czwartek, 27 lutego 2020

Warmoon Lord/Vultyrium - Pure Cold Impurity SPLIT (Wolfspell Records 2020)

Minął rok i mamy kolejny materiał od Warmoon Lord, a i przy okazji debiutującego na scenie Vultyrium. Ten pierwszy udowadnia swoją wielkość i formę z debiutu, tyle że jest jakby agresywniej, brzmienie jest nieco mniej piwniczne, a i więcej tu symfoniki w tle - coś w stylu wczesnego Emperor czy Limbonic Art. Cztery numery i każdy bezbłędny! Mimo tych drobnych zmian, Warmoon Lord wciąż pozostaje tym samym tworem, z tożsamością z debiutu i nieprzerwanie hołduje klasyce Black Metalu lat 90. Tutaj nie ma wątpliwości! Aż nie mogę się doczekać kolejnego krążka.
Co się tyczy Vultyrium, szturmuje scenę trzema kompozycjami utrzymanymi w klimacie starego Darkthrone i Satyricon, okraszonego wokalami, które nieodzownie kojarzą się z tymi w wykonaniu Ihsahna czy Werwolfa z Satanic Warmaster. Są bardzo wampiryczne, z dodanym lekkim pogłosem. No klasa, i tak jak w przypadku Warmoon Lord, przypominają się dawne dzieje, stare płyty. Co trzeba przyznać obu zespołom, ich muzyka jest jakby żywcem wyjęta z tamtych lat. Gdyby nie było wiadomo, że to nowe projekty, to serio, można by to wziąć za jakieś nieodkryte perły starego, skandynawskiego Black Metalu.
Reasumując, split ten jest, jak dla mnie, bez skazy. Nie zawiodłem się. Zespoły zostały zestawione w punkt i jest to znakomite czekadło na kolejne albumy obu hord, w przypadku Vultyrium - pierwszego pełniaka. Krótko i zwięźle - must have, jeżeli chodzi o obecne Black Metalowe nowości!

https://wolfspell.pl/
https://warmoonlord.bandcamp.com/releases
https://www.facebook.com/wolfspellrecords/
https://www.facebook.com/Warmoon-Lord-2041557332639009/

English translation:

A year has passed and we have another material from Warmoon Lord, and at the same time Vultyrium's scene debut. The first one proves its position and form from the first album, but it is more aggressive, the sound is slightly less basement-like, and there are more symphonics in the background - something like early Emperor or Limbonic Art. Four tracks and each one is perfect! Despite these minor changes, Warmoon Lord still remains the same creation, with its identity from the debut and constantly paying homage to the Black Metal classics of the '90s. There is no doubt here! I can't wait for the next album.
As for Vultyrium, it storms the stage with three compositions kept in the atmosphere of old Darkthrone and Satyricon, enchanted with vocals that are inevitably associated with those performed by Ihsahn or Werwolf from Satanic Warmaster. They are very vampyric, with a slight reverb added. Well, class, and as in the case of Warmoon Lord, it recalls the old days, old records. What you have to admit to both bands, their music is as if taken out of those years. If it was not known that these are new projects, seriously, it could have been taken for some undiscovered pearls of old, Scandinavian Black Metal.
To sum up, this split is, for me, flawless. I was not disappointed. The bands have been put together well and this is a great wait for the next albums of both hordes, in the case of Vultyrium - the first full-length. Short and concise - must-have when it comes to current Black Metal news!




Warmoon Lord - Burning Banners of the Funereal War (Wolfspell Records 2019)

Kolejny fenomenalny wręcz projekt, jaki wykluł się niedawno na fińskiej ziemi. Przed chwilą mieliśmy Vargrav, hołdujący lekko symfonizującym zespołom lat 90. pokroju Limbonic Art i Emperor, a teraz pojawił się Warmoon Lord. Za tym zespołem stoi Vechi Vrajitor (Juuso Peltola), którego co niektórzy mogą już znać z dark ambientowego projektu Old Sorcery. Tutaj również mamy powrót do lat świetności sceny. Płyta przepełniona jest nawiązaniami do klasyki fińskiego Black Metalu (Satanic Warmaster, Warloghe, Horna, Thy Serpent), bardzo mocno słychać tu również zespoły wchodzące niegdyś w skład Les Legions Noires (Vlad Tepes, Mutiilation, Belketre). Zauważyć się też da lekką inspirację "Goat Horns" Nokturnal Mortum (bardzo wyraźnie słychać te klawiszowe wpływy, zwłaszcza w utworze "Obsessing Darkness"), miejscami "Pentagram" Gorgoroth czy "Stormblast" Dimmu Borgir. Jest tego trochę, jednym słowem. Przemyślane i kapitalnie zagrane, wzorcowo przywołuje to tamte czasy, wspomniane zespoły oraz płyty. "Burning Banners of the Funereal War" zakonserwował w swoim brzmieniu, estetyce, strukturze utworów wszystko to, za co wspomniane klasyki są wielbione i słuchane po dziś dzień. I to jest przykład tej wtórności potrzebnej, pokazującej, że jak się chce, to można grając pod te starocie stworzyć coś, co będzie się podobać, co będzie miało ducha i słyszalne zrozumienie tej muzyki, niezaprzeczalną do niej pasję. Od Warmoon Lord wielu mogło by się uczyć, jak grać stary Black Metal i nie zostać posądzonym o zrzynanie, czy, jak kto woli, ogrzewanie kotletów. Tu po prostu jest ta magia, którą obecnie można znaleźć niemal tylko na scenie undergroundowej, i to też nie tak od razu. Może z czasem ta płyta zniknie gdzieś w odmętach podziemia, chociaż wcale jej tego nie życzę, ale z całą pewnością będzie kiedyś poszukiwana i kultowa (nakład jest niewielki), a ci, którzy ją poznają, nigdy nie zapomną. Jeżeli Warmoon Lord podąży tą ścieżką i z czasem uraczy nas kolejnym wydawnictwem, to z całą pewnością zaskarbi sobie przychylność sporej grupy Black Metalowych maniaków. W tej sztuce wśród nowości to według mnie absolutny mus. Szacun dla Wolfspell Records za wydanie tego materiału!

https://wolfspellrecords.bandcamp.com/album/burning-banners-of-the-funereal-war
https://wolfspell.pl/
https://www.facebook.com/Warmoon-Lord-2041557332639009/

Another phenomenal project that has recently emerged on the Finnish land. We just had Vargrav that is slightly symphonic act, very close to '90s Limbonic Art and Emperor, and now Warmoon Lord has appeared. Behind this band stands Vechi Vrajitor (Juuso Peltola), which some may already know from the dark ambient project Old Sorcery. Here we also have a return to the years of splendor of the scene. The album is full of references to the classics of Finnish Black Metal (Satanic Warmaster, Warloghe, Horna, Thy Serpent), the bands that were once part of Les Legions Noires (Vlad Tepes, Mutiilation, Belketre) are also very strongly heard here - "Goat Horns" by Nocturnal Mortum (you can hear the keyboard influences very clearly, especially in the song "Obsessing Darkness"), sometimes "Pentagram" by Gorgoroth or "Stormblast" by Dimmu Borgir. It's just plenty of stuff here. Thoughtful and splendidly played, it perfectly recalls those times, the mentioned bands and records. "Burning Banners of the Funereal War" has preserved in its sound, aesthetics and song structure everything that these classics are adored for and listened to this day. And this is an example of this needed recurrence in the subject, showing that if you want to, you can base on old stuff and create something that will please the listeners, playing with this spirit, having the understanding of this music, undeniable passion for it. From Warmoon Lord, many could learn how to play old Black Metal and not be accused of stealing, or, if you prefer, recreating. Here is simply the magic that can currently be found almost only on the underground scene, and it's not that easy still. Maybe, as the time will pass, this record will disappear somewhere in the depths of the underground, although I do not wish it at all, but it will certainly be sought after and cult (limited amount), and those who know it will never forget it. If Warmoon Lord follows this path and, over time, treats us with another release, it will definitely win the favor of a large group of true Black Metal fans. In this art, among the novelties, it is an absolute must. Respect to Wolfspell Records for releasing this material!





niedziela, 23 lutego 2020

Odi Profanum Vulgus - Bug (Self-released 2019)


Dla wielu Odi Profanum Vulgus może być swoistym odkryciem, nowością. Zespół nie jest przesadnie znany, mimo iż jego początki to już bodajże 2004 rok. Nagrali dwa dema, jedną EPkę - "Explicite" (2009) i potem była długa cisza aż do ubiegłego roku, kiedy pojawił się "Bug". Długograj tej biłgorajskiej ekipy to dosyć misterna, miejscami lekko progresywna mieszanka Thrash, Death i Black Metalu. Tak, są tu elementy każdego z tych stylów. Tego pierwszego, Thrashu, jest tu w sumie najmniej. Pojawia się czasem w strukturach riffów, nadając im tej swoistej chwytliwości. Reszta to już czysty Black/Death. Miejscami melodyjny, urozmaicony, sypiący blastami. Naprzemiennie uderza w nas ciężkie, masywne brzmienie, wolniejsze fragmenty, a z drugiej szybkie, agresywne pasaże. I to nie w oddzielnych utworach, a w każdym z nich. Cały czas coś się dzieje. Całokształt zespala naprawdę świetny wokal Stygmata. To wszystko tworzy nam pejzaż dzieła kompleksowego, które nie nudzi i co chwila potrafi czymś zaskoczyć. Album jest dopracowany, wszystko chodzi tu jak w zegarku. Co ważne, kompleksowość tej płyty sprawia, że nie jest to materiał, którego odsłuchy skończą się na jednej, dwóch wizytach CD w odtwarzaczu. O nie! Ten album będzie w stanie odkryć coś przed słuchaczem nawet po dłuższym czasie obcowania z nim. Jest to nad wyraz udana hybryda różnych gatunków i inspiracji, pomysłowa i w sporym stopniu oryginalna. No i ta wymowna okładka - robak toczący kulę z ludzi. Jakże na czasie... Co mogę powiedzieć więcej. Z pewnością polecam ten album wszystkim, którzy otwarci są na Metal w wydaniu nieschematycznym i nieoczywistym, "Bug" z pewnością jest właśnie taką płytą. Złożoną i ambitną. Dziw bierze, że jest to self-release, aż się prosi, żeby zespołem zainteresował się jakiś wydawca. Jeżeli będzie te słowa czytał jakiś label, to z miejsca apeluję - sprawdźcie sobie ten album koniecznie!

https://www.facebook.com/odiprofanumvulgus.band/
https://odiprofanumvulgus.bandcamp.com/

English translation:

For many Odi Profanum Vulgus can be a kind of discovery, a novelty. The band is not widely known, although its beginnings are probably 2004. They recorded two demos, one EP - "Explicite" (2009) and then there was a long silence until last year, when "Bug" was released. Full-length of this band from Biłgoraj (Poland) is a rather intricate, slightly progressive mix of Thrash, Death and Black Metal. Yes, there are elements of each of these styles. The first one, Thrash, is the least here. Occurs sometimes in riff structures, giving them that specific catchiness. The rest is pure Black/Death. In some places melodic, varied, filled with blasts. On one hand, we are struck by heavy, massive sound, slower fragments, and on the other by fast, aggressive passages. And not in separate songs, but in each of them. Something is happening all the time. The whole is bound by really good vocals by Stygmata. All this creates a landscape of a comprehensive work that does not bore and can surprise with something all the time. The album is well composed, everything works like clockwork. Importantly, the comprehensiveness of this record means that it is not a material that will end up limited to one or two visits of the CD in the player. Oh no! This album will be able to uncover something for the listener even after a long time interacting with it. It is a very successful hybrid of various styles and inspirations, inventive and to a large extent original. And this meaningful cover - a beetle rolling a ball of people. Just how it fits current world situation ... What can I say more. I certainly recommend this album to everyone who is open to Metal in a non-schematic and non-obvious version, "Bug" is certainly such an album. Complex and ambitious. I wonder why it is a self-release, it suprises that there was no publisher interested in the band so far. If any label reads these words, then I call you forth - check this album out!




niedziela, 16 lutego 2020

Katatonia - Jhva Elohim Meth... the Revival (VIC Records 1992)

Nie tak znowu wiele jest materiałów równie wyjątkowych i charakterystycznych, niedających się zaszufladkować, jak demo Katatonii "Jhva Elohim Meth" ("Jhva Elohim Meth... the Revival" w wersji MCD). Łączyło black metalowy wizerunek z muzyką, która była wypadkową wpływów Paradise Lost z płyty "Gothic", Tiamat z "Sumerian Cry" oraz elementów Bathory, poszerzając to o niezwykłą atmosferę, zróżnicowane linie wokalne i sporo drobnych zawiłości czy elementów akustycznych. Wszystko utrzymane w wolnych i średnich tempach. Sam zespół określał się wtedy mianem Gothic Black Metalu, aby odciąć się od powszechnej mody na Death Metal, jaka panowała wtedy w Szwecji (1992). Na niniejsze demo składa się 5 kompozycji o jakości o wiele lepszej niż typowe demo. Jest to poniekąd zasługa Dana Swano. Jeszcze wtedy nie miał najlepszego sprzętu, ale był bardzo zaangażowany w to, co zaproponowała Katatonia, w ich wizję i muzykę. Mamy tu 2 instrumentalne, klimatyczne miniatury, kolejno otwierające i zamykające materiał oraz 3 pełne, stosunkowo rozbudowane utwory, łączące wszystkie te cechy i elementy, o których wspomniałem już na początku. Bliskie Black Metalowi wokale, mocarne, melodyjne Doom/Death Metalowe riffy, klawiszowe tła oraz okazyjne zmiany tempa urozmaicające każdy z utworów. Aż dziw bierze, że twórcy mieli po 16-17 lat, gdy tworzyli tę muzykę (Jonas Renske i Anders Nystrom). Z nagrywaniem ścieżek perkusji wiąże się pewna warta wspomnienia ciekawostka. Jonas nie był jeszcze na etapie dostatecznego opanowania szybkich partii swojego instrumentu, więc zespół zrezygnował z takowych w swoich utworach, zastępując je wolniejszymi, dzięki czemu materiał nabrał tego charakterystycznego sznytu i oryginalności, tego mocarnego brzmienia. Jonas wspomina, że byli pod ogromnym wrażeniem tego, co udało im się nagrać, jak to wszystko brzmiało, nie mogli uwierzyć, że to oni. Cieszyli się również, że zrezygnowali z szybszych partii perkusji. Z pewnością to, co pokazali na "Jhva Elohim Meth" nie było już poziomem demówkowym, a wręcz albumowym. Chwaliły ich takie grupy jak chociażby Unanimated, z którym udało im się spotkać podczas koncertów.
Demo wydał sam zespół, na początku w limicie 100 sztuk na niebieskiej kasecie i tylko w ok. 20 pierwszych egzemplarzach pojawiły się zdjęcia zespołu (w 1993 pojawiły się jeszcze kolejne kopie na czerwonej i przezroczystej kasecie, osiągając w sumie koło 500 wydanych egzemplarzy). Wersję CD wydało w tym samym roku - 1992 - VIC Records (takie wydanie posiadam i przedstawione jest poniżej). Charakterystyczna była również szata graficzna, jak i sama wkładka (było to możliwe dzięki mężowi ciotki Jonasa, który pracował w agencji reklamowej i pomógł chłopakom). Tajemnicza postać zdobiąca okładkę to nikt inny jak Anders. Jonas zrobił zdjęcie pod księżyc, w ruchu, co dało właśnie taki efekt.
"Jhva Elohim Meth" było sporym sukcesem i o Katatonii zaczęło się robić głośno, nie tylko na lokalnej scenie. Zaczęli pojawiać się w zinach, pojawiły się szanse na pełny album i poszerzenie zespołu, ale to już inna historia. Materiał ten jest dla mnie osobiście największym osiągnięciem Katatonii niemal w każdym aspekcie. Mam wrażenie, że nigdy potem nie udało im się stworzyć czegoś, co tak niesamowicie łączyło młodzieńczą energię i pasję, pragnienie grania z ich muzycznym kunsztem. Dla mnie to majstersztyk i klasyk w jednym.

English translation:

Not so many materials are just as unique and characteristic - not categorized - as the Katatonia demo "Jhva Elohim Meth" ("Jhva Elohim Meth ... the Revival" in the MCD version). It combined the black metal image with music that was the result of Paradise Lost influences from the "Gothic" album, Tiamat from "Sumerian Cry" and Bathory elements, expanding it with an unusual atmosphere, varied vocal lines and a lot of small complexities or acoustic elements. Everything is kept in slow and medium tempos. The band referred to themselves as Gothic Black Metal at the time, to cut off from the widespread fashion for Death Metal that prevailed at that time in Sweden (1992). This demo consists of 5 compositions with a much better quality than a typical demo. It is thanks to Dan Swano. Even then, he did not have the best equipment, but he was very involved in what Katatonia proposed, in their vision and music. We have here 2 instrumental, climatic miniatures, opening and closing material in turn, and three full, relatively extensive songs, combining all these features and elements which I mentioned at the beginning. Close to Black Metal vocals, powerful, melodic Doom/Death Metal riffs, keyboard backgrounds and occasional tempo changes varying each of the songs. It is strange that the guys were 16-17 years old when they created this music (Jonas Renske and Anders Nystrom). There are some interesting facts about recording drum tracks. Jonas was not yet at the stage of sufficiently mastering the fast parts of his instrument, so the band gave up such ones in their songs, replacing them with slower parts, thanks to which the material gained this characteristic style and originality, this powerful sound. Jonas recalls that they were very impressed with what they had managed to record, as it all sounded, they couldn't believe it was them. They were also happy that they gave up faster drum parts. Certainly what they showed on "Jhva Elohim Meth" was no longer a demo level, but an album one. Bands such as Unanimated, whom they managed to meet during concerts, praised them.
The demo was released by the band itself, at first in the limit of 100 copies on the blue cassette and only in the first 20 copies there were band photos (in 1993 there were still more copies on the red and transparent cassette, reaching a total of about 500 copies issued). The CD version was released in the same year - 1992 - by VIC Records (I have this edition and it is presented below). The graphic design was also characteristic, as was the insert (it was possible thanks to the husband of Jonas's aunt who worked in an advertising agency and helped the boys with it) . The mysterious figure presented on the cover is none other than Anders. Jonas took a picture with the moon behind his friend, in motion, which gave such an effect.
"Jhva Elohim Meth" was quite a success and Katatonia began to get recognition, not only on the local scene. They started appearing in zines, chances for a full album and line-up expanding appeared, but that's another story. For me personally, this material is the greatest achievement of Katatonia in almost every aspect. I have the impression that they never managed to create something that so incredibly combined youthful energy and passion, the desire to play with their musical artistry. For me it's a masterpiece and classic in one.


środa, 12 lutego 2020

Ruho - The Devout Thrum (Fallen Temple 2019)

Kolejna nowość z Finlandii, ale tym razem bez przesadnych fajerwerków. Ruho to przede wszystkim odniesienie do tego bardziej intensywnego, a mniej atmosferycznego oblicza Black Metalu, acz wciąż zakorzenionego w starociach z dalekimi echami Darkthrone. Na pięćdziesięciominutowy "The Devout Thrum" składają się cztery długie, niemal jednolite kompozycje. Ambitny krok, ale nic specjalnie nie wychodzi przed szereg. Album sprawia wrażenie tak spójnego, że czasem ciężko nie odnieść wrażenia, jakby słuchało się jednego długiego utworu zamiast czterech. Wyjątkiem jest "Devoured to Dust" (ostatni numer na płycie), w którym jest najwięcej urozmaiceń i charakterystyczny, jakby heavy metalowy riff w środku (oczywiście odpowiednio zagrany, aby nie odstawał od ogólnej estetyki). Trochę brakuje tej płycie oryginalności i czegoś, co bardziej wyróżniłoby ją na tle innych wydawnictw i zespołów. Niby jest trochę ciekawych melodii w tej całej energicznej kanonadzie oraz posępnego i niepokojącego klimatu, ale to jakoś za mało. Przynajmniej w moim odczuciu. Niemniej nie brakuje tu starannego, potężnego brzmienia (zwłaszcza perkusji) oraz warsztatu wykonawczego. Panowie naprawdę świetnie tu sobie radzą. Dzięki temu "The Devout Thrum" jest pod względem technicznym dobrą, solidną płytą. Tego odmówić jej nie można. Na razie wypada to ogólnie przeciętnie, acz jestem ciekaw, co Ruho zaprezentuje wraz z kolejnym, trzecim materiałem. Liczę na coś bardziej charakterystycznego, aby mogli się wyróżnić i bardziej zapaść w pamięć.

https://ruho.bandcamp.com/
https://www.facebook.com/ruho666/
https://shop.fallentemple.pl/

English translation:

Another novelty from Finland, but this time without any special fireworks. Ruho is primarily a reference to this more intense and less atmospheric face of Black Metal, although still rooted in old stuff with distant echoes of Darkthrone. The 50-minute "The Devout Thrum" consists of four long, almost close-sounding compositions. An ambitious step, but nothing especially oversteps here. The album gives the impression of being so coherent that sometimes it is hard not to get the impression as if you were listening to one long song instead of four. The exception is "Devoured to Dust" (the last track on the album), which has the most variety and characteristic, heavy-metal-like riff in the middle (of course properly played so that it does not stand out from the general aesthetics). This album lacks originality a bit and something that would make it stand out more from other releases and bands. There are some interesting melodies in all this energetic canonade and a gloomy and disturbing climate, but this is not enough. At least in my opinion. However, there is no lack of proper, powerful sound (especially drums) and performance workshop. They really know what they are doing. Thanks to this "The Devout Thrum" is technically a good, solid record. You can't deny it. Generally, it's rather average, but I'm curious what Ruho will present with the next, third material. I look forward to something more characteristic so that they can stand out and become more recognisable.





piątek, 7 lutego 2020

Vampyric Blood - Watching the Nights Rot in Eternal Melancholy (Dark Adversary 2019)

Finlandia... Ostatnio coraz bardziej przekonuję się do stwierdzenia, że ich scena black metalowa jest płodniejsza i ciekawsza od osławionej norweskiej czy nawet obecnie wiodącą w skali światowej. Nie dość, że mogą pochwalić się taką gwardią jak Beherit, Archgoat, Horna, Warloghe, Azazel czy Thy Serpent, to jeszcze co i raz rodzą się tam naprawdę świetne nowe grupy i projekty. Jednym z nich jest - mający już 9 lat stażu na scenie - Vampyric Blood. Ten jednoosobowy twór to te same klimaty - i w sporej części estetyka - w jakich poruszają się Vargrav, Satanic Warmaster, Drowning the Light czy Black Funeral. Jest to surowy, lekko melodyjny Black Metal, w którym sporą rolę odgrywają majestatyczne, czasem tajemnicze klawiszowe tła. Generalnie nacisk postawiony jest na atmosferę i odpowiedni klimat. I takowy tutaj jest. "Watching the Nights Rot in Eternal Melancholy" to 3 kompozycje - 2 dłuższe osadzone we wspomnianych klimatach (w sumie jest tu też coś ze starego Ancient oraz Aeternus) oraz jedna, która jest praktycznie tworem dark ambientowym. Czasem o takie zabiegi pokusza się wspomniany Satanic Warmaster, ostatnia płyta to tego doskonały przykład ("Fimbulwinter"). Co tu dużo mówić. W tych niespełna 20 minutach materiału jest magia i wyczucie tworzonej sztuki, jej estetyki i namacalna pasja. To zawsze dla mnie najważniejszy czynnik. Chce się do tego wracać, chce się tego słuchać. Tak być powinno!
Jeżeli nieobce są wam zespoły, jakie wymieniłem parę chwil temu, to uważam, że nie tylko musicie Vampyric Blood posłuchać, ale i po prostu mieć jakieś płyty tego projektu. Obecnie Lord of Shadows, człowiek stojący za Vampyric Blood, ma na swoim koncie m.in. dwa pełne albumy i dwie EPki (w tym niniejszą). Stanowczo polecam!


English translation:

Finland ... Recently, I am more and more convinced to say that their black metal scene is more prolific and interesting than the famous Norwegian, or even world's leading one. Not only can they be proud of such bands as Beherit, Archgoat, Horna, Warloghe, Azazel or Thy Serpent, but also of being a country where really great new groups and projects are born frequently. One of them is Vampyric Blood - already 9 years on the scene. This one-man band is of the same atmosphere and aesthetics in which Vargrav, Satanic Warmaster, Drowning the Light and Black Funeral operate. It is raw, slightly melodic Black Metal in which majestic, sometimes mysterious keyboard backgrounds play a significant role. Generally, the emphasis is on atmosphere and the right climate. And it is all here. "Watching the Nights Rot in Eternal Melancholy" consists of 3 compositions - 2 longer, embedded in the mentioned climates (in fact, there is also something from the old Ancient and Aeternus in it) and one which is practically a dark ambient creation. Sometimes Satanic Warmaster does such things, their last album is a perfect example ("Fimbulwinter"). What can I say. In these less than 20 minutes of material there is magic and a sense of created art, its aesthetics and clear passion. It's always the most important factor for me. You want to go back to it, you want to listen to it again. It should always be like that!
If you are familiar with the bands I mentioned a few moments ago, I think that you not only have to listen to Vampyric Blood, but also simply have some CDs of this project. Currently Lord of Shadows, the man behind Vampyric Blood, has - among others - two full albums and two EPs (including this one). Strongly recommended!


wtorek, 4 lutego 2020

Summon - Helios (Godz Ov War 2020)

Po dwóch latach przerwy powraca z nowym materiałem portugalski Summon. EP "Helios" to nic innego jak porcja gęstej i dusznej mieszanki Black, Death i Doom Metalu. Na niniejszą EPkę składają się trzy dłuższe utwory - Helios I, II oraz III. Każda z nich przytłacza swoim ciężarem, jest niczym wolno mieszany kocioł rozżarzonej smoły. Z jednej strony mamy doom metalowy walec, z drugiej death metalowe riffy i agresję, a z jeszcze kolejnej wyłazi na nas black metalowe diabelstwo w postaci atmosfery i opętańczych wokali (growli też nie brakuje, gwoli ścisłości). To żywa porcja niczym nieokiełznanego chaosu.
Summon są tu wierni ścieżce obranej na swoich poprzednich materiałach i sukcesywnie kontynuują swe dzieło. Produkcja "Helios" utrzymana jest w mrocznym, oldschoolowym klimacie, który doskonale pasuje do ich muzyki. Bez tej odrobiny surowości brzmienia EPka nie brzmiałaby tak niepokojąco i złowieszczo.
Może jakoś szczególnie mnie ten materiał nie zachwycił - nie wychodzi przed szereg tego, co już w tym klimacie słyszałem. Nie mam pewności, czy po dłuższym czasie będę do niego wracał. Niemniej bardzo doceniam pracę, jaką zespół włożył w powstanie tego materiału, a zwłaszcza w jego atmosferę i osiągnięcie doskonałego balansu wpływów oraz brzmień składających się na ich muzykę. To rzemiosło na bardzo dobrym poziomie. Jest to powód, dla którego mogę z czystym sumieniem polecić wam "Helios". Warto się przy tej płytce zatrzymać chociaż na trochę i dać się wciągnąć w jej śmiercionośną, mitologiczną otchłań.

https://www.facebook.com/Summondeath/
https://godzovwarproductions.bandcamp.com/album/helios
http://godzovwar.com/shop/pl/

English version:

After two years break, Portuguese Summon returns with a new material. EP "Helios" is nothing but a dense and stuffy mix of Black, Death and Doom Metal. This EP consists of three longer compositions - Helios I, II and III. Each of them overwhelms with its weight, it is like a slowly mixed cauldron of hot tar. On the one hand, we have a doom metal roller, on the other, death metal riffs and aggression, and on yet another black metal devilishness in the form of atmosphere and possessed vocals (growls also, for accuracy). It's a living portion of unrestrained chaos.
Summon here are faithful to the path chosen on their previous materials and successively continue their work. The production of "Helios" is maintained in a dark, oldschool climate that perfectly matches their music. Without this bit of austerity of sound, the EP would not be so disturbing and ominous.
Maybe somehow this material did not particularly impress me - it does not beat the competition I have already heard in this genre. I am not sure if I will come back to it after some time. Nevertheless, I really appreciate the work that the band put into creating this material, especially its atmosphere and achieving a perfect balance of influences and sounds that make up their music. This is a piece of art at a very good level. This is the reason why I can honestly recommend "Helios" to you. It is worth givin' it a go and let yourself be drawn into its deadly, mythological abyss.