czwartek, 5 listopada 2020

Necrophobic - Dawn of the Damned (Century Media 2020)

Czekało się na ten album, oj, czekało. Wreszcie mam chwilę, aby przysiąść i napisać o nim kilka słów. Nie powiem, oczekiwania wobec "Dawn of the Damned" były spore. Po niezwykle udanym "Mark of the Necrogram" ciężko, żeby było inaczej. Po powrocie Andersa Strokirka do zespołu, Necrophobic poczyna sobie nader dobrze, są w niesamowitej formie twórczej. "Dawn of the Damned" to dzieło bardzo spójne, koncepcyjne, którego należy słuchać jako jednej całości. No może z wyjątkiem "Devil's Spawn Attack" (gościnnie Schmier z Destruction na wokalu) i ewentualnie "Mirror Black", one mogą na spokojnie egzystować samodzielnie. To wyjaśnia wybranie ich jako singli promujących płytę - strzał w dziesiątkę. Reszta natomiast jest moim zdaniem litym tworem, którego nie należy rozdzielać. Może ta  płyta jest mniej "przebojowa" od poprzedniczki, ale na pewno są tu bardziej kompleksowe kompozycje. Mam wrażenie, że w jakiś sposób Necrophobic stworzyło swoje "A Night at the Opera", jakkolwiek by to nie brzmiało. Nadal jest melodyjnie, złowieszczo, materiał kipi energią, ale ma w sobie pewien pierwiastek, który daje wrażenie obcowania z dziełem bardzo ambitnym, na swój sposób wymagającym, czego nigdy wcześniej w kontekście Necrophobic nie odczułem aż tak wyraźnie jak tutaj. Płyta, moim zdaniem, ma również bardzo dopracowane brzmienie, pod tym względem to również najlepsze dzieło tego zespołu. "Dawn of the Damned" jest bez wątpienia pretendentem do płyty roku i albumem, który na dobre zagości wśród płyt wielokrotnie przeze mnie słuchanych, do których zawsze z przyjemnością będę wracał i odkrywał je na nowo. Myślę, że lepszej rekomendacji dać nie mogę.




English translation:

I have been waiting for this album, yes, I have really been looking forward to it. Finally, I have a moment to sit down and write a few words about it. Indeed, expectations concerning "Dawn of the Damned" were high. After the extremely successful "Mark of the Necrogram", it's hard for it to be otherwise. After Anders Strokirk's return to the band, Necrophobic is doing very well, they are in an amazing creative form. "Dawn of the Damned" is a very coherent and conceptual work that should be listened to as one piece. Well, maybe except for "Devil's Spawn Attack" (guest appearance of Schmier from Destruction on vocals) and possibly "Mirror Black", they can easily exist independently. That explains choosing them as singles promoting the album - it hit the spot. The rest, in my opinion, is a solid structure that should not be separated. Maybe the album is less "hit-like" than its predecessor, but there are certainly more complex compositions here. I have a feeling that somehow Necrophobic created their "A Night at the Opera", however it may sound. It is still melodic, ominous, the material is bursting with energy, but it has an element in it that gives the impression of dealing with a very ambitious art, demanding in its own way, which I have never felt so clearly in the context of Necrophobic as it is here. The album, in my opinion, also has a very refined sound, in this aspect it is also the best work of this band. "Dawn of the Damned" is undoubtedly a contender for the album of the year and one that will stay among the albums that I have listened to many times, to which I will always be happy to come back to and rediscover. I think I cannot give a better recommendation.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz