Wszystko zaczyna się od pełnego ognia "Svart Ostoppbar Eld", który lekko po dwóch minutach przechodzi w nastrojowe akustyczne spowolnienie zwieńczone genialną solówką Hussa. Potem krótka zagrywka basu i powrót do energii z początku, tylko po to aby za moment ponownie było nastrojowo. Idealny otwieracz na koncerty i zapowiedź tego co usłyszymy na płycie. Dalsza część albumu przynosi podobne, bogate kompozycje, które przeplatają pełną złości i furii dynamikę, świetne riffy, swoistą Black Metalową siarkę z klimatycznymi zwolnieniami w które wplatane są tęskne, nostalgiczne zagrywki i znakomite sola gitarowe (potężny, znany już z singla "Jag Ar Din Fiende" to aż nadto dobry tego przykład). To wszystko buduje serce i duszę płyty. Warto wspomnieć również o adaptacji "Nocturnu" Chopina pod postacią "Tolvtusenfyrtioett", liczącego niecałe 3 minuty utworu zagranego tradycyjnie w stosunku do oryginału, wyłącznie na fortepianie. Ciekawy i ambitny zabieg, który dodaje materiałowi bonusowego uroku. Całość albumu wieńczy "Mot Aokigahara", kompozycja poświęcona niesławnemu lasowi u podnóży góry Fuji będącemu drugim na świecie miejscem w którym popełniane jest najwięcej samobójstw. W dawnych czasach był też obszarem związanym z duchami, miejscem rytualnym. "Mot Aokigahara" ma w sobie nieskończone pokłady mroku, smutku, niepokoju, nasączonej dreszczem i groźbą atmosfery. Istna emocjonalna bomba! To swoista ścieżka dźwiękowa do opisanego w tej kompozycji miejsca przepełnionego cieniem śmierci i wszechobecną ciszą. Dawno nie słyszałem czegoś równie poruszającego.
Co tu dużo mówić. Jednym słowem mamy do czynienia z kolejnym, doskonałym albumem Kvarfortha i jego zespołu, śmiem twierdzić, że najlepszym od czasów "Halmstad". Kończąc tą reckę wciąż siedzę zamyślony nad tym co właśnie usłyszałem mając przy okazji niedosyt tego, że być może nie w pełni przekazałem wam to co muzycznie ma do zaoferowania "X: Varg Utan Flock", lecz z pewnością mogę dodać na koniec jedno. Już w tej chwili wiem, że ten materiał będzie dla mnie jednym z absolutnych evergreenów, do których regularnie będę wracał i to bez dwóch zdań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz