Przyznaję się, nie przepadałem za muzyką Voivod chyba od samego początku styczności z ich graniem. Ich twórczość wydawała mi się jakaś pogięta, pełna chaosu, niepoukładana. Ostatnio postanowiłem dać im jeszcze jedną szansę i kierując się opinią znajomego sięgnąłem po płytkę "Angel Rat". No na pewno nie znajdziecie tu tego co Voivod grało na swoich pierwszych 3, a nawet 4 płytach. Jest to biegunowo odległe od takiego "War and Pain" czy "Rrrooooaaarrr". Na tej płytce Voivod to już trochę inna bestia, jest dużo łagodniej, miejscami już bardzo progresywnie, królują średnie tępa, ale nadal da się poznać kto to gra. Wokal Snake'a, gitary Piggy'iego i ta nieco pokręcona struktura kompozycji tak dla nich charakterystyczna nadal tutaj jest.
Po przesłuchaniu płyty nadal nie czuję czy mam ochotę nareszcie się do nich przekonać, pomimo faktu, że generalnie album mi się podoba, aczkolwiek jakiegoś specjalnego zachwytu nie przeżyłem. Przychylny jestem tym bardziej, powiedzmy, przebojowym fragmentom płyty reprezentowanym tutaj przez "The Prow", "Golem" czy "The Outcast". Reszty utworów słucha się nieźle, chociaż nie jest to coś do czego będę wracał stosunkowo często. Pomimo tego, starając się być maksymalnie obiektywnym, to powiedzieć trzeba, że jest to naprawdę niezły krążek, kunszt kompozytorski jest tu jak najbardziej widoczny, podobnie z opanowaniem instrumentów, to co wyczynia miejscami gitara, jak i sekcja rytmiczna to już wyższy stopień wtajemniczenia. Cóż, za jakiś czas ponownie ją sobie przesłucham. Sięgnę też po raz kolejny po inne płyty z ich dyskografii i może nareszcie trybiki zaskoczą i muzyka Voivod autentycznie mi się spodoba, bo do grafik ich płyt przekonywać mnie nie trzeba. To one kiedyś sprawiły, że zaciekawiłem się tą grupą i do tej pory się to nie zmieniło, nadal intrygują. Away rządzi i to nie tylko za garami!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz