Kolejna premiera tego miesiąca! Midnight - i wszystko jasne! Prowadzony przez Athenara zespół to to samo zjawisko, jakim były niegdyś Motorhead czy AC/DC - wiadomym jest, czego się spodziewać i jakiej jakości to będzie. Zawsze był to przynajmniej dobry album. Tak jest teraz w przypadku Midnight. Ten zespół już wyrobił sobie markę i cały czas trzyma się swojego charakterystycznego stylu i poziomu wykonawczego. To ten sam brudny, diabelski, bluźnierczy Rock 'n' Roll na sterydach. "Rebirth by Blasphemy" może jakimś specjalnym odrodzeniem nie jest, ale dołączenie zespołu do katalogu Metal Blade Records zrobiło swoje w kwestii promocji oraz samej formy wydania płyty. Naprawdę jest to zrobione pierwszorzędnie. Zmieniło się też brzmienie. Jest bardziej dopracowane, dynamiczne, głębsze, wciąż zachowując swój wulgarny, oldschoolowy charakter. Midnight nigdy wcześniej nie miał tak dobrej produkcji jak na tym krążku.
Które numery zasługują na szczególne wyróżnienie? Na pewno otwierający płytę "Fucking Speed and Darkness" - typowy, klasyczny Midnight, "Devil's Excrement" oraz "Rising Scum" - "In League with Satan" Venom kłania się tu z każdej strony (a może nawet "Take on the World" Judas Priest?), pomysłowe nawiązanie do starych bogów. Widać, że Athenar to człek osłuchany i przesiąknięty pasją do muzyki, którą wykonuje i tej, której słucha. Materiał jest spójny, zwięzły, utrzymany w tej samej stylistyce i tempie. 35 minut bez wytchnienia i przestojów. I to tyle, co można rzec na szybko o tej płycie. Każdy, kto zna Midnight nie będzie zawiedziony! Ja nie jestem, mimo tego, że żadnych specjalnych niespodzianek tu nie ma.
https://www.facebook.com/midnightviolators/
https://midnight-ohio.bandcamp.com/
English translation:
Another premiere of this month! Midnight - and it's all clear! The band led by Athenar is the same phenomenon that was once Motorhead or AC/DC - it is obvious what to expect from them and what quality it will be. At least it has always been a good album. This it is the same with Midnight. This band has already made a name for itself and still sticks to its distinctive style and performance level. It's the same dirty, devilish, blasphemous Rock 'n' Roll on steroids. "Rebirth by Blasphemy" may not be a special revival, but joining Metal Blade Records catalogue did its job in terms of promotion and the form of the album itself. It is really perfectly issued. The sound has also changed. It is more refined, dynamic, deeper, still retaining its vulgar, oldschool character. Midnight has never had such a good production before.
Which compositions deserve special mention? Certainly the opening "Fucking Speed and Darkness" - typical, classic Midnight, "Devil's Excrement" and "Rising Scum" - "In League with Satan" by Venom bows here from all sides (or maybe "Take on the World" by Judas Priest?), an ingenious reference to the old gods. You can see that Athenar is a man with passion for the music he performs and the one he listens to. The material is coherent, concise, kept in the same style and tempo. 35 minutes without rest and stoppages. And that's all you can say quickly about this album. Everyone who knows Midnight will not be disappointed! I am not, despite the fact that there are no special surprises here.
czwartek, 30 stycznia 2020
wtorek, 28 stycznia 2020
Wilczyca - S/T (Godz Ov War 2020)
Wilczyca debiutuje naprawdę nieźle i słuszne były zapowiedzi, że szykuje się coś wyjątkowego w temacie. Dla mnie jest to krążek godny uwagi i wyróżnienia. Biję brawo i chylę czoła przed zespołem - za pomysły i wykonanie, a Gregowi, że miał do nich nosa! Uważam, że to tegoroczny mus, jeżeli chodzi o Black Metalowe nowości!
https://www.facebook.com/wilczyca.kult/
https://godzovwarproductions.bandcamp.com/album/wilczyca
English translation:
We have the first new material from 2020 on the blog! I've been waiting for this CD since December and... it blew me away completely! Greg told me that things would happen and he was right! Zero compromises, calculations, rules, but still ambitious. Wilczyca serves us material deeply rooted in the early '90s. The sound and atmosphere are very similar to what we know from "Transilvanian Hunger" or "Panzefaust" by Darkthrone and from the first Burzum albums (especially debut and "Filosofem"). But that's not all, oh no! The title composition is clearly winking at the early Kat. Not the vocals, not the sound, but the riffs that appear in it (still of course in the same sound quality). Absolute bat out of hell, the more that the rest of the album is a classic BM basement stuff. You can also come across longer instrumental passages, like in the song "Burza", a bit of melancholy and somber - "Rok Pierwszy" and a dark ambient element, mantric monotony in "Przyjdź" (the riff that repeats in a larger part of the song brings to mind Cult of Fire, and more specifically their instrumental track from the second album). For me, this album is in a sense a revelation in a well-known form. The proof that something so raw and organic can somehow be varied, without ever leaving that form. It's slightly over half an hour of material on which a lot is happening. And what's more, you really feel like playing it again and again. It doesn't overeat.
Wilczyca makes her debut remarkable and the announcements that something special would happen were true. For me it is a record worthy of attention and recognition. I applaud and bow to the band - for ideas and their execution, and Greg that he had found them! I think this is this year's must when it comes to Black Metal!
niedziela, 26 stycznia 2020
Imperator - The Time Before Time (Nameless Productions 1991/ Nuclear War Now! 2019)
Zespół i album można powiedzieć legendarny. Nie wiem, czy Imperator nie jest tą najważniejszą grupą z polskiego metalowego podziemia, która cieszy się aż tak zauważalną sławą, poważaniem i szacunkiem fanów starego i młodego pokolenia. To w końcu oni mieli być niegdyś wydani przez Deathlike Silence, a sam Bariel wymienił tony listów zarówno z Deadem, jak i Euronymousem. Ale do rzeczy. "The Time Before Time" to jedyny pełny album w dorobku grupy. Ale za to jaki! Nie ma co się oszukiwać, to Death Metal najwyższej próby! Są tu marszowe, ale i karkołomne riffy (niekiedy wciąż mogące się poszczycić nieco thrashową chwytliwością), trochę technicznych zawiłości, raptowne zmiany tempa i porywające solówki. Wszystko to okala bezlitosna sekcja rytmiczna i nienawistny wokal Bariela. Brzmienie zachowało sporo surowości, co dodatkowo nadało płycie tego specyficznego oldschoolowego klimatu (bardzo podobny ma "Hell Awaits" Slayer, a to już nie lada porównanie). "The Time Before Time" to chaos, ale chaos misternie zaplanowany, uporządkowany - jakkolwiek by to nie brzmiało. To kolejna wyjątkowa cecha tej płyty. Z jednej strony jest to album prosty, bezpośredni w swym przekazie, a z drugiej złożony, muzycznie bogaty. Tym materiałem Imperator stanął na podium naszej Death Metalowej sceny obok takich dzieł jak "The Ultimate Incantation" (1992) Vader czy "Calamity" (1994) Betrayer. I z pewnością można powiedzieć, że to "The Time Before Time" rozpętało na naszej scenie piekło, które dało bodziec tylu niesamowitym zespołom i płytom, jakie ukazały się na polskiej scenie w kolejnych latach. Śmiem twierdzić, że Imperator był najbardziej ekstremalnie grającą grupą tamtego czasu.
Ogromna szkoda, że w czasie gdy album się ukazał, jego promocja kulała i tak niewiele osób miało go na swojej półce. Został on pierwotnie wydany tylko na winylu przez Nameless Productions należące do Tomasza Grabowskiego. Dopiero w 1997 doczekał się pierwszej porządnej reedycji na CD dzięki Pagan Records. Istnieje jeszcze edycja kompaktowa z 1994, wydana przez Loud Out, ale nie mam pewności, czy była ona autoryzowana przez zespół. W 2019 Nuclear War Now! pokusił się o wznowienie albumu na winylu i CD (zdjęcia poniżej) i jest to moim zdaniem najlepsze wydanie tej płyty, jakie się do tej pory pojawiło. Takie, na jakie ten album zasługuje!
Mimo wydawniczego pecha w latach 90. i zniknięciu zespołu ze sceny na wiele kolejnych lat, "The Time Before Time" wsiąkł głęboko w podziemie i znali go po czasie wszyscy siedzący w temacie. Wystarczyło to, aby przetrwał w świadomości i pamięci słuchaczy, zapisując się na kartach historii sceny wielkimi literami. To nie tylko Death Metalowa płyta, to wciąż żywa legenda!
https://www.facebook.com/ImperatorOfficial/
English translation:
The band and the album that can be described as legendary. I do not know if the Imperator is not the most important group from the Polish metal underground, the one which enjoys such noticeable fame and respect from fans of the old and young generation. After all, they were to be once published by Deathlike Silence, and Bariel himself exchanged tons of letters with both Dead and Euronymous. But to the point. "The Time Before Time" is the only full-length album in the group's discography. A hell of an album! There is no doubt, it's Death Metal of the highest quality! There are marching and neckbreaking riffs (sometimes still having that thrashy catchiness), some technical complexities, rapid tempo changes and thrilling solos. All this is surrounded by a merciless rhythm section and Bariel's hateful vocals. The sound retained a lot of rawness, which additionally gave it that specific oldschool atmosphere ("Hell Awaits" by Slayer is very similar, which is quite a comparison). "The Time Before Time" is chaos, but chaos carefully planned - however it may sound. This is another unique feature of this album. On the one hand, simple, direct in its message, and on the other, complex, musically rich. With this material, Imperator stands on the podium of our Death Metal scene, alongside such works as "The Ultimate Incantation" (1992) by Vader or Betrayer's "Calamity" (1994). And it can certainly be said that "The Time Before Time" unleashed hell, which gave an impulse to so many amazing bands and records that appeared on the Polish scene in the following years. I dare to say that Imperator was the most extreme group of that time.
It is a pity that when the album was released, its promotion was lame, and so few people had it on their shelves. It was originally released only on vinyl by Nameless Productions belonging to Tomasz Grabowski. It wasn't until 1997 that it had its first solid re-release on CD, thanks to Pagan Records. There is also a compact edition from 1994, released by Loud Out, but I'm not sure if it was authorized by the band. In 2019 Nuclear War Now! got tempted to reissue the album on vinyl and CD (photos below) and in my opinion this is the best release of this record that has appeared so far. The one this album truly deserves!
Despite the publishing bad luck in the '90s and the band's disappearance for many years to come, "The Time Before Time" sank deep into the underground and everyone in the subject knew it after a while. It was enough to survive in the consciousness and memory of its listeners to make its recognisable place on the pages of the scene's history. It's not just a Death Metal album, it's a living legend!
Ogromna szkoda, że w czasie gdy album się ukazał, jego promocja kulała i tak niewiele osób miało go na swojej półce. Został on pierwotnie wydany tylko na winylu przez Nameless Productions należące do Tomasza Grabowskiego. Dopiero w 1997 doczekał się pierwszej porządnej reedycji na CD dzięki Pagan Records. Istnieje jeszcze edycja kompaktowa z 1994, wydana przez Loud Out, ale nie mam pewności, czy była ona autoryzowana przez zespół. W 2019 Nuclear War Now! pokusił się o wznowienie albumu na winylu i CD (zdjęcia poniżej) i jest to moim zdaniem najlepsze wydanie tej płyty, jakie się do tej pory pojawiło. Takie, na jakie ten album zasługuje!
Mimo wydawniczego pecha w latach 90. i zniknięciu zespołu ze sceny na wiele kolejnych lat, "The Time Before Time" wsiąkł głęboko w podziemie i znali go po czasie wszyscy siedzący w temacie. Wystarczyło to, aby przetrwał w świadomości i pamięci słuchaczy, zapisując się na kartach historii sceny wielkimi literami. To nie tylko Death Metalowa płyta, to wciąż żywa legenda!
https://www.facebook.com/ImperatorOfficial/
English translation:
The band and the album that can be described as legendary. I do not know if the Imperator is not the most important group from the Polish metal underground, the one which enjoys such noticeable fame and respect from fans of the old and young generation. After all, they were to be once published by Deathlike Silence, and Bariel himself exchanged tons of letters with both Dead and Euronymous. But to the point. "The Time Before Time" is the only full-length album in the group's discography. A hell of an album! There is no doubt, it's Death Metal of the highest quality! There are marching and neckbreaking riffs (sometimes still having that thrashy catchiness), some technical complexities, rapid tempo changes and thrilling solos. All this is surrounded by a merciless rhythm section and Bariel's hateful vocals. The sound retained a lot of rawness, which additionally gave it that specific oldschool atmosphere ("Hell Awaits" by Slayer is very similar, which is quite a comparison). "The Time Before Time" is chaos, but chaos carefully planned - however it may sound. This is another unique feature of this album. On the one hand, simple, direct in its message, and on the other, complex, musically rich. With this material, Imperator stands on the podium of our Death Metal scene, alongside such works as "The Ultimate Incantation" (1992) by Vader or Betrayer's "Calamity" (1994). And it can certainly be said that "The Time Before Time" unleashed hell, which gave an impulse to so many amazing bands and records that appeared on the Polish scene in the following years. I dare to say that Imperator was the most extreme group of that time.
It is a pity that when the album was released, its promotion was lame, and so few people had it on their shelves. It was originally released only on vinyl by Nameless Productions belonging to Tomasz Grabowski. It wasn't until 1997 that it had its first solid re-release on CD, thanks to Pagan Records. There is also a compact edition from 1994, released by Loud Out, but I'm not sure if it was authorized by the band. In 2019 Nuclear War Now! got tempted to reissue the album on vinyl and CD (photos below) and in my opinion this is the best release of this record that has appeared so far. The one this album truly deserves!
Despite the publishing bad luck in the '90s and the band's disappearance for many years to come, "The Time Before Time" sank deep into the underground and everyone in the subject knew it after a while. It was enough to survive in the consciousness and memory of its listeners to make its recognisable place on the pages of the scene's history. It's not just a Death Metal album, it's a living legend!
piątek, 24 stycznia 2020
Mayhem - Daemon (Century Media 2019)
Niektórzy skarżą się, że Mayhem dokonało autoplagiatu, powieliło pomysły i patenty znane już z "De Mysteriis Dom Sathanas" czy "Chimery"; że "Daemon" to dzieło przeciętne i mało interesujące. Ot, pójście na łatwiznę. Absolutnie się z tym nie zgadzam! Faktycznie, zespół poszedł w ślady swojego niedoścignionego klasyka, ale potrafił to odniesienie przekształcić w coś nowego, o nowej jakości i coś, co, mam wrażenie, przywraca ten zespół na dobry tor. Bezpośredniość i konwencjonalizm, jaki charakteryzował "Chimerę" też zrobił tej płycie dobrze. "Daemon" to dzieło dojrzałego zespołu, który wie, czego chce i jak to osiągnąć. Ten album to prawdziwe, uwielbiane oblicze Mayhem. Moim zdaniem od czasów wymienionego na początku kamienia milowego z ich dorobku, ten zespół nie brzmiał tak dobrze i nie proponował tak dobrych kompozycji (no może poza "Esoteric Warfare" - dla mnie to kapitalny album!). To nie jest tylko "dobra" płyta, to coś znacznie więcej. Co jeszcze warto zaznaczyć, to spójność tego materiału. Ma oczywiście utwory, które mocno zapadają w pamięć, takie jak "Agenda Ignis", "Falsified and Hated" czy chociażby "Invoke the Oath". "Daemon" to przede wszystkim dzieło zwarte, którego należy słuchać w całości, tu tkwi jego siła, to jeden lity organizm. Usłyszeć tę płytę wykonywaną na żywo w całości to byłoby coś! Nie jest to materiał, jak pozornie można by pomyśleć, pozostający w tzw. strefie komfortu, to próba redefinicji samych siebie, przeskoczenie lub przynajmniej dorównanie postawionej sobie niegdyś poprzeczce. I zespół wyszedł obronną ręką. Może nie skoczyli wyżej, ale udowodnili, że potrafią wznieść się praktycznie tak wysoko jak kiedyś. Tak, dokładnie, i nie ma co szukać dziury w całym. To materiał łączący Mayhem anno 1993/94 z obecnym. Ach, te basowe pasaże przywodzące na myśl "Life Eternal" (kłania się tu nie tylko bonusowy "Everlasting Dying Flame")... Attila jest w świetnej formie wokalnej, operuje głosem na różne sposoby, wciąż wykazując tę charakterystyczną, lekko teatralną manierę, a Teloch - gros kompozycji jest jego autorstwa - tworzy jakby natchniony duchem Euronymousa. Ja nie mogę się od tej płyty oderwać od kiedy wpadła mi w łapy. Powiem krótko - polecam, bo to Mayhem, o jaki walczyliśmy!
https://www.facebook.com/mayhemofficial/
https://www.thetruemayhem.com/
English translation:
Some complain that Mayhem copied themselves, duplicated the ideas and patents already known from "De Mysteriis Dom Sathanas" or "Chimera", that "Daemon" is an average and uninteresting work. Just an easy choice to fit the demands. I absolutely disagree with this! In fact, the band followed the footsteps of their unsurpassed classic, but they were able to transform this reference into something new, new quality, and something that, I feel, brings the band back on a good path. The directness and conventionalism that characterized "Chimera" also did this album well. "Daemon" is a work of a mature band that knows what they want and how to achieve it. This album is the true, beloved incarnation of Mayhem. In my opinion, since the time of their milestone mentioned at the beginning, this band did not sound that good and did not propose such excellent compositions (well, except for "Esoteric Warfare" - yes, for me it is a fantastic album!). This is not just a "good" album, it is much more than that. What else is worth noting is the consistency of this material. Of course, it has songs that are very memorable, such as "Agenda Ignis", "Falsified and Hated" or even "Invoke the Oath". "Daemon" is primarily a consistent work, which should be listened to in its entirety, here lies its strength, it is one solid organism. Hearing this album live in such form would be something great! This is not a material, as you might think, remaining in the so-called comfort zone, it is an attempt to redefine themselves, to jump over or at least reach the once set bar. And this is a successful attempt. Maybe they didn't jump higher, but they proved that they can rise almost as high as they used to. Yes, exactly, and it is pointless to look for a hole in the whole. This material combines Mayhem anno 1993/94 with the current one. Ah, these bass passages reminding of "Life Eternal" (not only the bonus "Everlasting Dying Flame" bows here)... Attila is in great vocal form, uses voice in various ways, still showing this characteristic, slightly theatrical manner, and Teloch - he is the author of the majority of the compositions - creates as if inspired by the spirit of Euronymous. I can't tear myself away from this record since adding it to my collection. I will say briefly, I totally recommend it, because it is the Mayhem we fought for!
piątek, 17 stycznia 2020
Black Hosts - Times of Eternal Torture (Wydanie własne/ Self-released 2019)
Ta młoda śląska ekipa to reprezentanci kultu oldschoolowego grania. Dokładnie to Black/Thrashu w stylu takich grup jak Destruction, Sodom czy Living Death - oczywiście mowa tu o wczesnych dokonaniach tych zespołów. Słychać w ich graniu też naszego kultowego Kata, z czasów debiutanckiego albumu "666". Kierując się słowami Darkthrone z "Raised on Rock" - modern Metal they don't give a fuck! Oczywistą sprawą jest fakt, że takich zespołów jak Black Hosts jest na scenie na pęczki, ale nie wszystkie emanują tą samą energią i jakością swojej muzyki. Tej grupie tych atrybutów nie brakuje. Potrafią swoim graniem przenieść nas do czasów, w których wspomniane zespoły dopiero co zaczynały swoją drogę ku wielkości; czasów, kiedy powstawały podwaliny wszelkiej diabelskiej i ekstremalnej muzyki. Może brzmienie płyty pozostawia nieco do życzenia, jest ciut płaskie, odrobinę niedopracowane, ale za to surowe i klimatyczne. Czarne Zastępy atakują nas dziesięcioma hymnami, które nijak nie przystają do obecnej doby cyfryzacji i wymuskanych produkcji. To nieco ponad pół godziny najczystszej metalowej kanonady ze złowieszczymi wokalami i riffami ostrymi niczym żylety. Tylko tyle i aż tyle, ale tak to ma właśnie wyglądać. Ja biję brawo za solidnie wykonaną robotę, dobre wzorce i klimat. Ja tymczasem kibicuję zespołowi, a Wam polecam zapoznać się z "Time of Eternal Torture", przypomną się Wam takie dzieła jak "In the Sign of Evil" czy "Vengeance of Hell"!
https://www.facebook.com/BlackHosts666/
https://blackhosts.bandcamp.com/album/times-of-eternal-torture
English translation:
This young Silesian band are representatives of the cult of oldschool playing. Black/Thrash in the style of such groups like Destruction, Sodom or Living Death - of course, we are talking about the early achievements of these bands. You can also hear our cult Kat from their debut album "666". Guided by the words of Darkthrone from "Raised on Rock" - modern Metal they don't give a fuck! It's obvious that there are a lot of bands such as Black Hosts, but not all of them represent the same energy and quality of their music. This group does not lack these atributes. They can move us to the times when previously mentioned bands were just beginning their journey towards greatness, the times when the foundations of all devilish and extreme music were formed. Maybe the sound of the record leaves something to argue about, it is a bit flat, a bit underdone, but it is raw and atmospheric. Black Hosts attack us with ten hymns, which do not match the present era of digitalization and polished productions. It's just over half an hour of the purest metal cannonade with ominous vocals and razor-sharp riffs. Only this and that's all, but this is how it should look like. I applaud for solid work, inspirations and atmosphere. Meanwhile, I support the band, and I recommend you familiarize yourself with "Time of Eternal Torture", you will be reminded of such works as "In the Sign of Evil" or "Vengeance of Hell"!
https://www.facebook.com/BlackHosts666/
https://blackhosts.bandcamp.com/album/times-of-eternal-torture
English translation:
This young Silesian band are representatives of the cult of oldschool playing. Black/Thrash in the style of such groups like Destruction, Sodom or Living Death - of course, we are talking about the early achievements of these bands. You can also hear our cult Kat from their debut album "666". Guided by the words of Darkthrone from "Raised on Rock" - modern Metal they don't give a fuck! It's obvious that there are a lot of bands such as Black Hosts, but not all of them represent the same energy and quality of their music. This group does not lack these atributes. They can move us to the times when previously mentioned bands were just beginning their journey towards greatness, the times when the foundations of all devilish and extreme music were formed. Maybe the sound of the record leaves something to argue about, it is a bit flat, a bit underdone, but it is raw and atmospheric. Black Hosts attack us with ten hymns, which do not match the present era of digitalization and polished productions. It's just over half an hour of the purest metal cannonade with ominous vocals and razor-sharp riffs. Only this and that's all, but this is how it should look like. I applaud for solid work, inspirations and atmosphere. Meanwhile, I support the band, and I recommend you familiarize yourself with "Time of Eternal Torture", you will be reminded of such works as "In the Sign of Evil" or "Vengeance of Hell"!
wtorek, 14 stycznia 2020
Arkona - Age of Capricorn (Debemur Morti 2019)
Od zawsze cenię Arkonę za jej upór i konsekwencję w swojej sztuce. Działają na scenie już ponad ćwierć wieku i stale wierni są swoim ideałom i Black Metalowi w jego czystej, nieskalanej formie. Potrafili stworzyć w nim swój własny charakterystyczny styl, który, mam wrażenie, jest nie do podrobienia. Brzmienie Arkony nieco zmieniało się przez lata, ale jej kręgosłup twórczy zawsze pozostawał ten sam.
"Age of Capricorn" to siódmy krążek w dorobku zespołu, a drugi w barwach Debemur Morti. Album, mimo tego, że jest bardziej zimny i agresywny od poprzednika, uważam poniekąd za kontynuację "Lunaris". Mamy tu 6 długich kompozycji przepełnionych zimnymi i tnącymi niczym lód riffami. Płytę ubogacają klawiszowe tła, syntezatory, ale wszystko dodane tak misternie, że nie psuje tej Black Metalowej nawałnicy - zawartych tu muzycznych pokładów agresji - nadając jej przestrzenności i patosu. Wszystko to przywołuje na myśl nie tylko dawniejsze dokonania grupy, ale i tradycje gatunku sięgające wczesnych lat 90. Warto wspomnieć, że surowe, piwniczne brzmienie Arkona zostawiła już dawno za sobą. Teraz, choć wciąż ostre, przepełnione chłodem, jest bardzo dopracowane i potężne. Przez to ich muzyka zyskała może na większej przystępności, ale z drugiej strony nabrała również mocy i dojrzałości. Jest głębsza i jeszcze bardziej esencjonalna w swej wymowie niż kiedykolwiek przedtem.
"Age of Capricorn" jest bez wątpienia jednym z najlepszych osiągnięć Arkony, ale chwila, czy ten zespół kiedykolwiek nagrał słabą płytę?! No raczej nie! Kształtowało się tylko rzemiosło, a teraz widzimy tego owoce. Cieszy mnie bardzo, że zespół znalazł się w katalogu Debemur Morti. Bardzo szanuję tego wydawcę i uważam za jednego z czołowych, jeżeli chodzi o Black Metal. Widzieć nasz zespół obok taki tuzów jak Archgoat, Behexen czy Blut Aus Nord, to powód do dumy!
Arkona stworzyła album muzycznie doskonały, lirycznie intrygujący i udowadniający ich kultowy status na naszej i europejskiej scenie podziemnej! Nic, tylko słuchać! Mus!
https://www.facebook.com/arkonahorde/
https://arkona.bigcartel.com/
English translation:
I have always appreciated Arkona for their stubbornness and consequence in their art. They have been on the scene for over a quarter of a century and are constantly loyal to their ideals and Black Metal in its pure, spotless form. They were able to create their own characteristic style, which, I have the impression, is impossible to copy. The sound of Arkona changed slightly over the years, but their creative backbone always remained the same.
"Age of Capricorn" is the seventh album in the band's discography, and the second under the banner of Debemur Morti. The album, despite the fact that it is more cold and aggressive than its predecessor, appeals to me as a continuation of "Lunaris". We have 6 long compositions here filled with cold and ice-like riffs. The record is enriched by keyboard backgrounds, synthesizers, but everything added so intricately that it does not disturb this Black Metal storm - the musical layers of aggression contained here - but gives it space and pathos. All this brings to mind not only the group's earlier achievements, but also the genre's traditional sound, dating back to the early '90s. It is worth mentioning that the raw, basement-like sound of Arkona is left behind for good. Now, although still sharp and full of coldness, is very refined and powerful as well. Thanks to this, their music may have gained greater accessibility, but also power and maturity. It is deeper and more essential in its structure than ever before.
"Age of Capricorn" is without a doubt one of the best achievements of Arkona, but wait, has this band ever recorded a weak album?! Well, not really! Only technique was shaped, and now we see its fruit. I am very happy that the band is in the Debemur Morti catalogue. I respect this label very much and I consider it one of the leading when it comes to Black Metal. Seeing our band next to such heroes as Archgoat, Behexen or Blut Aus Nord is a reason to be proud!
Arkona has created a musically perfect album, lyrically intriguing and proving their cult status on Polish and European underground scene! Nothing but listen! A must!
"Age of Capricorn" to siódmy krążek w dorobku zespołu, a drugi w barwach Debemur Morti. Album, mimo tego, że jest bardziej zimny i agresywny od poprzednika, uważam poniekąd za kontynuację "Lunaris". Mamy tu 6 długich kompozycji przepełnionych zimnymi i tnącymi niczym lód riffami. Płytę ubogacają klawiszowe tła, syntezatory, ale wszystko dodane tak misternie, że nie psuje tej Black Metalowej nawałnicy - zawartych tu muzycznych pokładów agresji - nadając jej przestrzenności i patosu. Wszystko to przywołuje na myśl nie tylko dawniejsze dokonania grupy, ale i tradycje gatunku sięgające wczesnych lat 90. Warto wspomnieć, że surowe, piwniczne brzmienie Arkona zostawiła już dawno za sobą. Teraz, choć wciąż ostre, przepełnione chłodem, jest bardzo dopracowane i potężne. Przez to ich muzyka zyskała może na większej przystępności, ale z drugiej strony nabrała również mocy i dojrzałości. Jest głębsza i jeszcze bardziej esencjonalna w swej wymowie niż kiedykolwiek przedtem.
"Age of Capricorn" jest bez wątpienia jednym z najlepszych osiągnięć Arkony, ale chwila, czy ten zespół kiedykolwiek nagrał słabą płytę?! No raczej nie! Kształtowało się tylko rzemiosło, a teraz widzimy tego owoce. Cieszy mnie bardzo, że zespół znalazł się w katalogu Debemur Morti. Bardzo szanuję tego wydawcę i uważam za jednego z czołowych, jeżeli chodzi o Black Metal. Widzieć nasz zespół obok taki tuzów jak Archgoat, Behexen czy Blut Aus Nord, to powód do dumy!
Arkona stworzyła album muzycznie doskonały, lirycznie intrygujący i udowadniający ich kultowy status na naszej i europejskiej scenie podziemnej! Nic, tylko słuchać! Mus!
https://www.facebook.com/arkonahorde/
https://arkona.bigcartel.com/
English translation:
I have always appreciated Arkona for their stubbornness and consequence in their art. They have been on the scene for over a quarter of a century and are constantly loyal to their ideals and Black Metal in its pure, spotless form. They were able to create their own characteristic style, which, I have the impression, is impossible to copy. The sound of Arkona changed slightly over the years, but their creative backbone always remained the same.
"Age of Capricorn" is the seventh album in the band's discography, and the second under the banner of Debemur Morti. The album, despite the fact that it is more cold and aggressive than its predecessor, appeals to me as a continuation of "Lunaris". We have 6 long compositions here filled with cold and ice-like riffs. The record is enriched by keyboard backgrounds, synthesizers, but everything added so intricately that it does not disturb this Black Metal storm - the musical layers of aggression contained here - but gives it space and pathos. All this brings to mind not only the group's earlier achievements, but also the genre's traditional sound, dating back to the early '90s. It is worth mentioning that the raw, basement-like sound of Arkona is left behind for good. Now, although still sharp and full of coldness, is very refined and powerful as well. Thanks to this, their music may have gained greater accessibility, but also power and maturity. It is deeper and more essential in its structure than ever before.
"Age of Capricorn" is without a doubt one of the best achievements of Arkona, but wait, has this band ever recorded a weak album?! Well, not really! Only technique was shaped, and now we see its fruit. I am very happy that the band is in the Debemur Morti catalogue. I respect this label very much and I consider it one of the leading when it comes to Black Metal. Seeing our band next to such heroes as Archgoat, Behexen or Blut Aus Nord is a reason to be proud!
Arkona has created a musically perfect album, lyrically intriguing and proving their cult status on Polish and European underground scene! Nothing but listen! A must!
niedziela, 12 stycznia 2020
Necrosadist/Witchfuck - Blasphemous Hell's Legions split (Fallen Temple 2019)
Rok 2019 obrodził na polskiej scenie podziemnej w sporo ciekawych i autentycznie udanych splitów. Nie wszystkich udało mi się więcej posłuchać, nie o wszystkich napisać. Jednym z tych, który wypadł w moich oczach najlepiej, jest Necrosadist/Witchfuck. Dlaczego? Pierwsze sprawa to zajebiste, organiczne brzmienie i w cholerę energii - nośne jest to, jak nie wiem co! Oba zespoły, jak dorwą się do grania, to plują ogniem, siarką i kapitalnymi riffami na prawo i lewo! Świetnie odnajdują się w swojej oldschoolowej Black/Thrash Metalowej mieszance podkutej punkowym brudem i zadziornością. Niby ten sam styl, a każdy z zespołów ma swój własny charakter i sposób grania. Zarówno Witchfuck, jak i Necrosadist zaserwowali tu po dwa premierowe numery. Słucha się tego jednym tchem i za moment robi powtórkę z rozrywki. To jest Metal w swojej najbardziej pierwotnej i bezkompromisowej postaci. Może nie być odkrywczy, może korzystać z dobrze już znanych rozwiązań i form, ale wciąż potrafi sponiewierać, trzymać jakość i poziom wykonawczy. Tym z pewnością mogą się obie grupy poszczycić. Na scenie nie są od wczoraj, może nie mają jeszcze sporego katalogu wydawniczego, ale jak już coś wyplują na ten łez padół, to szczęki zbiera się z podłogi. To po prostu kawał bardzo dobrego grania! Trochę tylko boli mnie fakt, że "Blasphemous Hell's Legions" został wydany wyłącznie na 7'' winylu. Aż prosi się, aby ten materiał dostępny był również na CD. Dzięki temu mógłby dotrzeć do znacznie szerszego grona fanów, którzy to akurat nie posiadają gramofonów. Myślę, że chętni by się z pewnością znaleźli; liczę, że ktoś podłapie temat i wypuści kompakt z tymi piekielnymi wyziewami. Tymczasem zachęcam was do sięgnięcia po ów split w takiej formie, w jakiej jest dostępny. Warto to mieć i słuchać do upadłego! Kult się sączy!
https://www.facebook.com/fallentemple666/
https://shop.fallentemple.pl/
English translation:
On the Polish underground scene, 2019 was marked by many interesting and genuinely successful splits. I haven't checked all of them as much as I wanted, not written about all of them. One of the best ones for me is Necrosadist/Witchfuck. Why? The first thing is awesome, organic sound and damn energy - it is catchy like hell! Both bands spit fire, sulfur and great riffs on right and left when they perform their art! They turn out great in their oldschool Black/Thrash Metal mix with punk dirt and fury. The same music style, but each band has its own character and way of playing. Both Witchfuck and Necrosadist served two premiere compositions here. It just flows and in a moment you want a replay of this pure entertainment. This is Metal in its most primitive and uncompromising form. It may not be revealing, it may use well-known solutions and forms, but it can still beat the shit out of you, maintain quality and performance level. This is what both groups can be proud of, without a doubt. They haven't been on the scene since yesterday, maybe they don't have a large publishing catalog yet, but when they spit something out into this world, it surely can be admired. It's just a piece of very good stuff! It only hurts me that "Blasphemous Hell's Legions" was released only on 7" vinyl. Being available on CD as well, it could have reached a much wider group of fans who do not have vinyl players. I think that it will surely be a lot of people who will buy it. I hope that someone will catch the topic and release a compact with these hellish tunes. In the meantime, I encourage you to grab this split in the form in which it is issued. It is worth having and listening till death! Pure kvlt!
https://www.facebook.com/fallentemple666/
https://shop.fallentemple.pl/
English translation:
On the Polish underground scene, 2019 was marked by many interesting and genuinely successful splits. I haven't checked all of them as much as I wanted, not written about all of them. One of the best ones for me is Necrosadist/Witchfuck. Why? The first thing is awesome, organic sound and damn energy - it is catchy like hell! Both bands spit fire, sulfur and great riffs on right and left when they perform their art! They turn out great in their oldschool Black/Thrash Metal mix with punk dirt and fury. The same music style, but each band has its own character and way of playing. Both Witchfuck and Necrosadist served two premiere compositions here. It just flows and in a moment you want a replay of this pure entertainment. This is Metal in its most primitive and uncompromising form. It may not be revealing, it may use well-known solutions and forms, but it can still beat the shit out of you, maintain quality and performance level. This is what both groups can be proud of, without a doubt. They haven't been on the scene since yesterday, maybe they don't have a large publishing catalog yet, but when they spit something out into this world, it surely can be admired. It's just a piece of very good stuff! It only hurts me that "Blasphemous Hell's Legions" was released only on 7" vinyl. Being available on CD as well, it could have reached a much wider group of fans who do not have vinyl players. I think that it will surely be a lot of people who will buy it. I hope that someone will catch the topic and release a compact with these hellish tunes. In the meantime, I encourage you to grab this split in the form in which it is issued. It is worth having and listening till death! Pure kvlt!
czwartek, 9 stycznia 2020
Hell-Born/Offence - Hellbound Hearts split (Putrid Cult 2019)
Trochę spóźniona ta recenzja, ale lepiej późno niż wcale, no nie? Po latach powraca na scenę trójmiejski Hell-Born, a towarzystwa dotrzymuje mu Offence, ugruntowując swoją pozycję. I co więcej, oba materiały, choć różne, wgniatają w glebę, że aż ciężko się potem odkopać! Na wersji winylowej (7'') mamy po dwa utwory od każdej z grup, natomiast na CD cztery od Hell-Born i pięć od Offence. W przypadku Pomorzan mamy w bonusie dwa starsze numery - "Darkness" (z ostatniej płyty) oraz "Devourer of Souls" (z "Legacy of the Nephilim"). Offence dołożył trzy numery w wersji live.
Cóż rzec można o utworach premierowych? Hell-Born jest w formie, znakomitej formie! Reaktywacja w starym składzie wraz z Diabolizerem za perkusją to odrodzenie niczym feniks z popiołów. Utwory są może jakby nieco bardziej techniczne, ale za to wciąż oldschoolowe i jeszcze bardziej mroczne. To wciąż kawał niesamowitego Death Metalu przesiąkniętego czystym diabelstwem. Co się tyczy Offence, od nich wiadomo, czego się spodziewać. Stary, dobry Death/Thrash wyrywający z kapci i wszelkiego innego obuwia. Szkoda, że ten zespół - pomimo sporego już stażu na scenie - wciąż nie jest jakoś szerzej rozpoznawany. Moim, jak i wielu zdaniem, zasługują na znacznie większą uwagę i uznanie.
Putrid Cult odwalił kawał solidnej roboty wydając ten split. "Hellbound Hearts" to znakomity wstęp do odrodzenia Hell-Born i przypomnienie, szersza promocja Offence. Niezwykle udany split, który warto mieć na półce i do którego chce się wracać. Polecam mocno!
Hell-Born facebook
Offence facebook
Putrid Cult facebook
https://www.putridcult.pl/
English translation:
This review should have been published like 2-3 months ago, but better late than never, right? After many years, the Tri-City Hell-Born returns with Offence at its side. And what's more, both materials, although different, dig into the soil so hard that it's not easy to dig up later! On the vinyl version (7 '') we have two songs from each group, while on CD four from Hell-Born and five from Offence. In the case of Pomeranians, we have a bonus of two older songs - "Darkness" (from the latest album) and "Devourer of Souls" (from "Legacy of the Nephilim"). Offence has added three live tracks.
What can I say about the premiere stuff? Hell-Born is in form, in a great form! Reactivation in the old line-up, with Diabolizer behind the drums, is a resurrection like a phoenix from the ashes. The songs are maybe a bit more technical, but still oldschool and even darker. It's still a piece of amazing Death Metal filled with pure devilism. As for Offence, you know what to expect from them. Good, old Death/Thrash that will throw you out of your slippers and all other footwear. It is a pity that this band - despite considerable experience on the scene - is still not widely recognized. In my opinion, they deserve much more attention and recognition.
Putrid Cult did a great job releasing this split. "Hellbound Hearts" is a great introduction to the return of Hell-Born and a reminder / wider promotion of Offence. An extremely successful split that is worth having on the shelf and to which you will get back to. Strongly recommend!
Cóż rzec można o utworach premierowych? Hell-Born jest w formie, znakomitej formie! Reaktywacja w starym składzie wraz z Diabolizerem za perkusją to odrodzenie niczym feniks z popiołów. Utwory są może jakby nieco bardziej techniczne, ale za to wciąż oldschoolowe i jeszcze bardziej mroczne. To wciąż kawał niesamowitego Death Metalu przesiąkniętego czystym diabelstwem. Co się tyczy Offence, od nich wiadomo, czego się spodziewać. Stary, dobry Death/Thrash wyrywający z kapci i wszelkiego innego obuwia. Szkoda, że ten zespół - pomimo sporego już stażu na scenie - wciąż nie jest jakoś szerzej rozpoznawany. Moim, jak i wielu zdaniem, zasługują na znacznie większą uwagę i uznanie.
Putrid Cult odwalił kawał solidnej roboty wydając ten split. "Hellbound Hearts" to znakomity wstęp do odrodzenia Hell-Born i przypomnienie, szersza promocja Offence. Niezwykle udany split, który warto mieć na półce i do którego chce się wracać. Polecam mocno!
Hell-Born facebook
Offence facebook
Putrid Cult facebook
https://www.putridcult.pl/
English translation:
This review should have been published like 2-3 months ago, but better late than never, right? After many years, the Tri-City Hell-Born returns with Offence at its side. And what's more, both materials, although different, dig into the soil so hard that it's not easy to dig up later! On the vinyl version (7 '') we have two songs from each group, while on CD four from Hell-Born and five from Offence. In the case of Pomeranians, we have a bonus of two older songs - "Darkness" (from the latest album) and "Devourer of Souls" (from "Legacy of the Nephilim"). Offence has added three live tracks.
What can I say about the premiere stuff? Hell-Born is in form, in a great form! Reactivation in the old line-up, with Diabolizer behind the drums, is a resurrection like a phoenix from the ashes. The songs are maybe a bit more technical, but still oldschool and even darker. It's still a piece of amazing Death Metal filled with pure devilism. As for Offence, you know what to expect from them. Good, old Death/Thrash that will throw you out of your slippers and all other footwear. It is a pity that this band - despite considerable experience on the scene - is still not widely recognized. In my opinion, they deserve much more attention and recognition.
Putrid Cult did a great job releasing this split. "Hellbound Hearts" is a great introduction to the return of Hell-Born and a reminder / wider promotion of Offence. An extremely successful split that is worth having on the shelf and to which you will get back to. Strongly recommend!
piątek, 3 stycznia 2020
Dissection - Storm of the Light's Bane (Nuclear Blast 1995/ Irond 2002)
Drugi album w dorobku Dissection darzony jest chyba jeszcze większym poważaniem niż ich debiut - "The Somberlain". Zespół w nieco zmienionym składzie - z Johanem Normanem na drugiej gitarze - powrócił w 1995 do studia Unisound i rozpoczął wraz z Danem Swano pracę nad kolejnym materiałem. Płyta ugruntowała pozycję zespołu na szwedzkiej scenie oraz ich unikalny styl, będący melodyjną mieszanką Death oraz Black Metalu. "Storm of the Light's Bane" to album dojrzały i oszlifowany, przemyślany w każdym aspekcie. W porównaniu do swojego poprzednika ma potężniejsze, bardziej dopracowane brzmienie, jest miejscami niemal epicki. Wciąż podbudowany Death Metalem w szwedzkim stylu, aczkolwiek stale rozwijający szerzej Black Metalowe patenty w ścieżkach gitar i atmosferze kompozycji. Złowieszczy, acz pełen patosu klimat i otaczające nas zewsząd molowe roje aż nadto to potwierdzają. Powstało dzieło na tyle pionierskie i znaczące dla sceny, że swoją wartością można je niemal porównywać do "De Mysteriis Dom Sathanas" Mayhem. Dissection wraz z At the Gates byli wtedy pionierami lekko melodyjnego stylu grania; charakterystycznego brzmienia, które potem naśladowało i rozwijało tak wiele zespołów, z Sacramentum oraz Gates of Ishtar na czele.
"Where Dead Angels Lie" oraz "Night's Blood", które znalazły się na płycie, to jedne z czołowych utworów w dorobku Dissection, wizytówki zespołu, ich unikalnej sztuki. Już one świadczą o tym, jak potężna była to wtedy grupa i w jakiej była formie twórczej. Płyta wydana została w prężnie rozwijającej się Nuclear Blast, mającej u siebie takie zespoły jak Pungent Stench, Dismember, Hypocrisy czy Benediction. Album okazał się ogromnym sukcesem i zaowocował wspólnymi trasami Dissection z Dimmu Borgir, Cradle of Filth, Gorgoroth, Satyricon, At the Gates oraz Morbid Angel.
"Storm of the Light's Bane" to bez wątpienia jeden z kamieni milowych nie tylko szwedzkiej sceny, ale też niesamowicie wręcz wpływowy materiał zarówno dla Death, jak i Black Metalu. Klasyk po wsze czasy i nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości!
English translation:
The second album in Dissection's discography is probably even more respected than their debut - "The Somberlain". The band in a slightly changed line-up - with Johan Norman on the second guitar - returned to Unisound in 1995 and started working with Dan Swano on the next material. The album strengthened the position of the band on the Swedish scene and the unique style of the group, which is a melodic mix of Death and Black Metal. "Storm of the Light's Bane" is a mature and polished album, thought out in every aspect. Compared to its predecessor, it has a more powerful, more refined sound, it is almost epic in some places. Still rooted in Death Metal in the Swedish style, although constantly developing Black Metal patents in the guitar tracks and the atmosphere of the composition. The ominous, yet full of pathos, climate and the minor swarms that surround us from everywhere confirm this without a doubt. The work they created was so pioneering and significant for the scene that its value can almost be compared to "De Mysteriis Dom Sathanas" by Mayhem. Dissection and At the Gates were then pioneers of a slightly melodic style of playing, a characteristic sound that was later copied and developed by so many bands, with Sacramentum and Gates of Ishtar at the forefront.
"Where Dead Angels Lie" and "Night's Blood", which are on the album, are one of the leading songs in Dissection's career, the showcase of the band's unique art. They already prove how powerful the group was then and in what creative form they were. The album was released in the dynamically developing Nuclear Blast, the label having such bands as Pungent Stench, Dismember, Hypocrisy and Benediction in their roster. The album was a huge success and resulted in joint tours with Dimmu Borgir, Cradle of Filth, Gorgoroth, Satyricon, At the Gates and Morbid Angel.
"Storm of the Light's Bane" is undoubtedly one of the milestones, not only of the Swedish scene, but also incredibly influential material for both Death and Black Metal. A classic for all time and there is no doubt about it!
"Where Dead Angels Lie" oraz "Night's Blood", które znalazły się na płycie, to jedne z czołowych utworów w dorobku Dissection, wizytówki zespołu, ich unikalnej sztuki. Już one świadczą o tym, jak potężna była to wtedy grupa i w jakiej była formie twórczej. Płyta wydana została w prężnie rozwijającej się Nuclear Blast, mającej u siebie takie zespoły jak Pungent Stench, Dismember, Hypocrisy czy Benediction. Album okazał się ogromnym sukcesem i zaowocował wspólnymi trasami Dissection z Dimmu Borgir, Cradle of Filth, Gorgoroth, Satyricon, At the Gates oraz Morbid Angel.
"Storm of the Light's Bane" to bez wątpienia jeden z kamieni milowych nie tylko szwedzkiej sceny, ale też niesamowicie wręcz wpływowy materiał zarówno dla Death, jak i Black Metalu. Klasyk po wsze czasy i nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości!
English translation:
The second album in Dissection's discography is probably even more respected than their debut - "The Somberlain". The band in a slightly changed line-up - with Johan Norman on the second guitar - returned to Unisound in 1995 and started working with Dan Swano on the next material. The album strengthened the position of the band on the Swedish scene and the unique style of the group, which is a melodic mix of Death and Black Metal. "Storm of the Light's Bane" is a mature and polished album, thought out in every aspect. Compared to its predecessor, it has a more powerful, more refined sound, it is almost epic in some places. Still rooted in Death Metal in the Swedish style, although constantly developing Black Metal patents in the guitar tracks and the atmosphere of the composition. The ominous, yet full of pathos, climate and the minor swarms that surround us from everywhere confirm this without a doubt. The work they created was so pioneering and significant for the scene that its value can almost be compared to "De Mysteriis Dom Sathanas" by Mayhem. Dissection and At the Gates were then pioneers of a slightly melodic style of playing, a characteristic sound that was later copied and developed by so many bands, with Sacramentum and Gates of Ishtar at the forefront.
"Where Dead Angels Lie" and "Night's Blood", which are on the album, are one of the leading songs in Dissection's career, the showcase of the band's unique art. They already prove how powerful the group was then and in what creative form they were. The album was released in the dynamically developing Nuclear Blast, the label having such bands as Pungent Stench, Dismember, Hypocrisy and Benediction in their roster. The album was a huge success and resulted in joint tours with Dimmu Borgir, Cradle of Filth, Gorgoroth, Satyricon, At the Gates and Morbid Angel.
"Storm of the Light's Bane" is undoubtedly one of the milestones, not only of the Swedish scene, but also incredibly influential material for both Death and Black Metal. A classic for all time and there is no doubt about it!
Subskrybuj:
Posty (Atom)