Stary, ale dobry i sprawdzający się przepis ze świeżym,
energicznym podejściem (ostatnio mam do takich perełek fart). Pozornie mogłoby
się wydawać, że "Burning Torches" jest zajadłą, grzejącą na złamanie
karku dawką Black Thrashu, ale siedzi w tym również spora dawka Black i Death
Metalu w stylu takich grup jak Watain, Nifelheim, Bestial Mockery, Degial czy Grave
Miasma która miejscami konkretnie podkręca materiał i przełamuję schemat.
Przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie, zwłaszcza w tych co bardziej
opętańczych momentach. Nie powiem, Epka potrafi miejscami porwać i sprawić, że
będzie się chciało po nią sięgnąć ponownie. Jest bezpośrednia, pełna dynamizmu,
widać w tym radochę z grania, świadomość tego co się tworzy i o to chodzi. Niby
"Burning Torches" trwa niespełna 20 minut, ale mamy tu 6 kawałków, w
których ani nie brakuje porządnych, nośnych riffów, wściekłego wokalu, ani tej
wszechobecnej atmosfery Pierwszej Fali ze starym Bathory na czele i wczesnych podrygów Death Metalu w stylu Possessed. Nie jest to nowością, że sporo grup poruszających się właśnie po tym
muzycznym terenie jest do bólu wtórna i najnormalniej w świecie po jednym
odsłuchu ma się na ogół dość. Tutaj muszę powiedzieć, że tak nie jest. Może i
ktoś mógłby się przyczepić, że to jest reprodukcja już dobrze znanych patentów, i fakt jest, ale Ci Katalończycy robią to tak dobrze, że w takiej sytuacji trzeba to zachować
dla siebie i przemilczeć. Jest wyczucie, jest pasja, dobrze się słucha, to czego tak naprawdę
chcieć więcej. Ten typ grania tak właśnie działa, tak to ma wyglądać, a
Krossfyre jak najbardziej może być z tego materiału zadowolony, to solidny, obiecujący debiut. Czekam na pełen
album z niecierpliwością!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz