymi hybrydą
Black Metalu w stylu chociażby wczesnego Samael oraz Doom Metalowych
naleciałości. Królują tu wolniejsze, czasem wręcz transowe
tempa, które od czasu do czasu przyspieszają oddając dramatyzm
oraz charakter opisywanych sytuacji i nadając dziełu cech ścieżki
dźwiękowej. Mamy tu sporo akustyków, wyciszeń, w których słychać
niepokojące krzyki i zawodzenia. Atmosfera jest momentami iście
upiorna i niepokojąca. Istotnie słuchając widzi się oczyma wyobraźni całą sytuację w której rozgrywa się dialog Fausta z
Diabłem. W drugim akcie zespół pokusił się o fragment w
ojczystym języku, inkantację, która w tej formie niesamowicie
oddziałuje na słuchacza. Muzycznie na początku jest spokojnie, ale
z sekundy na sekundę napięcie rośnie i robi się podniośle, a
jednocześnie złowrogo- "Niech wyją wiatry!". Co się
tyczy samej szaty graficznej płyty to jeszcze przed jej odtworzeniem
daje do zrozumienia, że czeka nas pełne tajemniczości misterium, i
tak właśnie jest. Zatem i tu należą się słowa uznania.
"Faust"
jest bez wątpienia dziełem oryginalnym i jedynym w swoim rodzaju
jeżeli chodzi o naszą metalową scenę. Taranis przełamali tą
płytą utarte schematy i zdobyli się na odważny krok tworząc
dzieło zaiste ambitne i pełne unikalnego klimatu. Każde kolejne
przesłuchanie tej płyty pozwala jeszcze bardziej dostrzec i odczuć
jej mroczne piękno. Zespół nie tylko znakomicie oddał charakter i
atmosferę tego co napisał w swoim dramacie Marlow, ale także
zostawił po sobie trwałe muzyczne dziedzictwo, które wciąż może
inspirować i zachwycać. To właśnie tu grupa w pełni rozwinęła
skrzydła swej Black Metalowej sztuki i szkoda, że w takim właśnie
momencie zginęła w mrokach dziejów. Każdemu kto jeszcze nie miał
z owym albumem styczności, zalecam aby te zaległości nadrobił,
daję słowo, że nie będzie zawiedziony!
Pamiętam ten kapitalny album! Szkoda że nie doczekał się reedycji. Taranis ,,Faust" i Holy Death ,,Abraxas" piłowałem w tamtych czasach aż do zdarcia taśmy.
OdpowiedzUsuń