Ta płyta to istna kopalnia geniuszu kompozytorskiego, oryginalności i zróżnicowania jeżeli chodzi o death metalową sztukę. Zespołowi, a przede wszystkim, Mike'owi Browning'owi udało się stworzyć jeden z pomników tego gatunku, a zwłaszcza jego technicznego oblicza.
Album nadźgany jest wszystkim tym co w death metalu najlepsze poszerzonym o partie klawiszy (jak na tamten czas krok nowatorski) nadające całości futurystycznego zabarwienia oraz mrocznej, astralnej atmosfery. Mamy tu nie tylko konkretną, siarczystą młóckę, ale także sporo zmian tempa, różnych zawijasów (no jest tu trochę progresywnie, nie da się ukryć) oraz ogrom genialnych, gitarowych solówek najwyższej próby (Mike Davis odwalił tu kawał roboty, widać, że sroce spod ogona nie wypadł i zna się na swoim rzemiośle). Już na sam dźwięk takich bestii jak otwierający krążek "Lake of Fire" czy miażdżący i chyba najlepszy na płycie "Neolithic" ciary lecą po skórze, a pot spływa po plecach! Dodatkowym smaczkiem jest tu nietypowy, charczący wokal Mike'a, który wprowadza swoisty, złowieszczy nastrój do klimatu płyty.
Ciekawym posunięciem jest też koncept albumu umieszczony w klimatach okultyzmu oraz science- fiction, opowiadający historię cyborga, który w pewnym momencie cofa się w czasie do roku 0, przyczyniając się do zniszczenia religii chrześcijańskiej w jej zarodku, dając początek nowemu imperium. Jak widać dobrych pomysłów chłopakom nie brakowało, co się chwali, i jak sami widzicie elementów odróżniających tą płytę na tle innych death metalowych albumów jest sporo, zespół jak i płyta jedyna w swoim rodzaju, można powiedzieć niepodrabialna. Nie dziwię się, że ta grupa miała tak znaczący wpływ na Darkthrone w ich wczesnym, death metalowym wcieleniu.
Można pokusić się o stwierdzenie, że Nocturnus nagrywając w 1990 taki album wyprzedzili swój czas, podobnie jak to na niwie black metalu było z Emperor. Moim zdaniem udało im się nagrać materiał, który nie tylko był pionierski i autentycznie wybitny, ale, któremu nijak nie szkodzi upływający czas. "The Key" mimo swoich lat się nie starzeje się ani trochę i nie traci na swojej świeżości. Wciąż wciąga, zachwyca swą złożonością i myślę, iż stale inspiruje do tworzenia sztuki wyjątkowej, nie tylko w ramach death metalu, która łączy kunszt z brutalnością i konkretną, niegasnącą dawką energii i nieustającą siłą rażenia. Rekomendacja zbyteczna, bo ten album po prostu rządzi, koniec, kropka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz