piątek, 14 kwietnia 2017

Taranis- Faust (Baron Records 1994)

Debiutancki, pełny album wadowickiej hordy Taranis zatytułowany "Faust" jest swoistą, Black Metalową adaptacją tej sztuki. Ale, ale, jak się okazuje nie chodzi tu o "Fausta" autorstwa Goethego, a Marlowa ("Doctor Faustus"). To co tu znajdziecie to już nie jest tylko i wyłącznie muzyka, to niesamowite pokłady emocji, atmosfery, wszechobecnego mroku oraz dramatyzmu, zaklętego we wspomnianym dziele, jak i samych spowitych czernią dźwiękach składających się na niniejszą płytę. Dostajemy tu dwa cztero- utworowe akty zatytułowane kolejno "Waltz Mephistoph" oraz "Balneum Diaboli". Taranis raczą nas kompozycjami będącymi hybrydą Black Metalu w stylu chociażby wczesnego Samael oraz Doom Metalowych naleciałości. Królują tu wolniejsze, czasem wręcz transowe tempa, które od czasu do czasu przyspieszają oddając dramatyzm oraz charakter opisywanych sytuacji i nadając dziełu cech ścieżki dźwiękowej. Mamy tu sporo akustyków, wyciszeń, w których słychać niepokojące krzyki i zawodzenia. Atmosfera jest momentami iście upiorna i niepokojąca. Istotnie słuchając widzi się oczyma wyobraźni całą sytuację w której rozgrywa się dialog Fausta z Diabłem. W drugim akcie zespół pokusił się o fragment w ojczystym języku, inkantację, która w tej formie niesamowicie oddziałuje na słuchacza. Muzycznie na początku jest spokojnie, ale z sekundy na sekundę napięcie rośnie i robi się podniośle, a jednocześnie złowrogo- "Niech wyją wiatry!". Co się tyczy samej szaty graficznej płyty to jeszcze przed jej odtworzeniem daje do zrozumienia, że czeka nas pełne tajemniczości misterium, i tak właśnie jest. Zatem i tu należą się słowa uznania.
"Faust" jest bez wątpienia dziełem oryginalnym i jedynym w swoim rodzaju jeżeli chodzi o naszą metalową scenę. Taranis przełamali tą płytą utarte schematy i zdobyli się na odważny krok tworząc dzieło zaiste ambitne i pełne unikalnego klimatu. Każde kolejne przesłuchanie tej płyty pozwala jeszcze bardziej dostrzec i odczuć jej mroczne piękno. Zespół nie tylko znakomicie oddał charakter i atmosferę tego co napisał w swoim dramacie Marlow, ale także zostawił po sobie trwałe muzyczne dziedzictwo, które wciąż może inspirować i zachwycać. To właśnie tu grupa w pełni rozwinęła skrzydła swej Black Metalowej sztuki i szkoda, że w takim właśnie momencie zginęła w mrokach dziejów. Każdemu kto jeszcze nie miał z owym albumem styczności, zalecam aby te zaległości nadrobił, daję słowo, że nie będzie zawiedziony!


1 komentarz:

  1. Pamiętam ten kapitalny album! Szkoda że nie doczekał się reedycji. Taranis ,,Faust" i Holy Death ,,Abraxas" piłowałem w tamtych czasach aż do zdarcia taśmy.

    OdpowiedzUsuń